Witam. Zwracam się z prośbą o porady, jak złowić karpia w zarośniętym płytkim jeziorze. Wody nad bujną roślinnością (moczarka) jest z 20 cm. Karpie wpuszczane są od wielu lat, co roku, są więc już naprawdę spore. W sieci gospodarzom wody nie dają się złapać
. Pływają pod powierzchnią po kilka sztuk, albo spławiają się pod trzciną na płyciznach. Buszują też w grążelach. Woda jest dzika, bez dostępu z brzegu, jest łódka. Wodą zawiadują myśliwi. Dłuższe nęcenie odpada, raz w tygodniu mogę tam pojechać. Wędkarze też za często nie bywają. Kulek, pelletu ryby nie znają. W maju można było złowić rybę w pobliżu grążeli, nie było dużo roślinności. Teraz się rozpierzchły. Nawet lin i karaś nie bierze, a widać wszędzie jak "bąblują". Jeszcze 2 lata temu jeździło trochę wędkarzy, więc ryba się trzymała dwóch miejscówek. Teraz cena 60 zł za wejście jest dosyć zaporowa. Łowię okonie i szczupaki na spining, a torpedy są poza moim zasięgiem i denerwują
Są również amury i tołpygi. Może ktoś doradzi, jak z marszu dobrać się do nich, będę wdzięczny i zdam relację. Pozdrawiam.