Już kiedyś wspominałem, że już przeszło 10 lat temu, tutaj bardzo popsuło sie karpiowe towarzystwo. Znaczna część parała się karpiarstwem tylko dla wędkarskiego prestiżu. Pasji było w tym nie wiele. I jeszcze to okazjonalne-dość częste zabieranie ryb.
Uciec, i łowić karpie indywidualnie, było mi trudno. Nad większością wód pojawiali się karpiarze. A i dużych karpi ubywało...Można było włożyć wiele trudu w wytropienie ryby, przygotowanie łowiska, a prędzej czy później i tak ktoś nas namierzy i zepsuje łowisko.
Ale karpiowanie to piękna sprawa. Uwielbiałem polowania w możliwie dzikich, i raczej niewielkich wodach. Kilka-max kilkanaście hektarów. Trafiały się prawdziwe uroczyska. I te spekulacje, ile karpi tam może być, jakie duże, kiedy pierwszy raz zarybili...
No i oczywiście zasiadki. Te wieczory i poranki, spławy i wyskoki wielkich ryb...Ehh, to jest klimat. Magia.
Ogólnie nabrałem ogromnego szacunku do tej ryby. Duży karp, to bardzo inteligentna ryba...Wręcz myśląca. I prawdziwy król akwenu.
Choćby teraz przypominam sobie jedną z zasiadek, nad cudownym małym jeziorkiem, w którym wytropiliśmy wielkie karpie..15-30kg. Nie było tam absolutnie żadnych karpiarzy. Byliśmy pewni że sukces to tylko kwestia czasu.
Wędkowaliśmy przez weekend. Zupełna cisza. W poniedziałek rano planowaliśmy powrót. Ale jak rano kolosy zaczęły się spławiać w naszym łowisku...O matko.
Kolega "musiał" wracać do domu, bo przyjeżdżała do niego rodzina aż z niemiec
...Ale jak zobaczył te spławy, krótki konkretny telefon do żony, że bez gadania zostaje do wieczora
Ale do wieczora na cztery wędki nawet kontaktu z karpiem nie mieliśmy..Najpewniej jakiś błąd...Ale te wielkie karpie są niezwykle cwane i ostrożne.
Było tych pięknych przygód... Szkoda że wędkarstwo karpiowe tak mocno na moim terenie się popsuło. Może kiedyś...zobaczymy