I. Bardzo ciekawy wpis Darku. Do podwyżek się nie odniosę (ogólnie jestem za, a nawet przeciw
), bo nie mam czasu na uzasadnianie swojego stanowiska. Odniosę się do pojęcia rybactwa.
Piszesz, że „polski problem nie leży więc w samym nazewnictwie, lecz, z jednej strony, w poprawnym posługiwaniu się terminami „rybactwo”, „rybacki” itd., z drugiej strony, w jednolitym traktowaniu wszystkich gałęzi rybactwa i podporządkowaniu ich przemysłowo-przetwórczemu wykorzystaniu wód – czyli działalności, którą potocznie nazywamy rybactwem”
Osobiście uważam, że polski problem leży już w samym nazewnictwie. Skupię się na regulacjach prawnych, bo na tym się znam
Nie można więc za każdym razem przenosić potocznego znaczenia danego pojęcia na grunt przepisów. A my wszyscy wędkujemy w oparciu o określone przepisy. Tak samo jest z rybakami. Oni też funkcjonują w oparciu o przepisy. Wszyscy żyjemy wśród nakazów i zakazów z góry nam narzuconych przez państwo. Tak było już od niepamiętnych czasów i tak dalej będzie.
Pierwszy lepszy przykład to np. ten co rozumiemy pod pojęciem "człowiek" (w przypadku nauk biologicznych), a co rozumiemy pod pojęciem „człowiek” na gruncie prawa np. karnego. Tu jest olbrzymi dysonans np. tego od kiedy w ogóle możemy mówić o człowieku.
Kolejny przykład art. 275. § 1 kodeksu karnego „Kto posługuje się dokumentem stwierdzającym tożsamość innej osoby podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2” Biorąc pod uwagę potoczne znaczenie słowa „posługiwać się” chyba każdy ma wyobrażenie o tym, co ono oznacza. A co gdy idziecie na pocztę z awizem dla żony i dajecie pani z okienka do rąk dowód osobisty żony. Przecież posłużyliście się dowodem osobistym żony, aby w jej imieniu odebrać list? Poniesiecie odpowiedzialność karną, czy też nie?
Czy jak znajdziecie kartę do bankomatu i zapłacicie sobie tą kartą zbliżeniowo w sklepie, to dopuszczacie się wówczas kradzieży z włamaniem dokonując transakcji zbliżeniowej wbrew woli jej posiadacza, czy też nie? Przecież wszyscy wiemy co to jest „włamanie”
Taka kradzież jednak będzie kradzieżą z „włamaniem”. Widzimy chyba różnicę w znaczeniu potocznym słowa „włamanie”.
Gdyby wszystko rozpatrywać w zakresie potocznego znaczenia to mielibyśmy totalny chaos w regulacjach prawnych w przypadku podciągnięcia pod dany przepis sytuacji „żywcem” wziętej z życia. Wszędzie się mówi, że prawo musi być proste. To jest mit. Prawo nie było proste już w czasach starożytnego Rzymu. Sorry u rewolucjonistów było zawsze proste – „winien” i szybko do piachu.
Dlatego też uważam, że nie można przenosić potocznego znaczenia słów rybak, wędkarz na grunt przepisów. A to jest w tym wszystkim najistotniejsze, a nie to czy ja uważam się za rybaka, czy też nie.
II. Wracając do pojęcia „rybaka”. Art. 4 ust 1 ustawy o rybactwie śródlądowym z 1985r. wskazuje dokładnie kto nim jest. Jest tam mowa o uprawnionym do rybactwa (czyli uprawnionym do chowu, hodowli lub połowu ryb).
Zgodnie zaś z art. 6 ust. 1 ustawy o rybactwie śródlądowym uprawniony do rybactwa w obwodzie rybackim
jest obowiązany prowadzić racjonalną gospodarkę rybacką. I tu właśnie mamy olbrzymi problem w tym co w rzeczywistości jest racjonalną gospodarką, a tym jak widzi ją ustawodawca (prawo).
Tak w ogóle to
przepis dotyczący racjonalnej gospodarki rybackiej był wielokrotnie zmieniany, bowiem np. za komuny racjonalna gospodarka obciążała wszystkich - nawet najmniejszych właścicieli stawów. Dopiero po upadku komuny wprowadzono postanowienia, że racjonalna gospodarka rybacka dotyczy jedynie uprawnionych do rybactwa w obwodach rybackich.
