Koledzy podzielę się z Wami swoją "podnietą", ponieważ nikt jak Wy tego nie zrozumie.
Wybrałem się wreszcie na ryby na "swoją" wodę PZW z zamiarem wędkowania od 17 w sobotę do 17 w niedzielę. Zbiornik ogromny bo to zalew Sulejowski.
Pogoda piękna, uwielbiam nocki nad tym zbiornikiem. Fajnie jak ten akwen dosłownie żyje, szczególnie jak są wakacje. Nocą widać po światełkach ilu wędkarzy oblega tą piękną wodę. Słychać jakieś śpiewy, gdzieś daleko gra muzyka, pewnie jakaś zabawa na rozpoczęcie wakacji. Udręką są komary, tak przy okazji czystek nie działa. Jakiś kolega pisał na tym forum, że pił tego sporo i działa, ja wylałem chyba z 0,5 litra na siebie po raz kolejny a i tak dopiero Bros pozwolił mi w miarę na spokojne wędkowanie.
Rozpakowałem się przygotowałem zanętę i zanęciłem spomem. Zanęciłem kukurydzą i peletami 6 mm z lorpio ciemne/jasne zalane truskawkowym boosterem. Dwa feedery na metodę z nowymi jak dla mnie podajnikami prestona dura banjo z amortyzatorami. Zanęta do koszyka 50/50 z sonu plus pelet z lorpio 2mm.
Wieczorkiem a właściwie wczesną nocą dwa leszczyki wpadły w moją zasadzkę. Potem do godziny 3.30 nic się nie działo.
Brzask przyniósł dwa kolejne brania i dwa piękne leszcze. O dokładnie 4.15 branie zasygnalizowane mocnym ugięciem szczytówki rozpoczęło moją przygodę wędkarską życia. Pierwsze metry holu szły bardzo łagodnie. Tradycyjnie myślałem, że to spory leszcz lecz w miarę przybliżania się zdobyczy do mnie opór był coraz większy. Kiedy ryba zaczęła uciekać na boki i mimo prawie 20 metrów holu nie widziałem ryby na wierzchu, wiedziałem, że to nie leszcz. Po kilku minutach tańczenia z lewej do prawej wreszcie udało mi się doholować rybę na jakieś 5 metrów. Nadal nie widziałem ryby bo miejsce z którego łowie jest przy brzegu dość głębokie. Po następnych kilku minutach walki dane mi było ujrzeć mego przeciwnika. Był to piękny ciemnozielony amur. Ponieważ z zawodu jestem geodetą i miarę mam w oku szacowałem go na jakieś 1,30- 1,40 m. Gdy zobaczyłem wielkość tego cielska to prawie zemdlałem z wrażenia.
Głowna żyłka 0.23 przypon 0.18 haczyk 10 qm1 wiedząc o tym starałem się najdelikatniej walczyć. Cała zabawa zaczęła się jak poczuł mój podbierak który notabene był wielkością porównywalny jak fiat 126p do samochodu ciężarowego. Nastąpił nagły odjazd. Po okołu 40 m udało mi się go zawrócić ze złej drogi.
Drugi raz miałem go na prawie wyciągnięcie ręki i gdy znów poczuł fiata 126p odjechał. Tak się z nim bawiłem jakieś 40 min. Nie wiedziałem co mam robić czy wskakiwać do wody czy krzyczeć i wołać kogoś na pomoc. Przy kolejnym odjeździe ku mojej rozpaczy pękła gumka od amortyzatora. Koledzy z Feeder Fans mieli rację. Nadal jetem podniecony i dziś jest poniedziałek a ja wciąż nie mogę dojść do siebie. Normalnie kocham tę rybę i nienawidzę. Widziałem już siebie na okładkach gazet normalnie. Przypon dał radę haczyk a strzeliła jakaś gumeczka. Wiem, że życie jest niesprawiedliwe i brutalne, ale mnie kompletnemu amatorowi nigdy nie udał się złapać amura i tej wielkości ryby to nawet w internecie nie widziałem. Pamiętam radość kolegi który wygrał zawody na drugim zjeździe SiG właśnie amurem. Ten egzemplarz był zdecydowanie większy.
Wędkuję ponad 20 lat z przerwami i nigdy nie marzyłem nawet by taką bestie złowić.
Nie byłem przygotowany sprzętowo na większe i dzielniejsze ryby niż leszcze, krąpie czy płocie bo nigdy takiej potrzeby nie miałem. Zastanawiam się teraz czy nie zmienić żyłki i przyponu na plecionkę i czy to nie wpłynie na ilość brań i tak coraz mniejszych.
Pewnie już mi się nie przytrafi taka ryba.......