Zadne desmoxany i inne cuda nie pomogą jeśli się samemu maxymalnie nie zmobilizuje.
Tak jak koledzy piszą- najwazniejsze nastawienie psychiczne.
Po prostu koniec, nie ma palenia, jak na wojnie - albo przetrwam ja albo wróg (papierosy).
PO 20 latach palenia (minimum paczka dziennie) rzuciłem od ręki bez zadnych wspomagaczy (druga próba w życiu).
Jedyne co musiałem miec to paczke fajek w domu (na wypadek mega głodu nikotynowego). To uspokajało.
Pierwszy tydzien najciezszy, potem coraz lzej. Po miesiącu juz z górki ale przez rok trzeba sie jeszcze pilnować zeby nie ulec pokusie.
Po 10 latach znalazłem tą paczke w barku - nietknietą
Najgorsze pomysły - rzucanie w czasie wakacji, urlopu. Urlop zmarnowany, a po powrocie do pracy - szybki powrót do palenia