Lobby rybackie dokonało jednak jeszcze dalej idących zmian
Z przepisu dotyczącego racjonalnej gospodarki rybackiej usunięto bowiem zapisy dotyczące tego, że
RACJONALNA GOSPODARKA RYBACKA MUSI JEDNOCZEŚNIE ZMIERZAĆ DO POPRAWY JAKOŚCI NATURALNEGO ŚRODOWISKA I JEGO ZASOBÓW ORAZ TEGO, ŻE RACJONALNA GOSPODARKA RYBACKA MOŻE BYĆ RACJONALNA JEDYNIE WÓWCZAS GDY PRZESTRZEGANE SĄ ZAPISY OPERATU RYBACKIEGO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!I to jest największa ściema płynąca z ust naukowców z IRŚ, że ich działanie ma na celu ochronę środowiska. NIE MA. Lobby rybackie usunęło te zapisy z ustawy. Uczyniło to już w „wolnej” Polsce, nie chcę pisać za czyich rządów. Obecnie nie dość, że racjonalna gospodarka rybacka nie musi zmierzać do poprawy jakości naturalnego środowiska, to dodatkowo NIE MUSI być uwarunkowana koniecznością przestrzegania operatów rybackich. PATOLOGIA !!!! Mamy do czynienia z legislacyjną patologią - oderwaniem kwestii ochrony środowiska od sieciowania polskich wód.
Aktualnie oceny wypełniania przez uprawnionego do rybactwa obowiązku prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej dokonuje marszałek województwa na podstawie:
1) operatu rybackiego,
2) dokumentacji gospodarki rybackiej
3) programu ochrony i odbudowy zasobów ryb,
Marszałek ocenia uprawnionego do rybactwa raz (dosłownie raz) na 5 lat !!!! Czyni to jedynie w oparciu o dokumenty przedstawione przez rybaka
Kolejna patologia.
Jednak patologii w tej ustawie jest znacznie więcej, co widzimy poprzez np. powszechny handel drapieżnikami w okresie ochronnym.
Lobby rybackie wprowadziło bowiem sobie do ustawy z 1985 r. zapis, iż za zgodą marszałka województwa (stosowne dokumenty przedstawia mu uprawniony do rybactwa
) marszałek w wyjątkowo uzasadnionych przypadkach może w ogóle zwolnić rybaka od:
1) obowiązku prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej
2) a nawet może uznać zbiornik wodny za nieprzydatny do prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej na czas określony. !!!!
Kolejna patologia szeroko wykorzystywana przez rybaków.
Jednak największą patologią związaną z handlem rybami jest art. 17 ust. 1 ustawy "rybackiej" -
W szczególnie uzasadnionych przypadkach, a zwłaszcza do celów zarybieniowych, hodowli, ochrony zdrowia ryb oraz do celów naukowo-badawczych, marszałek województwa może, w drodze decyzji administracyjnej, zezwalać na odstępstwo od zakazów, o których mowa w art. 8 ust. 1 pkt 2–7 i ust. 2 oraz w art. 10
ust. 1, a także na dokonywanie połowu ryb w obrębach ochronnych
Ten przepis jest nagminnie wykorzystywany przez rybaków do handlu drapieżnikami w okresach ochronnych.
Jednak czym tak naprawdę jest ta racjonalna gospodarka rybacka ? Aktualnie według ustępu 2 art. 6 ustawy o rybołówstwie śródlądowym
racjonalna gospodarka rybacka polega na wykorzystywaniu produkcyjnych możliwości wód:a) zgodnie z operatem rybackim,
b) w sposób nienaruszający interesów uprawnionych do rybactwa w tym samym dorzeczu,
c)
z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej d)
na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym uprawnionym do rybactwa.
I teraz przenieśmy to na polską rzeczywistość. W Polsce mamy jedynie 3 podmioty uprawnione do opiniowania operatów rybackich. Jest to
1) Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie,
2) Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie,
3) Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.
Zgodnie z rozporządzeniem z 2002 r. w sprawie operatu rybackiego jednym z podstawowych obowiązków IRŚ w zakresie oceny operatu jest obowiązek
oceny celowości „operatu w zakresie wykorzystywania produkcyjnych możliwości wód z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej i na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich w przyszłości”[/i] - Ten obowiązek jest notorycznie łamany. Uważam ten przepis wręcz za martwy.
IRŚ opiniuje więc operaty rybackie. I teraz wytłumaczcie mi proszę jak np. ogólnopolskie zarybienia tonami karpia prawie każdego zbiornika w tym kraju na żądanie panów z PZW (czyli kolegów panów z IRŚ, zasiadających w tym samym związku wędkarskim) mają się do ustawowego obowiązku „zachowania zasobów ryb w równowadze biologicznej”, a tym samym jak IRŚ, realizuje zalecenia ustawodawcy w tym zakresie?
