Jesiotry ekstra. Gratki Jakub!
Piękny Lin Mateo.
Match słabo żerowały ale jednak nałapałeś.
Kubator piękne karpie
Wczoraj odbył się min zlot Mazowieckiego... byłem sam:P A przynajmniej sam wędkowałem bo wpadli w odwiedziny MarioG i Mosteque.
Na łowisko mi się nie spieszyło bo spać nie mogłem. Zresztą i tak miałem tam być cały dzień i noc Dojechałem na 9:30. Stwierdziłem że mam tyle czasu to sobie w końcu pięknie zorganizuję stanowisko i się przygotuję więc moje rozkładanie trwało prawie do 11. Sprzętu nabrałem ile wlezie bo wieczorem miał dojechać do mnie kumpel laik więc wziąłem też dla niego. Wybrałem miejscówkę z tych co były taką żeby mieć łatwo dorzucić pod pomost gdzie stoi duża ryba oraz z trzcinkami na prawo i lewo żeby było gdzie umieścić pickera albo spławik.
Rozpocząłem od methody którą zarzuciłem pod pomost. Podczas uzbrajania wagglerka miałem już pierwszy odjazd. Przytrzymanie dużej ryby kończy się zerwaną linką główna... a liczyłem że jakoś to będzie. Podczas zbrojenia zestawu już sobie uświadomiłem że jestem gamoniem i nawinąłem nową żyłkę 0,23 jak mam powiązane przepony też na tej samej grubości. Tutaj Suplex Drennana (przypon) wygrał z dragonowską maxima która ma napisane że wytrzymuje dwa razy więcej
Przy następnym zarzucie znów mam rybę z tego samego miejsca ale znów nie udało się przytrzymać i się wypięła. Czekałem może 20 min na branie nr 3 na method. Tym razem udało się przytrzymać i ryba poszła na pełną wodę. Trochę pomógł podajnik z amorkiem którego założyłem z braku innych podajników XL a tutaj nie chciałem zakładać zwykłego large. Po paru minutach w podbieraku ląduje karp 4kg. zauważyłem że ma drugi hak ze sobą... jakie było moje zdziwienie że to mój który zerwał się na tym pierwszym braniu. Czyli ryba nie przejęła się zbytnio tym że ktoś ją chciał złapać i z tego samego miejsca 30 min później atakuje.
Potem niestety była już cisza trochę też dlatego że na pomoście ktoś usiadł więc spaliła się miejscówka. Na wagglerka na robaczki skalary mogłem połowić ale nic więcej nie chciało się trafić.
Przeszukałem otwarta wodę w 4 miejscach, 2 miejscówki pod brzegiem ale dopiero jak zwolniła się miejscówka na pomoście znów coś się trafiło. Jedna spinka plus bonusik który walczył bardzo zawzięcie i myślałem że będzie pobicie życiówki ale niestety. Ponad 10 min holu i ściągnięty kolega z drugiej strony łowiska(byłem pewien że do mojego zdezelowanego podbieraka nie wejdzie) podbiera rybkę. Waga pokazuje 7200 więc oszacowaliśmy go na 6,5 kg.
W między czasie zmieniłem już wagglerka na pickera i łowiłem na 2 method. Niedługo potem znów ktoś na miejscówce na pomoście się pojawił więc skończyło się łowienie. Poza jakimiś pojedynczym epizodem z ładną płocią(chyba) która zerwała się przy brzegu cisza trwała ok 3h.
Dopiero jak przyszedł MarioG to coś się ruszyło. Ale przed jego przyjściem przestało też wiać więc pewnie ciśnienie się zmieniło. Trafił się piękny karaś. 37cm. Oczywiście wpisuję jako moja życiówka ale ciężko żeby nią nie był jak to mój drugi w życiu. Ciekawe czy dane mi będzie kiedyś takiego złowić na dzikiej lub PZW. W między czasie wpadł jeszcze mały linek i chyba coś jeszcze małego.
Dojechał do nas Masteque. Dodał swoje szczęście i nawet zaczęło się dziać. Holując amurka ok 50 cm jest branie na drugiej wędce. Zacinam i amurka przekazuję chłopakom. Oczom naszym ukazuje się piękny karaś. Pewnie większy troszkę od tego pierwszego ale w oczekiwaniu na podbierak popełniam jakiś błąd i rybka się spina.
Miło się rozmawia i ogląda nóż MarioG az w pewnym momencie strzał na pickera z pod brzegu. Ryba pędzi na hamulcu... szaleństwo. Już dywagacje i przypuszczenia że na pewno amur. Przeleciał dobre 50-60metrów. Po czym rozpocząłem hol który był ciężki... pewnie dlatego że na pickerka dawno nie złowiłem nic dużego. Po jakimś czasie Mosteque podbiera karpika. Na filmie widać doktora Mosteque jak dogląda zdobyczy. Było milo aż chłopaki nie musieli isc a tam już czarna dupa a ja nie spakowany(w między czasie odwidziała mi się nocka). Ale co tam przecież zaczęło się dziać. nic bardziej mylnego. Chłopaki poszli i swój fart zabrali ze sobą.
Na szczęście dojezdza do mnie kolega laik który już chciał się wykręcić więc stwierdziliśmy że posiedzimy do 12 i się zwiniemy. Naopowiadałem mu że zaczęło się dziać i żeby przyjeżdżał a tam do 22:30 cisza. Dopiero potem leszczyk wszedł w nęcenie miejsce i co zarzut fajnie połapałem na drgająca szczytóweczke ze świetlikiem. Wyciągnołem ponad 10 leszczy w przedziale 30-45 oraz jednego karasia złotego 34 cm. Pod pomostem brak odpowiedzi poza jednym leszczem.
Zawijka do domu. W aucie dopiero okazało się jaki jestem już zmęczony... nad wodą nigdy tego nie czuję
Pospałem sobie do od 2 do 10 i zgadnijcie o czym już myślę? W końcu żona dopiero jutro wraca a zanęta nie wykorzystana do końca
Zdjęć w końcu za wiele nie mam(chłopaki trochę robili i mieli przesłać)
pierwszy karpik
drugi(6,5)
Coś nagrałem. Chciałem ponagrywać ryby podczas holu z pod wody ale w końcu nie wiadomo dlaczego tego nie zrobiłem