Panowie, ja nie chcę osądzać tutaj nikogo, nie było to moim zamiarem. Nie szukajmy kto najwięcej zabiera, jaka grupa wiekowa. W jednym kole wędkarze będą brali więcej, a w innym mniej. Mi chodzi o to, że 37 PLN to stanowczo za mało aby zapłacić za dzierżawy i zarybienia. Poza tym, przy demograficznej bombie, trzeba mysleć o przyszłości, o tym jak wszystko będzie wyglądać za rok, dwa, pięć i dziesięć. Bo łatwo jest dać komuś ulgi, trudniej jest tak wszystkim zarządzać, aby ludzie byli zadowoleni, zwłaszcza z rybności łowisk. Przy skłądce rzędu 90-100 PLN, będącej ulgą wynikającą z wieku, nie mam żadnych problemów
Ponadto, wędkarz angielski, nie wyławia swoich ryb. JEDZIE DO NIEMIEC I TAM ZAPEŁNIA LODÓWKI na niemieckich łowiskach podobnych do naszych w swej strukturze… aby było jaśniej. Czyli angielski wędkarz nie jest mądry, ale przebiegły, bo wie skąd brać by dobrze zjeść.
Mirek, znam jednego wędkarza z UK, co jeżdzi do Niemiec. Fan łowienia na rzekach, ryb nie zabiera. Nie słyszałem nigdy aby Angole jeździli do Niemiec i zapełniali lodówki, to jakaś fantasmagoria. Angol jak chce, to jedzie na morze i tam ma ryby, te zabierają. Co można zabrać Niemcom?
Co do wyliczeń, to rzeczywiście dobrze by było, gdyby tak się to przedstawiało, a ryby tak rosły. Ale tak nie jest, często zarybia się większymi sztukami, jeden kroczek lina kosztuje wtedy kilka złotych (czyli za 60 PLN kupilibyśmy ich z 30) Ale problem w tym, że operat nie pozwala na takie zarybienia ( ta tołpyga to przez pomyłkę?
), ponadto ryby wcale się nie muszą przyjąć (po to są operaty też, aby zarybiać z głową).
Ja też bym się zapytał - gdzie są ryby?