Z moich rozmów ze Szkotami na temat węgorzy wynikało, że jak chciałbym je łowić to muszę udać się do Anglii, bo tam jest ich od zaje... W Szkocji węgorze rosły powoli z uwagi na ograniczoną ilość składników odżywczych i dużo zimniejsze wody (widziałem kiedyś badania, więc stąd to pamiętam). Teraz węgorz jest tam pod ochroną (trzeba mieć specjalne zezwolenia, aby go łowić).
Szkoci się nie pieprzą, węgorz jest pod całkowitą ochrona i nie można go łowić, nastawiając się na ten gatunek. W UK należy go wypuszczać, różnica jest spora. Z drugiej strony oni nie mają takich typowo węgorzowych rzek, bo ryba ta preferuje 'nizinne' wody a nie górskie. Mają jednak kanały, jakies ujścia...
Luk, a jak z sumem w rzekach? Tu wiadomo jak jest, a choć podobno leszcza nadal jest dużo, to zauważalnie mniej. Chyba ogółem leszczem najbardziej sum się będzie interesować.
Nie, nie proponuję takich zarybień
Suma jest tu bardzo mało, jest to gatunek inwazyjny ale obecny w wodach. U mnie na Trencie, na klubowej wodzie mojej złowiono suma 20 kg. Za tydzień każde stanowisko było zajęte, wpadły potem jeszcze dwie sztuki. Ale z jakiegoś powodu sum się nie przyjmuje na rzekach. Brzany łowi masa osób, używając kulek i pelletów, i przyłowów sumowych nie ma. I oby nie było. Chociaż przydałoby się troszkę więcej karpia (nie mówię o dużych zarybieniach, ale o takich delikatnych) aby mieć urozmaicenie.
A co do pokarmu suma. Pamiętam moją klubowa wodę Stillwater Lake należącą do Farnham AS. Łowiąc tam z 8 lat temu miałem do czynienia z masą płoci, okonia. Na spławik łowiło się fantastycznie. Jak się pojawiłem tam z Kamilem dwa lata temu, to nagle okazało się, ze nie ma zadnej drobnej ryby. Wędkarze z tyczką i spławikówkami nie mieli nawet brania! Za to był sum i leszcz. I po rozmowie z kilkoma osobami usłyszałem, ze drobnej ryby już nie ma, że lin to rzadkość, pozostał leszcz, karp, szczupak i właśnie sum. Tego po złowieniu należało umieścić w specjalnych dużych siatkach i zadzwonić po bailiffa, aby rybę przenieść do innej wody. Zrozumiałem, że sum nie delektował się leszczem głównie, którego było wciąż bardzo dużo, ale innymi gatunkami.
A w Polsce zarybia się sumem, są za to dodatkowe punkty i dzięki temu można wygrać przetarg... Dlatego tak ważne są badania wód. Do tego naukowcy muszą rozumieć wędkarzy i wędkarstwo. Bo jak się ktoś opiera na badaniach sprzed 20 lat, to o czym mówimy? Wędkarz dzisiaj ma o wiele skuteczniejszy sprzęt, świetne przynęty i zanęty. A tego naukowcy jakby nie zauważają. Dla mnie zarybienia więc takim sumem (i nie tylko nim) muszą się opierać o jakieś planowanie tego co się wydarzy za 10 lat, nie zaś tylko na tym aby wesprzeć odławianego szczupaka innym drapieżnikiem. Jeżeli wędkarze raportują łowienie sumów do 70-80 cm na nocce, na rosówkę, po kilkanaście sztuk na noc, to chyba to jest sygnał, że coś jest nie tak. A tutaj mamy 10 letni operat. Na takiej Solinie, wędkarze pokazywali jak po zarybieniach sumem zaczęły znikać inne ryby, a tutaj był plan kolejnych zarybień co rok, jak wskazywał operat. Naukowcy więc nie współpracują dobrze z wędkarzami, PZW nie polega na badaniach i nie polega na naukowcach, wędkarze zaś przeszkadzają samym sobie, nie wpisując rzeczy do rejestru. Gdyby na przykład były rubryki takie jak ilość sumów niewymiarowych oraz osobna wymiarowych, wypuszczonych po złowieniu, możnaby lepiej określić populację tej ryby na rzekach, na jej odcinkach i działać. A tutaj zero! Nie mam zamiaru obwiniać tu samego IRŚ, wine ponosimy wszyscy. Jak można nie wypracować odpowiedniej gospodarki wodami, rzeką na przykład? Dlatego wspólne działanie pomogłoby wszystkim. Taki IRŚ mógłby uzyskać dobre dane do badań, samo PZW mogłoby tu coś zlecać, zamiast ładować kasę w głupie zarybienia.