@Opos
Oczywiście każdą sytuację należy traktować indywidualnie. Ja jednak nie podchodzę aż z taką samokrytyką i w następnych linijkach postaram Ci się napisać dlaczego.
Od kilku lat mieszkam w rynku jednego z mniejszych dolnośląskich miast. Mieszkanie w rynku daje mi możliwość do wielu ciekawych obserwacji.
Jednym z takich zagadnień jest właśnie działalność zarobkowa osób "żebrzących" w moim mieście.
Tak na prawdę u mnie są to 4 osoby notorycznie się wymieniające. Nie wiem czy w inne dni gdy nie ma ich na moim rynku są w sąsiedniej miejscowości czy nie. Fakt faktem, że na swoim fachu zarabiają dość dobrze, a i nie są przy tym całkowicie uczciwi.
Jest na przykład chłopak, który mieszka z bratem dwie ulice ode mnie. Chodzi po rynku i prosi ludzi aby mu kupili rano bułkę słodką dla siostry do szkoły a po południu wędlinę do jedzenia bo on strasznie głodny jest. Zaznacza od razu że nie chce żadnych pieniędzy. Chłopak siostry nie ma, mieszka jak już napisałem z bratem w budynku w którym melinę mają miejscowe żulki. Jeśli ktoś faktycznie kupi mu coś do jedzenia to on to zawozi (nagle widzę go na rowerze) i im sprzedaje za pół ceny. Często jednak zdarza się, że komuś nie chce się wchodzić do mięsnego po kawałek kiełbasy bo trzeba postać w kolejce koło 10 minut. Chłopak dostaje 2zł czasem 5zl a czasami jeszcze więcej. Ponieważ w marcu urodził mi się drugi syn i często, baaaardzo często jestem z nim na spacerze widzę, że chłopak w ciągu 10 minut potrafi dostać od 3-4 osób jakiś pieniądz. No w porządku ktoś powie. Ale jakie było moje zdziwienie gdy schodząc z rynku zobaczyłem jak ten delikwent gra na automatach w pobliskim casynie (akurat ktoś zostawił drzwi otwarte a ja przechodząc zobaczyłem charakterystycznego jegomościa w środku). Tak nie zachowuje się osoba, która non stop jest głodna i prosi tylko o jedzenie dla siebie i rodziny.
Innym przykładem jest starsza pani, która tutaj dla odmiany, prosi tylko o pieniądze, a jeśli jej zaproponujesz, że kupisz coś do jedzenia to wyklnie Cię do 3 pokoleń w przód. Mojej żonie powiedziała "żebyś się k#$@a udławiła swoim żarciem". Z resztą słyszę jej teksty przynajmniej raz w tygodniu i w sumie nie wiem czy się śmiać z tego czy ma mi być żal ludzi którym takie rzeczy mówi a którzy z dobrej woli proponują jej pomoc.
Jest jeszcze jedna starsza pani i jeden starszy pan ale oni nie zbierają aktywnie. Siedzą tylko pod wyżej wymienionym mięsnym i tam proszą aby im coś kupić. Na rynku jest wiele sklepów spożywczych, są 3 warzywniaki, 2 żabki, parę pomniejszych samoobsługowych sklepów. A oni stoją tylko pod najdroższym mięsnym z najdłuższą kolejką. Jak myślisz, dlaczego? Jak myślisz dlaczego spotkałeś tą panią akurat pod znanym fast foodem?