Lukas 78, już w tym roku odrabiali, ja słyszałem o dwóch złapanych dziadach, w każdym przypadku ponad 20 zarybienioków w samochodzie. Mamy pod Tarnowem pewien sklep wędkarski, obok zapomniane na lata, zdziczałe wyrobiska. Już takie nie są, właściciel sklepu namówił okręg, wykarczował brzeg (zorganizował bezsensowną wycinkę trzcin na całym brzegu w lecie, w okresie lęgowym ptaków, sprawa nadawała się do zgłoszenia do RDOŚ, jeszcze się tym chwalił na FB), zrobił dojazdy itd. Wydaje się, że porządna robota. Ale skończyło się na zrobieniu z dzikich stawów kolejnych kurwidołków z karpiem na zabicie. Schemat dobrze znany, nazjeżdżało się dziadów, złodziei i śmieciarzy, przy okazji przetrzebili liny, leszcze i inne wartościowe gatunki. Moje dawne, dzikie miejsca w krzakach to teraz wysiedziane klepiska, wybrukowane kiepami, kapslami i łuskami z karpi. No i to właśnie na tych stawach pojawiają się złodzieje, co wywożą po dwadzieścia karpi.
Kolejny przykład, zbiornik retencyjny przejęty przez tarnowski okręg. Piękna woda, masa ryb, dużo konkretnych szczupaków i sandaczy, mnóstwo drobnicy do zabawy. Jeden sezon wystarczył, aby została pusta woda. Zamiast zrobić no kill, lub chociaż intensywnie kontrolować, wiedząc jaki to skarb, okreg w Tarnowie zarżął wodę w kilka miesięcy. "Spinningiści" z kopytami 15 cm szukali szczęścia już w marcu i kwietniu, później karasie wyjeżdżały tonami. Teraz można iść tam na spacer, bo ładna okolica.