Z wątku: Tak się łowi w Polsce odległościówką.
"Cytat: Luuki w 31.12.2015, 14:04
Maciek_krk nawiazujac do "10 taczek zanety" będac w sklepie wędkarskim prowadzonym przez pewnego "wyczynowca" uśmiałem sie bo dawał nam nauki apropo metody odległosciowej i opowiadał o tym jak z Bogusławem Bartonem łowił na tą metode z tym , że miał gorsze wyniki i zapytał go jak on to robi a on mu , że to wszystko sprawa zanęty mówiąc " Krzysiu wiadro zanęty wrzucisz, wiadro ryb wyciągniesz"
Jak nam nie idzie to zawsze pada to hasło.
A co do samej metody to ważne żeby (w mojej opini wędkarza rekreacyjnego) przynosiła przyjemnosc i wyniki;), a sam nie łowie dalej niż 30 metrów."
" Krzysiu wiadro zanęty wrzucisz, wiadro ryb wyciągniesz"
Jest w tym trochę prawdy... Inaczej, jest to dobra rada dotycząca wybranych łowisk i dotyczy głównie łowienia leszczy.
Trochę moich doświadczeń odnośnie łowienia leszczy w Odrze ćwierć wieku temu. (wiem, wiem, to już prehistoria
Ale wtedy ryby tej było całe mnóstwo)
W mojej wiosce nie było zwyczaju bardzo obfitego nęcenia w Odrze. Przeciętna ilość zanęty, to było kilka kul z pęczaku, pszenicy, wymieszanego z chlebem i gliną. Albo samo ziarno. Powiedzmy około litra do dwóch na jedną zasiadkę.
Wyniki nie były oszałamiające. Tak 1 do 3 ładnych leszczy plus trochę mniejszej ryby. Taki standard.
Prawie wszyscy tutaj w Odrze łowili podobnie i mieli podobne wyniki. Inna sprawa że Odra i leszcze nie cieszyły się u mnie zbytnim zainteresowaniem. Tutaj lin, lin i jeszcze raz lin na starorzeczach. Ale to już na marginesie...
Jednak wiedzieliśmy że nasi znajomi "kilka wiosek dalej" łowią w Odrze zdecydowanie więcej leszcza. W końcu powiedzieli jak to robią. Przed łowieniem zanęcają łowisko dużą ilością pszenicy. Konkretne wiadro 12-15l, albo nawet i dwa mniejsze. Najlepiej zanęcić późnym popołudniem i łowić w nocy. Oni za jedną nockę trafiali po 10-20 leszczy.
Po prostu, jeżeli leszcze nie miały dużo żarcia, to się nie trzymały łowiska. Można było złowić tylko pojedyńcze sztuki. Ale jak w wodzie było mnóstwo pokarmu, to stado żerowało w łowisku nawet całą noc. To wszystko.
Sprzęt w tych okolicznościach w zasadzie nie grał roli. Przy łowieniu na rosówkę czy gnojaki można było stosować nawet żyłkę 0,35-0,40 bez przyponu i duże haki.
Co chyba dość ciekawe po takim obfitym zanęceniu ziarnem, brały głównie leszcze. Bardzo mało było innej ryby. Najpewniej wielkie stado kilkudziesięciu, albo i kilkuset dużych leszczy "nie dopuszczało" innej ryby w łowisko.
Myślę że podobna sytuacja ma miejsce na wybranych jeziorach, między innymi tych na których łowi Barton. (jeziorach, nie jeziorkach, czy stawach)
Jednak nie zachęcam bynajmniej do radosnego wsypania wiadra zanęty w łowisko. A zwłaszcza tuż przed zasiadką. W wielu wodach po ogromnych stadach leszczy pozostało już tylko wspomnienie.
Poza tym inne, głównie mniejsze wody kierują się innymi prawami.... Choćby nie wyobrażam sobie wsypania dużego wiadra zanęty do mojego starorzecza. Nawet 25 lat temu, gdy ryb było tam mnóstwo...Gdybym wsypał powiedzmy 12 litrów pszenicy, to najpewniej przez dwa dni nie złowił bym nic... A gdybym wsypał tyle sypkiej zanęty, to prawdopodobnie przez dwa dni łowił bym tylko drobnicę
Tak to właśnie działa. Wiaderko zanęty, i porządne wiadro ryby
O zasobności czeskich wód rozmawialiśmy dużo. Są rybne. Tutaj widać to, choćby po ugięciach szczytówek. W łowisku jest duże stado leszcza, stąd też tak częste "otarcia" o żyłkę.
Myślę że można zrezygnować z sypkiej zanęty na rzecz ziaren. Wtedy jednak ryba będzie "dłużej" wchodzić w nasze łowisko.
Czy można podobne wyniki, w podobnym łowisku, osiągnąć stosując np. pelety w znacznie mniejszej ilości, tego nie wiem...
Zupełnie nie znam tej przynęty. Przeczy to mojemu doświadczeniu, ale się nie upieram. Być może... A w chłodnej wodzie to dość prawdopodobne.
Lucjan osiąga podobne, lub niewiele gorsze wyniki na Trencie i Tamizie stosując swoje techniki. Ryby łowi piękne. Przyznaję...
Pytanie jak wyglądałoby łowienie, gdyby rzekę zanęcił wcześniej dużym wiadrem pszenicy, lub pęczaku