Nikt nikomu do portfela nie zagląda ale... Sonu chce 40zł za 2kg. Za 40zł to ja kupuje 6kg Trapera i mam zapas na pół sezonu jak nie cały. I też łowie, nie wracam (tzn nie zawsze ) o suchym kiju. I nie czuję się gorszy I niech nikt nie wmawia, że mączki rybne to "pewniak", a zwykła spożywka "dopalona" kukurydzą i pinką to "lipa i gwarancja bezrybia" na litość boską...
Według mnie popełniasz pewien błąd. Zanęty na mączkach są droższe z wiadomego powodu. Więc porównania do Trapera nie są trafne. Dacią przejedziesz Europę, podobnie jak Mercedesem, nie znaczy to jednak, że należy wybrać Dacię, bo jest trzykrotnie tańsza
Według mnie zbyt wiele osób widzi w zanętach klucz do łowienia ryb. Zanęta to tylko jedna ze składowych prowadzących do sukcesu, o wiele bardziej liczy się taktyka i technika. Jeżeli mamy na wodzie spore leszcze, to trzeba umieć je zwabić i utrzymać, a nie uzyskuje się tego samą zanętą bynajmniej. Trzeba odpowiednio do tego podejść. Bardzo ważne są na przykład dodatki - takie jak ziarna, pellety czy robactwo.
Mieszanki typu MMM to wg mnie najlepszy towar jaki możemy zaofiarować rybom. Nie zagwarantuje on jednak najlepszych wyników, tak jak najlepsze paliwo nie da wygranej w wyścigu samochodowym. Jeżeli mamy do czynienia ze stadem leszczy i nęcimy mało, z małą ilością dodatków lub bez nich, to czy można liczyć na zatrzymanie stada na dłużej? Oczywiście, że nie. Trzeba odpowiednio 'sypać' aby łopaty nie odpływały, ewentualnie aby chętnie wracały w to miejsce. Dlatego polskie podejście a takie angielskie jest tak różne, bo oni mają ryby a my nie. Angole szukają sposobu na jak najlepsze wykorzystanie taktyki, miksu, nabijają wynik, w polskich realiach PZW zadowalamy się kontaktem z większą rybą. Ale już na komercjach zauważyć można wyższość mieszanek na mączkach. Dlaczego więc ryby w PZW miałyby reagować inaczej?
Dlatego warto zawsze mieć zdrowe podejście do tematu i nie spodziewać się cudów. Bo ja nie wierzę, że przejście z Sonu na Dynamite, czy na odwrót da jakieś wielkie efekty, co innego przejście z Trapera na Sonu. Tu już różnice mogą być widoczne.
Ogólnie można wyróżnić kilka taktyk nęcenia:
- chybił-trafił, czyli rzucamy w jedno miejsce przypadkowo i czekamy na branie,
- nęcenie punktowe pozytywne, polegające na wprowadzeniu w dane miejsce sporej ilości 'paszy', za pomocą kul, koszyka, czy spomba,
- nęcenie punktowe negatywne, adekwatnie do powyższego różniące się mała ilością wprowadzonej paszy,
- nęcenie punktowe polegające na częstych zarzutach, budujących 'miejscówkę'.
To takie przybliżenie. I teraz prosta rzecz - w zależności od warunków, rodzaju wody i ryb w niej występujących, ta sama mieszanka może się sprawdzać doskonale jak i w ogóle. Do tego jest też coś takiego jak 'dzień konia', czyli idealne warunki pogodowe, gdzie łowi się masę ryb, na skutek dobrego ciśnienia, wiatru etc, powodującego, że ryby intensywnie żerują i są mało ostrożne. Dlatego trudno budować wnioski na podstawie kilku wypraw. Do tego inaczej się sprawi ten sam miks wczesną wiosną, gdy woda ma temperaturę 5 stopni, inaczej gdy ma 18 w takim czerwcu. Na Milton Lake złowiłem swojego razu około 80-90 ryb, z tego 49 linów. Wątpię abym kiedykolwiek pobił ten rekord. Po prostu miałem dzień konia i trafiłem w miejsce, niekoniecznie zawdzięczam wszystko miksowi
I jeszcze jedno. Zbyt wiele osób przywiązuje wagę do zawodniczych taktyk jakie stosuje taki Górek. Jeżeli nie ma presji i zawodów, nie musimy tak komponować zanęt! Podejście wyczynowe ma na celu osiągnięcie jak najlepszego wyniku w zawodach, podczas bardzo silnej presji. Jak tej nie ma, nie trzeba stawać na rzęsach, bo ryby reagować będą inaczej. Dlatego osobiście nie używam w ogóle ziemi lub glin, bo to samo mogę osiągnąć stosując mniejsze rozmiary koszyków, wprowadzając mniejsze ilości 'towaru', nie muszę czegoś mieszać dodatkowo, transportować i tak dalej. Nie uważam oczywiście tego za złe podejście (ziemie i gliny), bardziej łowię na wodach zasobniejszych w ryby i nastawiam się na spore sztuki - stąd nie muszę kombinować. I zapewne łowiąc w Polsce robiłbym podobnie
Taki koszyk Drennana - najzwyklejszy i najlepszy w swoim rodzaju (open end feeder), ma 4 wielkości i różne gramatury, więc koszykiem mogę się dopasować do warunków.
Jako, że ostatnio startuję w zawodach klubowych, kupiłem kilka zanęt do sprawdzenia, i wg mnie Sonubaits ma bardzo szeroką ofertę, i jest na topie jeżeli chodzi o jakość i ilość. Jednak nowe zanęty wcale nie są jeszcze lepsze od tych co są od dawien dawna. Wręcz kombinacje z ochotkami czy białymi powodują mocne rozczarowanie. Tym bardziej upewnia mnie to w przekonaniu, że liczy się prostota i umiejetność dopasowania się do łowiska, pory roku, warunków. Nie trzeba cudów wianków aby mieć wyniki. Nie warto jednak tez wpadać w sidła oszczędności. Lepiej mrozić pozostałości niż kupować taniznę. Na ten przykład w UK pojawiła się nowa seria zanęt Daiwy z Willem Raisonem (Advantage) na opakowaniu. Jednak zerknięcie na skład gołym okiem upewnia mnie, że cena 4 funtów za kilo nie jest żadną okazją. Mieszanki te raczej nie są lepsze od bogatych miksów z Sonu czy Bait-techa, pachną tanizną i lekko takim Traperem
Grę ma robić Daiwa i Will Raison. U mnie to nie zadziała. Bo wiem doskonale, że kilo mieszanki Adantage nie równa się do Swim Stima czy takiego MMM. Tam jest masa taniego wypełniacza, tutaj go brak
Dlatego o wiele lepiej kupić taki MMM i dwa kilo zanęty taniej z Trapera czy innej Niwy i zmieszać, niż mieć 4 paczki zanęty z Daiwy. W ten sposób sporo oszczędzamy (30-40%) i mamy bardzo dobrą mieszankę