Piszę tylko o tym, że 'romantyczność' w wędkarstwie to opcja zależna indywidualnie od każdego z nas. Chęć bycia skutecznym zaś, to nic złego i nie stojąca w ogóle w sprzeczności z takim czymś. Ja myślę, że dobrze jest nie wprowadzać tutaj jakiegoś podziału. Bo dla wielu z nas najlepsze będą sesje kiedy połowiliśmy bardzo dobrze. Cos takiego zapada w pamięć, i za lat 10-15, może być czymś, za czym się tęskni.
To nie jest "atak" na twoją wypowiedź, ale tak a mała dygresja:
Hmm ....kiedy połowiliśmy dobrze zostaje w pamięci,... otóż tak nie do końca.
Miałem fajny dzień w Grębowie w zeszłym sezonie, gdy byliśmy na całorodzinnym wyjeździe, czyli ja, Żona i dwie córeczki.
Połowiłem bardzo fajnie bo złowiłem bodajże 11 karpi od 3 do 6 kg.
Fakt ten pozostał mi w głowie tylko przez to, że byłem z moimi kobitkami.
Dla mnie osobiście najlepszym sezonem i tak pozostanie ten, gdy złowiłem 4 karpie i trzy amury na wodzie PZW przez sezon.
Fakt największy był amur 13,2kg,..... ale to przez sezon, gdy włożyłem w to tyle pracy i zanęty, że szok.
Tak naprawdę to nie wiem w jaki sposób opisać "co mi w duszy gra".
Napiszę tak: Jestem romantykiem wędkarskim, bo te parę ryb, złowionych w zapracowany sposób, z wisienką na torcie w postaci mojej największej dotychczasowej ryby, ma w moim serduszku większą wartość niż parenaście sztuk jednego dnia na komercii.
Jest drugie dno tego mojego pisania.
Drugi raz, nie chciałoby mi się spędzić tyle czasu nad wodą i tak się przykładać, szukać błędów i takie tam.
Co zostaje to sam fakt, że w dobie początków kulek proteinowych i zestawów dałem radę coś tam wypracować.
Największą nagrodą był komentarz kolegi po złowieniu amura:
"Należało ci się, ale przesadziłeś z wielkością"!
Na komercję troszkę "podpuściło" mnie też to forum!
Posty typu "Czerwiec podsumowanie początku sezonu: 200 karpi...."
Godzę się na to, bo też lubię połowić, ale z romantyzmem to ma mało wspólnego.
Sprzęt to tylko narzędzie, jak samochód.
Jednego stać na taki, drugiego na inny, a to jak się jeździ i tak weryfikuje trasa ....