Czy istnieje wędkarski święty grall ?
Dla jednych,to wody pełne okazałych szczupaków,okoni,sandaczy. Dla innych- zbiorniki karpiowe ,bądź też sumowe. Dla mnie zaś,to woda wielka,na której łowienie dystansowe,to nie fanaberia,a konieczność i która ma bogactwo w postaci ogromnych leszczy. Uwielbiam łowić ten gatunek ryb.
Okazuje się ,że w naszym pięknym kraju istnieję dwa akweny spełniające moje ścisłe kryteria i to niemal obok siebie,to też postanowiłem spełnić jedno z moich wędkarskich marzeń i zawitać nad rybnickie zaporówki,czyli elektrownię Rybnik i Dzierżno Duże.
Zamysł całej wyprawy ,urodził się dzięki mojemu przyjacielowi Zbigniewowi Studnikowi,który nie tylko mnie,ale i całe forum,fascynuje swoimi okazami leszczy i płoci,a wkrótce również i karpia,o czym w dalszej części wpisu.
547km,tyle wynosi cena oległości od podlaskiego zaścianka,do rybnickich chałd,ale jeszcze tego samego dnia,zaraz po przybyciu,wraz ze Zbyszkiem od razu pojechaliśmy na elektrownię Rybnik. Pierwsze wrażenie ? Duże to to,kawał wody, i takie miejskie,dostępne,gwarne , czyste od wędkarskich i nie tylko śmieci,woda na prawdę zadbana.
[/URL]
Zbyszek 2 dni wcześniej ponęcił jedną ze swoich miejscówek i na efekty długo nie trzeba było czekać,już drugiego dnia wpadło kilka ładnych leszczy , sporo krąpia 0.5kg i piękna (choć nie według standardu Zbigniewa) 36cm płoć.
Klimaty swojskie,więc i nie mogło zabraknąć gotowania nad wodą,a dzięki taczce Zbyszka,nawet udało się moje klamoty przetransportować.
Elektrowni Rybnik,poświęciliśmy dwa dni,które okazały się tylko preludium,do tego,co miało nastąpić już na innym,jeszcze okazalszym zbiorniku,czyli sławnym Dzierżnie Dużym.
Pogoda nie była łaskawa,lało nieprzerwanie to mniejszym,to większym deszczem,ale po solidnym zaspodowaniu 75metra zanętą nie przypadkowo tak grubą, brania rozpoczęły się po godzinie i zaczęło się wędkarskie eldorado.
Pierwszego lecha zaciął Zbyszek i powiedział cyt : " ee mały" ,a rybka miała 58 cm i dobre 2.5kg ! Zbyszek tylko popatrzył na mnie z uśmiechem i już wiedziałem,że tutejsze łopaty ,to zupełnie inna kategoria wagowa ,a słowo "mały" nabiera innego wydźwięku.
Po kilkunastu minutach i u mnie melduje się 63cm gigant,ważący min 3kg. Moja nowa życiówka (wcześniej 60cm),ale z każdą kolejną rybą,przekonuję się,że Dzierżno wymaga osobnej klasyfikacji rekordów.
Dzień upływał pod znakiem ciągłych holi ogromnych lechów,z czego nasze największe osiągały 67 cm i 3800g wagi. Takie średniaki,jak to ujął Zbyszek. Te ciekawsze,zaczynają się od 70cm.
Wreszcie ktoś zakręcił deszcz ,a konkretnie przyjazd Michała (Mosteque) ,z którym również uprzednio się umawialiśmy na Dzierżno. Wyszło słońce,nastroje szampańskie i tak zakończylismy 3 dzień wyprawy,a to co miało wydarzyć sie dnia kolejnego,żadnemu z nas nawet by się nie przyśniło...
4 dzień rozpoczął się zupelnie inną pogodą: było słonecznie,bardzo wietrznie i w powietrzu czuć było szansę na dużą rybę. Dzięki temu,że Mosteq nocował na stanowisku wczorajszym,mieliśmy zapewnioną miejscówkę i całkiem nieźle zanęconą. Dobowo szło nam około 10kg ziarna i pelletu + to co podawane w Metodzie.
Brania nastąpiły bardzo szybko po wstępnym spodowaniu. Znów odławialiśmy lechy,a Michałowi trafił się bardzo ładny 47 cm lin i chybryda leszczo-płoci.
O godz. 13.40 każdego z nas zmroziła rolka na wędce Zbyszka. To było niesamowite,jak w kilkanaście sekund,jakiś potwór wyciągnął dobre 100m plecionki, a zacięcie utwierdziło nas,że na haku jest chłopak słusznego kalibru,ale słowo nie odda sytuacji,jak obraz,dla tego poproszę Michała,by w tym miejscu dodał film z holu i wyciągnięcia ryby całego wyjazdu. Zbyszek wielkie gratulacje i pokłon dla Twoich umiejętności.
5 dzień zasiadki i zupełnie inne miejsce,choć gdyby Michał jeszcze mógł zostać,pewnie czatowalibyśmy na kolejnego potwora,w poprzednim miejscu.
Tym razem rozbiliśmy się po przeciwnej stronie zbiornika.
Głębokość 1.5 m do nawet 7m. Połączenie zatoki z otwartą wodą i niestety znowu deszcz. Zbigniew zasadzał się na sazany z płytkiej wody,a ja rzucałem na głęboką otwartą wodę,choć początkowo również na płytszej.
Obaj mieliśmy dużo brań dzierżnienskich leszczy. Tym razem to mi dopisało szczęście i po przydługim holu w stosunku do wielkości ryby,w kołysce wylądował zdrowy 4 kilogramowy sazam. Po sile odjazdów,spodziewałem się większego kalibru,ale i tak karpik cieszył.
Dzierżno pożegnało mnie słonecznym wieczorem i niezłym zakwasem prawego przedramienia. Złowiłem conajmniej 50 łopat ważących średnio ponad 3kg .
Oba zbiorniki są niesamowite i obiecują zdecydowanie wiele . Na Dzierżnie nie zaobserwowałem żadnej drobnej ryby. Wszystko,co było widoczne,miało powyżej kilograma. Powrót do moich rodzimych akwenów,będzie nie lada otrzeźwieniem,ale jestem pełen nadzieii,że podobny styl łowienia,przyniesie i u mnie sukces,może odrobinę mniej spektakularny.
Dziękuję Zbyszkowi za jego wielkie serducho i wspaniałą atmosferę. Dziękuję Michałowi,za jego poczucie humoru i doborowe towarzystwo.
Cieszę się ,że dane nam było uczestniczyć w bodaj jednym z życiowych holi Zbyszka. Ryba była niesamowita.
Każdemu ,kto fascynuje się feederem i potężnymi leszczami,gorąco polecam obie wody,tym bardziej,że opłaty są tanie,a miejsc pod dostatkiem. Okazuje się,że w naszym pięknym kraju,może istnieć rybna woda i oby taka pozostała jak najdłużej.
Już dziś wiem,że to nie koniec rybnickiej przygody. Jeszcze nie raz odwiedzę tą krainę ,bo uwierzcie,łowiąc takie ryby jedna po drugiej,człowiek po prostu się uzależnia.
Pozdrawiam i połowów życzę.
Ps. Kolejna wyprawa,zbiornik Siemianówka i zupełnie inny styl łowienia. Cel,wielkie sandacze.