Dokładnie tak. Płynność to podstawa. Jest kilka filmików, gdzie można zobaczyć o co chodzi. Ostatnio Marcin Cichosz tłumaczył ten temat.
Szczególnie "angielskie" wędki mają tą przypadłość, że nie lubią "celowania". Jak podajnik/koszyk "dynda" za mną, to przeważnie kończy się to oplątaniem żyłki o pierwszą przelotkę lub na szczytówce. Na szczęście nauczyłem się tak zarzucać, a dodatkowo wędka znacznie lepiej się ładuje, a ja oddaję dalsze rzuty
Druga sprawa, to przy nabijaniu podajnika mam zawsze napiętą żyłkę. Minimalizuję w ten sposób możliwość oplątania żyłki wokół szczytówki.
Trzecia sprawa to żyłka. Końcowy odcinek jest szczególnie narażony na zniszczenie i nadmierne rozciąganie, co powoduje efekt "świnskiego ogonka". Jak tylko widzę, że takie zjawisko występuje, to odcinam 3-4 metry żyłki.
To moje główne zasady, dzięki którym zminimalizował ilość złamań do minimum (0-1 szczytówek na rok). W tym sezonie zignorowanie trzeciej zasady sprawiło, że jedna szczytówka ucierpiała. W tym samym dniu pękła mi też sztyca do podbieraka, więc może miałem pechowy dzień