Jest prosta metoda na to aby pewnych ryb nie było w hipermarketach.
Skoro w polskich wodach brakuje szczupaka, który regulowałby liczebność populacji płoci, krąpia, leszcza, uklei itd, przez co kormoran zastępuje go w roli drapieżnika ostatniego w łańcuchu pokarmowym, można zakazać handlu szczupakiem
I problem częściowo znika. Ja nie słyszałem na przykład o tym, aby ktoś musiał jeść szczupaka. Smażalnie na Mazurach to też nie szczupak...
Podobnie można zrobić z innymi gatunkami...
Jeżeli nie da się tego zrobić prawnie, zawsze jest metoda nacisku. Jeżeli stowarzyszenie ma 100 000 popierających ich członków, to można spróbować porozumieć się z kierującymi sprzedażą w Auchan chociażby. I poinformować ich, że jeżeli będą sprzedawać szczupaki, to żadna z osób stowarzyszenia kupować tam nie będzie, a nawet będą pikiety przeciwko takiemu hipermarketowi. Jestem pewien, że zadziałałoby to bardzo dobrze, bo na szczupakach z marketu siana żadnego się nie robi.
Tak w ogóle - to hipermarkety zdzierają skórę z dostawców, i oferują bardzo niskie ceny. POłów takiego szczupaka może okazać się wtedy nieopłacalny.
Podobnie może być z leszczem, płocią, okoniem. Niech zostanie kilka innych ryb 'handlowych'. Jeżeli wyeliminuje się taki towar z handlu, to i kłusownictwo się zmniejszy.
A jak pani Stasia będzie sobie chciała zjeść rybkę, to niech sobie kupi inną. Bo pewne ryby trzeba chronić. Tak jak pani Stasia nie kupi steka z żubra (może kupić tekę Żubra lub zgrzewkę jak już) czy pasztetu z bobra, bo zwierzęta sa pod ochroną, tak może zrezygnować ze szczupaka czy lina na rzecz pstrąga z hodowli lub karpia. Ryb się jej nie zabierze, da po prostu inne