W czwartek wybrałem się nad odrę. Nie łowiłem białej ryby.
Zastałem bardzo niski stan wody. Pomimo pracującego dnia zaskakująco mało było wędkujących. Zaledwie jedno auto z sąsiedniego województwa i jeden miejscowy. To bardzo ciekawy i piękny odcinek rzeki. Nawet w tygodniu kilku wędkujących to była przed laty norma. Bardzo niewiele też było śladów pozostawionych przez wędkarzy. Choćby zarośnięta, mało wyjeżdżona droga.
Łatwo się domyśleć że ryba "nie bierze".
Wspominałem o niskim stanie wody. Z pewnością w czasie niżówek ryba odbija w nurt i jest trudniej dostępna.
Jednak ten niski stan wody odkrył chyba główną tajemnicę coraz to trudniejszego wędkowania w "mojej" odrze w ciągu kilku ostatnich lat. TO OGROMNA ILOŚĆ SKORUPIAKÓW.
Kamienie położone niżej w wodzie są dosłownie gęsto oblepione głównie racicznicami. Nie wiem ile ich może być w przeliczeniu na jedną zatokę, ale myślę że spokojnie trzeba to liczyć w setkach kilogramów. Jest ich olbrzymia ilość.
Wiem że na innych odcinkach odry już kilka lat temu istną "plagą" były małże. Dziesiątki kilogramów padłych małży na jedną główkę widział kolega przy bardzo niskim stanie wody.
To jedynie skorupiaki. A najpewniej w wodzie jest także mnóstwo innych stworzeń, których nie widzimy.
Znam odrę od około 30 lat. Skorupiaki owszem zawsze były tutaj obecne, jednak w ostatnich latach jest ich wielokrotnie więcej niż dajmy na to 20 lat wstecz. Istna eksplozja.
Myślę że teraz odrzańskie ryby mają ogrom naturalnego pokarmu i to głównie jest przyczyną generalnie słabych brań w okresie od wiosny do jesieni.