Z lenistwa (wypakowanie z auta bez wózka) zwykle siadam w okolicach altanki, plus minus 10 metrów na prawo/lewo. Liny są zawsze na metodę, przynajmniej kilka sztuk podczas sesji. Właściwie niezależnie od dystansu (20-50m). Czasem (rzadko) pojawiają się w wersji spod nóg. Ostatnimi czasy okazjonalnie wpadają także na pellet waggler.
Jazie nie są tak częste, w mojej ocenie łatwiej o nie na PW niż na metodę. Ale jak już są to bardzo ładne.
Kilka razy w roku łowię z przeciwległego brzegu (płytszy/plaża), tam lin jest w moim wydaniu rzadkością.
Jest sposób, żeby na tym łowisku omijać ryby z porozrywanymi pyskami (plaga zwłaszcza w przypadku karasi no ale na zawodach przy mocnych zestawach holowane są na tempo) - nazywa się klasyk... Wtedy ta woda otwiera się zupełnie innymi rybami, potrafi zaskoczyć. Zachęcam do spróbowania, zwłaszcza na wyższym brzegu.