Niejako na potwierdzenie słów Lucjana przytoczę historyjkę, która jest dość świeża, bo wydarzyła się na początku tygodnia, w ciepłe dni.
Mianowicie wybrałem się na przejażdżkę rowerem, na leżący niedaleko zbiornik Kozłowa Góra. Kto jest ze Śląska, czy też okolic, zapewne o zbiorniku słyszał. Spora zaporówka (ponad 500ha), niezbyt głęboka, ale rybom to nie przeszkadza. Niegdyś było to eldorado, zwłaszcza sandaczowe, leszczowe.
Sam łowiłem tam nieraz, w ubiegłym roku nawet dość często.
W związku z tym kilka osób kojarzyłem z nad wody, powiedziało się dzień dobry, wymieniło parę zdań.
Tak się złożyło, że natknąłem się podczas tej mojej przejażdżki na jednego z panów, których kojarzę z wypraw na ryby. Również mnie rozpoznał, więc się nieco uradował i zaczął snuć historię.
Rozumiem, że trzeba brać pewną poprawkę na to co mówił, ale czy na pewno?
Człowiek starszy ode mnie, więc zaczął wspominać lata 70-te, 80-te, nawet 90-te.
Okazuje się, że w tych latach, do wody trafiało 8-12 ton ryb! I to 2x w roku! Raz, że PZW zarybiało w dużej ilości, przede wszystkim z własnych hodowli, ze względu na niską cenę, niskie koszty (!!), i co ciekawe, były to gatunki najbardziej wartościowe : sandacz, okoń, szczupak. Karp, ze strony PZW, trafiał niezbyt często do wody, raczej lin i karaś, trochę amur, wpuszczano leszcze i płocie z innych zbiorników, z rzek, celem (rzekomo) wymieszania genów...
Po drugie. Oprócz tego, że PZW wpuszczało rybę, to okoliczne, prężnie jeszcze działające kopalnie, a także powiązane zakłady pracy wpuszczały ryby (tutaj głównie karp). Jeden zakład 500kg, inny 1000kg, w ten oto sposób można tłumaczyć tą sporą ilość ryb, którą wymieniłem na początku.
Oczywiście wszystko legalnie, otwarcie, dla każdego. W pobliskich kołach zapraszano wędkarzy na zarybienia, by pomogli, by zobaczyli, wyznaczone były terminy zarybień, podane ze sporym wyprzedzeniem wędkarzom. Ów wędkarz twierdzi, że sam często brał w tym udział, również jego koledzy, rodzina, mieszka w bliskiej okolicy.
Jak to wygląda teraz, chyba każdy wie. Knucie i wielka tajemnica, albo historyjka, że nie wiedzą kiedy przyjedzie transport z rybami.
Wraz z biegiem lat, ilość wpuszczanych ryb malała. Jakość również.
Aktualnie? Z tego co mi wiadomo, i co można wyczytać np. ze strony internetowej PZW, do wody trafia 1000-1500kg ryby, 1x w roku. Przypomnę - na ponad 500ha.
Mój rozmówca twierdzi, że kilka razy natknął się na "te" zarybienia. Nad wodą jest często, nie tylko z wędkami, spacerki itp. W papierach wpisane 500kg karpia, a do wody wpuszczono 4 wiklinowe kosze ryb. 300kg szczupaka, a do wody wędrują 2 wanienki (jak do kąpania niemowląt) szczupłych, z których największe mają po 20cm.
Nie wiem na ile są to prawdziwe historie, na ile przejaskrawione. Przyznam jednak, że jako dzieciak jeździłem z ojcem i dziadkiem na ryby, na różne śląskie wody. Wędkarzy też było sporo, siatę każdy moczył, limity były większe, a jednak nad wodą działo się o wiele, wiele więcej.