I znów się łezka w oku kręci
. Pamiętam pierwsze artykuły P.Mroczka w WW (gdzieś w połowie lat '90) o metodzie włosowej, które łykałem jak pelikan. Nie mogłem zrozumieć jak można złowić rybę na przynętę, która nie jest nabita na haczyk, albo jak można z premedytacją (i dużą dawką cierpliwości) nastawiać się na selektywne łowienie karpi. Na debiut w prawdziwym karpiowaniu przyszło mi czekać do jesieni 2004 i była to zajawka, która z małymi przerwami trwa do dziś. Później były inne "epokowe" odkrycia jak pellet, metoda (wersja karpiowa, protoplasta dzisiejszej odmiany), nęcenie rakietą czy później przy pomocy łódki (której notabene do dziś nie posiadam
). Fajne wspomnienia...
.