Jedna z moich ostatnich wypraw wędkarskich do najprzyjemniejszych nie należała.
Dosiadł się do mnie bowiem pewien "wędkarz". I to nie byle jaki.
Postaram się nakreślić tu jego portret, choć moje zdolności pisarskie zapewne nie oddadzą wiernie rzeczywistości.
W pewnym momencie zaprzestałem łowienia (nie dało się) i postanowiłem w celu złagodzenia swojej irytacji podejść do całej sytuacji w sposób doświadczalny. Włączyłem w telefonie dyktafon i zacząłem prowadzić wywiad z łowiącym obok człowiekiem. Nagranie jest bardzo długie (ponad 2 godz. materiału) i muszę je obrobić w odpowiednim programie. Wtedy powrzucam tu może pewne jego części. Póki co postaram się opisać ten wywiad. Zastanawiałem się czy wypowiedzi tego pana pisać gwarą śląską oraz czy umieszczać te wszystkie wulgaryzmy. Doszedłem jednak do wniosku, że nie jestem specjalistą od gwary, więc pewnie mój zapis byłby niepoprawny językowo, zaś wulgaryzmy musiałyby się pojawiać co drugie słowo. Tak więc wypowiedzi owego osobnika będą zapisane w sposób mocno wygładzony i poprawny. Pozostaje tylko nasza wyobraźnia. Niech wyobraźnię tę pobudzi dodatkowo krótki fragmencik tego nagrania, który wyciąłem z samego początku pliku dźwiękowego. Łatwej będzie można sobie zobrazować z kim mamy tu do czynienia. Proponuję zwiększyć głośność, bo nagranie jest w warunkach polowych. Fragment zaczyna się w momencie, kiedy wędkarz kończy obierać ryby nad wodą.
Link do pobrania mp3Wypowiedzi "wędkarza" zapisałem kursywą.
Osobnik urodzony w 1960 roku. Od 16 lat na emeryturze górniczej. W uchu kolczyk. Na szyi tatuaż. Na ręce złoty (lub w kolorze złotym) zegarek, na palcu złoty sygnet, na drugiej ręce złota bransoletka.
Dwie wędki wywiezione zdalnie sterowaną łódką na szczupaka. Trzecia to bat, którym łowił żywce. Stoliczek, fotel, kawka, ciasto, kanapki, czteropak.
Człowiek ten złowił dwa okonie na bata. Jeden miał 27 cm, a drugi 15 cm. Obrał oba te okonie nad wodą, demonstrując mi jak obiera się okonie.
Ryby zawsze obieram nad wodą, żeby nie robić sobie w domu bałaganu. Flaki wyrzucam do wody. Przebijam pęcherze pławne, żeby poszły na dno. Łuski spłukuję wodą, żeby nie śmiecić na brzegu. Tym oto przyrządem mogę szybko obrać dużą ilość okoni. Ostatnio w miarę szybko udało mi się obrać ok. 80 okoni po 15 cm. Są one bardzo smaczne. Można je smażyć w całości. Łeb podczas jedzenia można odrzucić, zaś ogon schrupać jak frytki. Gdybym złowił tylko tego jednego okonia 15 cm, to bym go nie wziął, ale 27 + 15 cm to już będzie co zjeść.Jak pan łowi sandacze?Zwykle wybieramy się z kolegą na Otmuchów lub Turawę. Ja zawsze biorę ze sobą nad wodę 8 wędek. Nawet teraz mam 8 sztuk. Jeśli jest możliwość, to stawiam 4 wędki. Dwie wędki zawsze mam takie stare. Córka pracuje w Lidlu i tam co jakiś czas zostają im kołowrotki, których nie sprzedano. Wtedy mogę je dostać za złotówkę. Uzbrajam takie wędki i stawiam je w trzcinach. W razie kontroli mówię, że to nie moje.
Jednak ważne jest też, żeby rozstawić sznury. Mamy zawsze dwa sznury. Trzeba wybrać dobre miejsce w trzcinach, żeby przypadkowy wędkarz nie zwinął sznurów. Wywozimy je w nocy. Na każdym jest 30-40 przyponów z żywcami. Ściągamy po 2 dniach.Dużo pan łowi sandaczy?Dość dużo. W zeszłym roku w jedną tylko noc złowiłem 18 sztuk. Najmniejszy 3 kg. To było w grudniu. Kiedy je nad wodą rozciąłem, to wyszło z nich wielka ilość ikry. Trochę mi nawet się ich żal zrobiło. Pomyślałem, że tyle ikry z nich wychodzi i się zmarnuje. No ale przecież nie wypuszczę sandacza 3 kg. Musiałbym być głupcem. W zeszłym największego ponad metr złowiłem. Taki ok. 10 kg.Lubi pan jeść sandacza?Bardzo lubię. A co robisz z łbami sandacza? Pewnie wyrzucasz? Nie wiesz zapewne, że najlepsze mięso sandacz ma na policzku. W obrębie policzków znajdują się takie przestrzenie wypełnione mięskiem. Musi to oczywiście być sandacz większy, żeby opłacało się je rozkroić. W tych policzkach znajdują się cienkie płatki wyjątkowo delikatnego białego mięska pozbawionego ości. Rarytas. Zawsze te płatki daję wnuczkom.A jak pan łowi karpie?Ja mam dużo czasu, bo od 16 lat jestem na emeryturze. Łowię zawsze w tygodniu, bo uważam, że w weekend nich łowią ci, co pracują. Normalnie nie jeżdżę częściej niż 4 razy w tygodniu. Jeśli jednak nadejdzie dzień, że karp bierze, to wtedy zaczynam siedzieć codziennie. Nie odpuszczam dopóki nie skończą się brania. Wtedy siedzę nawet w weekend. Jeśli jest konkurencja, to dzwonię do kolegów, którzy pomagają mi zajmować miejsce. Wymieniamy się wtedy. Jeden schodzi, a drugi wchodzi. Mogę tak łowić przez wiele dni.Zapomniałem dodać, że jegomość ten przyjechał na ryby ze swoim zięciem. Zięć chyba wiedział czym grozi wędkowanie z tym człowiekiem i poszedł na sam koniec jeziora. Przychodził tylko od czasu do czasu i zdawał relację. Poinformował, że złowił szczupaki 48 oraz 49 cm i je wypuścił.