Jak ogólnie coraz mniejsze wpływy z sieciowania jezior i rzek, coraz mniejsze połowy wędkarzy mają się do tego co zapisane jest w operatach oraz co do konieczności ustawowego zapewnienia „poziomu umożliwiającego gospodarcze korzystanie z przyszłym uprawnionym do rybactwa” ?
Tak w ogóle to zarybienia karpiem większości polskich wód, to dopiero jest łamanie obowiązującego prawa - i to na oczach wszystkich.
Zgodnie bowiem z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 16 listopada 2012 r. w sprawie wykazu gatunków ryb uznanych za nierodzime i wykazu gatunków ryb uznanych za rodzime oraz warunków wprowadzania gatunków ryb uznanych za nierodzime, dla których nie jest wymagane zezwolenie na wprowadzenie,
karp został uznany w jeziorach i zbiornikach zaporowych za gatunek nierodzimy I teraz aby móc wprowadzić karpia do jeziora lub zbiornika zaporowego należy:
1)
w operacie rybackim uzasadnić konieczność jego wprowadzenia oraz określić rodzaj i ilość materiału zarybieniowego;
2) u
zyskać pozytywną opinię jednostki opiniującej operat (IRŚ
)
3) taki karp musi jeszcze pochodzić z obiektu przeznaczonego do chowu lub hodowli ryb, w którym w okresie 3 lat poprzedzających to wprowadzenie nie stwierdzono występowania gatunku niedocelowego w rozumieniu art. 3 pkt 8 rozporządzenia nr 708/2007 w sprawie wykorzystania w akwakulturze gatunków obcych i niewystępujących miejscowo
4) dodatkowo w przypadku karpia musi być odpowiednia dawka zarybieniowa np. nie większa niż 4 kg i 5 kg kroczka karpia na 1 ha powierzchni obwodu rybackiego – dla jezior i zbiorników zaporowych o powierzchni nieprzekraczającej 100 ha.
Tym samym koledzy z IRŚ (którzy są jednocześnie w PZW) kolegom z PZW opiniują operaty
. Jak w mafii. O tym co tak naprawdę znajduje się w wodach PZW, to wie jedynie Bóg albo inna istota wyższa, bo kontrola RZGW jest iluzoryczna.
Tak w ogóle co do IRŚ wyznaczającego „trendy” wędkarzom to należy zwrócić uwagę na coś jeszcze.
Ze statutu IRŚ:
- Instytut jest jednostką naukową.
- Przedmiotem działania instytutu jest prowadzenie badań i prac rozwojowych oraz ich wdrażanie.
- Podstawowym przedmiotem działalności IRŚ według PKD są badania naukowe i prace rozwojowe, a także kształcenie i doskonalenie specjalistów z zakresu rybactwa.
Ze sprawozdania finansowego IRŚ (które jest dostępne w temacie dotyczącym celowości odłowów kontrolnych) w sposób jasny i wyraźny wynika, iż podstawowym przedmiotem działalności IRŚ przynoszącym im przychody jest… handel rybami (nazwany celowo tam… „sprzedażą pobadawczą”
).
Ja wiem, że statut umożliwia im tworzenie rybackich zakładów doświadczalnych, które to zakłady prowadzą działalność gospodarczą w postaci sprzedaży ryb. Jednak nie można zapominać o podstawowych celach tej instytucji. Jest to więc prowadzenie badań, prac rozwojowych i kształcenie rybaków.
Jednak ten komunistyczny twór żyje wyłącznie dzięki dotacji celowej z budżetu państwa ( i ok to rozumiem, że trzeba finansować polską naukę), ale przede wszystkim dzięki handlowi rybami ( i to mi trudno jest pojąć, choć rozumiem, że po upadku komuny nie było pomysłu na to co zrobić z podobnymi do IRŚ instytutami badawczymi).
To jest właśnie taki komunistyczny twór, który z jednej strony chce być uczelnią wyższą, a z drugiej strony być przedsiębiorcą. Chyba dobrze wiemy, jak duże są ograniczenia dla „zwykłych” uczelni wyższych w zakresie prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej (np. trzeba tworzyć spółki celowe, aby komercjalizować wyniki badań, jak i istnieje cała masa innych ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej )
To tak jakby amerykańskie instytuty badawcze, czy też niemieckie np. taki Leibniz-Institut für Gewässerökologie und Binnenfischerei , czy też Instytut Nauk Rolniczych i Ogrodniczych Uniwersytetu Humboldta w Berlinie (zajmujące się szeroko rozumianym rybactwem) handlowały rybami, niczym tragarz na rynku. Chyba widać socjalistyczną myśl w tworzeniu tej instytucji. Hodujemy i sprzedajemy. Klientela jest już w samym PZW…w którym i my jesteśmy.
