Jasna glina się sprawdza jak łowisz dłużej. Wtedy większe ryby mają czas by podpłynąć. Ja kiedyś stosowałem podobne rozwiązanie przy łowieniu dużych leszczy na kanale, gdzie dominowały małe płotki i żyletki. Robiłem jasny towar przez co praktycznie w ogóle nie miałem brań kiedy inni łowili. Jedyny problem jest taki, że oni łowili a ja siedziałem dobre 3 godziny aż weszły mi ogromne lechy, które później odławiałem jednego za drugim. Problem w tym, że na zawodach taka taktyka to już nie jest nawet ryzyko a totalny masochizm. Musisz łowić co jest, cokolwiek. Dzień do dnia nie jest równy i nierzadko bywa tak, że na treningu ryba bierze jak szalona a w czasie zawodów trzeba się nieźle napocić, by złowić cokolwiek. A Ty szukasz rozwiązania, które Ci to "cokolwiek" może jeszcze odstraszyć. Moim zdaniem idziesz w złą stronę. Nie znam łowiska, na którym masz te zawody, ale startowałem na różnych wodach i scenariusz jest raczej taki sam. Rzadko kiedy wygrywa ktoś z "bonusami". Jeśli już, to ten bonus jest wisienką na torcie. Jeśli chcesz selekcjonować ryby to zrób sobie osobną wędkę, z większym haczykiem pod bonusy i te selekcjonuj wielkością przynęty. Choć i to nie jest moim zdaniem konieczne. Jak duża ryba jest w łowisku, szczególnie na zawodach, gdzie ta presja jest jednak sporawa, to i tak weźmie, jak pojawiają się karpiki czy duże leszcze to ta drobnica odrobinę odskakuje. Nie chcę bawić się w wróżbitę, ale przypuszczam, że wspomnisz moje słowia. Zawody wygra nie człowiek z bonusami ale osoba, która będzie regularnie łowiła to, co daje jej woda. Możesz to być Ty.