Niestety, ten zięć taki jest. Takie szczupaki, to ja już bym dawno wziął. 48 i 49 to przecież miara! Pod buta go i już ma miarę. Powiem panu, że ja wezmę każdą rybę, która ma powyżej 40 cm. Mniejsze oczywiście też biorę, ale mówię o tych większych, co mają większy wymiar. Ryba 40 cm to już jest spory kawałek mięsa.
Zięć tak niby te ryby wypuszcza, ale nie zawsze. Jeździ łowić kropki na Białą Przemszę. I tam to on już żadnemu nie przepuści i bierze wszystko, bo tak lubi pstrągi.Kto pana nauczył zastawiać te sznury?Kłusować nauczył mnie mój przyjaciel Andrzej. Prezes naszego koła PZW. Nie tylko sznury zakładam. Ostatnio łowiłem też w stawie hodowlanym. Staw bardzo dobrze zabezpieczony, ale ja znalazłem sposób. W nocy parkowałem auto dość daleko od zabudowań i stawu. Szedłem dalej pieszo i wiedziałem gdzie mogę przejść pod ogrodzeniem. Masę karpi stamtąd wyciągnąłem.Niebawem cisza przedwyborcza, prawda?Cisza. Wędkarz milczy.No bo w niedzielę wybory.Ja Ci powiem, że mam to w ch... Jak żyję, to jeszcze nigdy nie głosowałem.A jak pan ocenia sytuację w PZW?Koło ch... mi to lata.Nie uważa pan, że ryb jest coraz mniej i potrzeba zmian?Ja tam swoje zawsze złowię. Złowiłem w życiu i nadal łowię dużo ryb. Nie interesuje mnie to.A co sądzi pan o sieciach rybackich na wodach PZW?Ch... mnie to obchodzi. Ja tam swoje złowię.Co pan sądzi o straży rybackiej?Społeczniaki to pionki. Mogą mi skoczyć. Kiedyś taki jeden przyszedł do mnie i chciał mnie sprawdzić. Powiedziałem mu, że sprawdzić to może swoją żonę czy się nie nie kur..i. Żeby mnie sprawdzić, to musi ich być dwóch. Sam nie może mnie sprawdzać. Ale na przykład ja mogę sprawdzić drugiego wędkarza. Bo każdy wędkarz ma prawo sprawdzić drugiego wędkarza. Ale Straż Państwowa to co innego. Raz jak mnie przyszli w nocy sprawdzić, to się przestraszyłem. Mieli kominiarki, broń i psy. To już poważna sprawa.A gdyby tak PZW zabroniło zabierać ryby, to łowiłby pan nadal?Ku... To po chu.. miałbym łowić?! To bym wolał sobie whisky kupić.Lubi pan Whisky?Tylko takie pijemy z żoną. Na wczasach tylko whisky!A jak panu się żyje w Polsce?Ja nie narzekam. Bardzo dobrze mi się tu żyje. W tym roku skończę 55 lat. Od 16 lat jestem na emeryturze, bo poszedłem na tę wcześniejszą górniczą. Miesięcznie biorę 3600 na rękę. Żona pracuje po 12 godzin dziennie. Mówię jej, żeby już nie pracowała tyle, bo przecież mamy sporo pieniędzy, ale ona lubi pracować. To jej sprawa. Dużo podróżujemy. Zwiedziliśmy już cały świat. Kanary, Egipt, Turcja, Tunezja, Teneryfa, Maroko, Japonia, Stany, Francja. Za tydzień też wylatujemy do Austrii. A i tak zawsze te 40 tys. się rocznie odłoży. Tak więc żyje mi się bardzo dobrze.
Nie rozumiem dlaczego młodzi wyjeżdżają z tego kraju.A jak pańskie zdrowie?Na zdrowie nie narzekam. Czuję się świetnie.Przez cały czas obserwowałem tego człowieka i odniosłem wrażenie, że to człowiek prosty, beztroski, nieskażony głębszym myśleniem. Od 39 roku życia na emeryturze. Takie duże dziecko, które spełnia swoje zachcianki. Dzwonił kilkukrotnie do żony do pracy. Czule się do niej zwracał, jakby dopiero co się poznali. Uważa, że jest bardzo dobrym i troskliwym mężem, ojcem i dziadkiem. Czyli dbałość jedynie o siebie i swoje gniazdo. Szalenie niski poziom świadomości obywatelskiej.
My tu na forum dziwimy się, że tak mało wędkarzy podpisało petycję "STOP sieciom w PZW". Nie zdajemy sobie chyba jednak sprawy, że MY ze swoimi poglądami stanowimy ułamek, promil, pyłek w wędkarskiej społeczności. Reszta to ludzie, którzy swoją postawą zapewne bardzo nie odbiegają od opisanego przeze mnie portretu.
Przykre to. Takie sytuacje sprawiają, że odechciewa się jeździć nad wodę.
Czy z takimi obywatelami możliwe jest organizacja zdrowego wędkarstwa? Co więcej, czy z takimi obywatelami możliwe jest stworzenie porządnego państwa?
Oczywiście zapraszam kolegów do dyskusji