Wciąż nie mam szczęścia do ładnego bonusa
Tak czy inaczej, ostatni weekend był dość przyjemny. Trochę z opóźnieniem wstawiam, bo lada chwila kolejny weekend, no ale.... Chciałem się pochwalić, bo radocha była
Ryby w miarę współpracowały, ale zanim zaskoczyłem o co im chodzi- miały fory
Łowisko stowarzyszenia, a jakże.
Miśki nadal pływają i pławią się pod wyspą z pogardą
Jeszcze będzie okazja, któregoś przekonać do brania hehe.
Miejscówa całkiem zacna, jedna z moich ulubionych.
Mniej więcej do 8-mej ryby kręciły się od 25 do 40 metra. Nieco później przeniosły się pod wyspę, gdzie najlepiej lokować zestaw w okolicy 75m. O ile "ręką Boga" dawałem radę dorzucić, to drugi zestaw jednak był ok 10m bliżej (tak domniemam), więc i brań było mniej. Niestety, mimo dopałki w drennanowskim Method Feederze, przelotki nie grzeszą średnicą i hamują trochę, to skraca zasięg.
Brań sporo.
Spinek tylko kilka, najbardziej szkoda "czegoś większego" i ładnego leszcza, który wypiął się przed podbierakiem - chyba nie chciał zrobić sobie fotki
Trochę leszczy 35-45cm, jeden ponad 50 się spiął przy podbieraku- jak już wspomniałem.
Parę krąpi też zassało przynętę.
Wpadły 2 linki, jeden "trzydziestaczek", drugi ok 45cm, więc już całkiem całkiem.
Jeden amurek 62-63cm. Zachował się jak więksi bracia- na widok podbieraka "strzała" w drugą stronę
Przeważał karp "handlówka", czyli taki 40-50cm. Wpadło kilka bardziej godziwych 50-60cm. Pod koniec łowienia jedna spinka większej rybki po kilku minutach holu, oraz mini-misiaczek 68-69cm (na środku drugiego "zdjęcia").
Strasznie opasły, myślę że ok 6-7kg. Do samego końca byłem przekonany, że to jesiotr. Podobnie walczył, odjeżdżał, wychodził pod powierzchnię- holowałem go więc nisko.
Szansa była na coś porządniejszego, ale kajakarze wypłynęli po 11-tej na trening, który trwa zazwyczaj 30-45min. Trochę mnie to dziwi, bo chłodniej było, pochmurno trochę i przelotnie padało, cóż...
Tak wiem, ryby bez maty
Żadnej nic się złego nie stało, część lądowałem też na trawce- skleroza nie boli