Co raz mniej rozumiem:
"Coraz" jednak bardziej pasowałoby do wykształciucha z naukowymi aspiracjami
1. Chodzi o to, że jeżeli/dopóki nie posiada się stopnia/tytułu naukowego, raczej nie wypada obnosić się na forach ze swym naukowym statusem celem przydania powagi swym opiniom.
2. Fantazją jest sugestia, jakoby obecność komercyjnych "rybaków" była nieodzowna dla efektywnej kontroli i ochrony wód/rybostanu. Nie jest nieodzowna, o czym poucza nas choćby przykład Czech.
3. Nie ma tu żadnego "uproszczenia" ani krzywdzącej generalizacji, bo mowa jest o lokalnie destruktywnej roli. Jeżeli Pan Rybal neguje takową rolę, sugerujemy konsultację u rybackich doktorów Czarkowskiego i Kuprena, którzy potwierdzają istnienie "nieuczciwych i krótkowzrocznych użytkowników rybackich" oraz przyznają, że "nieodpowiedzialnie prowadzona, niezrównoważona komercyjna gospodarka rybacka miała znaczny udział w degradacji ekosystemów wodnych, często doprowadzając do wyginięcia lub zaburzenia struktury lokalnych populacji ryb".
4. Pan Rybal nie może się zdecydować, czy czeska branża rybacka kwitnie (bo "dwie szkoły średnie rybackie, studia rybackie, instytut rybacki, a rybacy są służbą mundurową"), czy raczej ledwo zipie (bo "rybactwo uprawiane jest na tak małą skalę, że praktycznie nie ma żadnego znaczenia", a rybaków jest czterech).
5. Pan Rybal oskarża wędkarzy wypuszczających ryby o "dręczenie" - nie da się "dręczyć" organizmu pozbawionego odpowiedniego potencjału w zakresie doznawania bólu/cierpienia, więc Pan Rybal przemyca założenie, które można zasadnie uznawać za mit z neurofizjologicznego/neurobiologicznego punktu widzenia (popartego stosownymi badaniami eksperymentalnymi).
6. Szkoda - liczyłem, że od współautora dzieła "Rybactwo śródlądowe w Unii Europejskiej" dowiem się, czym dokładnie zajmuje się owych 1276 brytyjskich rybaków i jak ma się ichniejsza gospodarka rybacka do "racjonalnej gospodarki rybackiej" na polską modłę.