Przy Metodzie nie trzeba zacinać. Sprawdziłem na kilkuset rybach. Brania sie różnią - karp, lin i karaś to wiadomo - wyrywanie wedki, leszcz natomiast zazwyczaj nie ucieka tylko w miejscu próbuje pozbyc sie haka rzucając sie na boki, co daje charakterystyczne rytmiczne głębokie ugięcia.
Łowiąc na rzekach lub zestawami z przyponem 30 cm wzwyż, ryba może sie nie zaciąc sama - i wtedy trzeba docinać (jeżeli łowimy na duzym dystansie to robimy to energiczniej bo żyłka jest rozciagliwa). Zwłaszcza na rzece brania sa charakterystyczne...
Jednak Metoda nie wymaga zacięć. Mając hak Drennana, Prestona czy Guru można być pewnym, że tkwi głęboko w rybim pysku. Jeżeli żyłka się luzuje to trzeba szybko podnieść wędkę...
Co do brań pustych przy Metodzie - jedno jest pewne. W 90% przypadków sa to fałszywe brania. Zazwyczaj pomoże śrucina umieszczona pół metra za podajnikiem, wtedy żyłka spoczywa na dnie i ryby o nią się nie zahaczają. Często tez ryba żeruje wcinając to co przy podajniku i mamy do czynienia ze stuknięciami.
Wyjatkiem jak dla mnie są okresy dużego chłodu. Czasami brania są delikatne, i można energiczniej zaciąć. Łowię wtedy z białymi mając mniejszy hak, może to ma wpływ? 80% brań zimowych to brutalna siła jakby nie było.