Trochę odbiegłem od tematu, więc wracając do kwestii pojęć to zgodnie z art. 7. ust 1 ustawy o rybactwie
„Za amatorski połów ryb uważa się pozyskiwanie ryb wędką lub kuszą”. Czy czujecie się jako wędkarze „pozyskiwaczami” ryb ? Czy jak łowię te ryby rekreacyjnie, a następnie je od razu wypuszczam to je nadal pozyskuje? Czy kiedykolwiek je wówczas „pozyskałem”?
Ryba poza wodą stanowi jej „pożytek”, czyli należy zgodnie z prawem do właściciela wody (oczywiście za zezwoleniem można sobie brać taki „pożytek”). Ryba w wodzie natomiast stanowi część składową wody, czyli nadal pozostaje własnością właściciela wody, jednak w tym wypadku nie można już brać ryb będących w wodzie bez „przekazania posiadania” danej osobie całej tej wody. Jako wędkarz nie masz żadnych praw do tego co pływa w wodzie. Takie prawo ma jedynie PZW jako stowarzyszenie. Ty masz jedynie prawo do pobierania „pożytków”, czyli zabrania złowionej ryby, o ile masz stosowne zezwolenie.
Z jednej strony mamy zgodnie z ustawową definicją uprawnionego do rybactwa - rybaka, czyli osobę, która musi wykorzystywać produkcyjnie możliwości wód. Z drugiej zaś strony osobę uprawiającą amatorski połów ryb poprzez pozyskiwanie ryb.
Zgodnie z literaturą mamy kilka rodzajów (typów) gospodarki rybackiej. Mamy więc:
1) Gospodarkę wędkarską ( taka w Polsce w ogóle nie istnieje, choć obowiązuje w wielu innych krajach)
2) Gospodarkę rybacką towarową
3) Gospodarkę rybacką wyspecjalizowaną
4) Gospodarkę rybacko-wędkarską
Jaki mamy w Polsce typ gospodarki rybackiej? Sami to musicie ocenić
Uważam, że problemem jest już sam brak definicji wędkarza. !!!! Problemem jest również fakt braku określenia ustawowego typu gospodarki rybackiej w Polsce !!!!Chciałbym, żeby ustawodawca jednoznacznie określił pojęcie wędkarza, a tym samym określił na czym ma polegać np. typ gospodarki wędkarskiej, czy też nawet rybacko-wędkarskiej (ze szczegółowym opisaniem tej drugiej). Obecnie bowiem zgodnie z prawem racjonalna gospodarka rybacka polega WYŁĄCZNIE na wykorzystywaniu produkcyjnych możliwości wód.
Nie uważam, aby moje prawa jako wędkarza musiały być ograniczane przez obowiązek niekolidowania z wykorzystywaniem produkcyjnym możliwości wód przez rybaka ! Do tego dochodzi kwestia obecnego kolidowania zasady Catch&Realese (istnienia wód typu „No Kill”) z racjonalną gospodarką rybacką. Skoro wypuszcza się ryby to uniemożliwia się rybakowi (również PZW) wykorzystywanie produkcyjne jego wody.
Ryby na wodach „No kill” żyją sobie bez szerokiej ingerencji człowieka. Człowiek pojawia się głównie wówczas, gdy coś złego dzieje się z wodą. W przypadku założeń polskiej racjonalnej gospodarki rybackiej niemożliwe jest „wieczne” pozostawanie ryb w danym zbiorniku. Musi być ciągła "produkcja" ryb
Chciałbym również aby do ustawy powrócił zapis , że RACJONALNA GOSPODARKA RYBACKA MUSI JEDNOCZEŚNIE ZMIERZAĆ DO POPRAWY JAKOŚCI NATURALNEGO ŚRODOWISKA. Wykreślenie tego zapisu świadczy o tym jak silne było (pewnie nadal jest) rybactwo. Z biegiem lat to się zmieni, aczkolwiek jeszcze nie teraz. Przemilczę w tym miejscu konieczność wprowadzenia zapisów dotyczących rzeczywistej kontroli racjonalności gospodarki „rybackiej”, ale i również wędkarzy
Po to potrzebne jest właśnie wprowadzenie, a następnie właściwe rozróżnienie pojęć.