Problem w tym, że Grę o Tron się rozumiało, że nie zaczynało się wszystko od walk i bitew, było jakby miękkie wprowadzenie. Tutaj zaś tego nie było, widz jest wrzucany na głęboką wodę. Przy czym lepsze odcinki są na początku...
Tak, teoretycznie można poprawić wiele kolejnymi sezonami, jednak zaczerpnięto sporo z głównej fabuły, więc nie wiem jak to będzie wyglądać
Lucjan - pamiętaj, że jako konsultant prac scenariuszowych do serialu pracował Sapkowski i to on właśnie powiedział, iż Wiedźmin może przebić sukces pewnego hitu HBO.
Sapkowski to swojego rodzaju 'gołodoopiec' dla Netflixa. Jako autor jest konsultantem, jednak wątpię aby miał wiele do powiedzenia. Rowling zastrzegła sobie, że zmiany scenariusza odbiegające od książki o Harrym, muszą podlegać jej zgodzie. Wątpię, aby Sapek sobie zastrzegł coś podobnego.
Inna sprawa to konsultanci. Czy wprowadzenie realiów to jest taki problem? Na przykład, jeżeli pokazuje się czarodziejów, jako takich, co bez problemów się teleportują, do tego zabierając pasażerów, to po co bronić wzgórza (bitwa pod Sodden)? Dlaczego nie użyć czarodzieja lub dwóch aby powstrzymać pochód armii Nilfgaardu, resztę zaś skupić przy wojsku, tak aby wspierali ich wysiłki podczas zbliżającej się bitwy? Tutaj czarodzieje giną, i wychodzi na to, że armia wsparcia nie będzie posiadać. Czarodzieje mieli być tymi najmądrzejszymi, tak?
I to jest problem. Brakuje tam fachowców, co potrafiliby pokazać realia, nie zaś idiotyzmy. Zerknijcie na Braveheart'a. Tam jest realizm! I co? Film zgarnia pięć Oskarów, w tym za najlepszy film i za reżyserię. Szeregowiec Ryan? Kolejne ukazanie realiów i mamy - kolejne pięć Oscarów. Obydwa filmy to wielkie sukcesy kasowe. Warto robić takie rzeczy? Jasne... Zerknijcie na Windtalkers, czy Szyfry Wojny z Cage'm. Film robiony w typowy sposób, i sukcesu wielkiego nie było, podobnie jest z Cienką Czerwoną Linią...
Dlatego warto iść w realizm, bo to przekonuje ludzi. Uważam, że Netflix popełnił sporo błędów tutaj, i to są błędy taktyczne. Mieli kasę na efekty, przegrali z fabułą. Gdyby nie świetni aktorzy, serial mógłby dostać kiepskie noty. I jakby co, wcale nie uważam Gry o Tron za rewelacyjną. Serial często ma dłużyzny, zwłaszcza środkowe serie. O wiele lepsza jest końcówka... Ale tyłka nie urywa.
Osobiście uważam, że Sapkowski ma wielki talent, i Wiedźmin mógłby być mega hitem, gdyby udało się przenieść styl Sapka na ekran. Nie udało się niestety. Dlatego ci, co nie czytali Wiedźmina, nie zrozumieją co stracili. Bo saga o Geralcie i Ciri, jest pełna humoru najwyższych lotów, seksu, walk, pojedynków, polityki - słowem jest tam wszystko. W filmie zaś tego brak. Te rzeczy nie spotykają się tam, występują osobno.
Polecam też Wam zerknąć na najlepszy odcinek serii - ten o strzydze, córce króla Foltesta. To najwierniej pokazane opowiadanie. I co? Jest najlepsze
Najmniej zmian w scenariuszu i jest git majonez. Przypadek?
Zobaczcie - wiele seriali zabijanych jest przez coraz bardziej kiepskie kolejne serie. Pamiętacie Lost? To świetny tego przykład. Każdy sezon był słabszy, teraz to normalne zjawisko. Wikingowe, Mr Robot i wiele innych... Dlatego Geralta powinno się eksplorować o wiele ostrożniej, mierząc wysoko - w najlepszy serial fantasy. Tutaj zaś się robi coś co będzie w cieniu GOT, obym się mylił.
Władca Pierścieni to tez spore zmiany w scenariuszu, jednak tam zmieniono 'szczegóły' w porównaniu do Wiedźmina. Do tego pokazanie elfów i krasnoludów, historii pierścienia, odzwierciedlenie bitew - to było genialne, choć i tam były wpadki. Jednak w Wiedźminie mamy grube zmiany, co powoduje zamęt w głowach. Nie skupiono się na postaci Geralta tak jak na Yennefer. Po co to komu? Można też przełknąć poprawność polityczną i obsadzanie czarnych w rolach rycerzy, jednak ludzie myślący nie przełkną takich rzeczy jak szturm Cintry, gdzie piechota zdobywa mury miasta a potem zamku bez żadnego problemu. Jak dotarli tak szybko pod miasto, po bitwie, nikt nie wie. Na peiechotę! Nie odpoczywali ale popędzili szturmować. Co za nonsens. Więc jak mamy takich rzeczy wiele, nałożonych na siebie, to widz traktuje to z przymrużeniem oka...
Nie wiem jak Wy, ale ja pamiętam Szeregowca Ryan'a w kinie. Po prostu wbiło mnie w siedzenie pokazanie walk. Wielokrotnie. Realizm po prostu był oszałamiający. Odgłos zbliżającego się Tygrysa, którego gąsienice wydawały na bruku charakterystyczny dźwięk, miód! To jest właśnie efekt - jak można zaskoczyć widza, jak można przenieść go w epicentrum walk, poczuć ich grozę, strach żołnierzy po obydwu stronach. Tutaj tego niestety nie ma.
Kiedyś, oceniano gry komputerowe w polskich pismach poprzez dodatkową ocenę, jaką była 'miodność'. A więc ogólnie frajda z gry
Tutaj, Wiedźmin nie zebrałby wielkich not w tej kategorii, pomimo dobrych efektów i gry aktorskiej głównej obsady. I to jest właśnie problem. Bo o miodność chodzi. I odnosi się to do wyniku finansowego filmu czy serialu.