Tekst Mirka bardzo dobry, nadaje się do jakieś gazety
Rafał, też masz bardzo dobre spostrzeżenia! Trudno się nie zgodzić z nimi...
Ja przyjechałem do UK naładowany wiedzą z Polski. Ryby i tak wypuszczałem, zapach smażonego leszcza czy szczupaka mnie osłabia, nie jadam ryb słodkowodnych - nie lubię, poza tym staram się nie zabijać. To co zobaczyłem nad wodą w Anglli mnie zszokowało. Uczyłem się łowić - od wedkarzy mających 60 lat, obserwowałem ich. Stwierdziłem w ogóle, ze swoją wiedzę mogę sobie wsadzić w buty - i postanowiłem się 'zresetować' i nauczyć wszystkiego od zera. Teleskopy dostał ojciec, spławiki zmieniły gramaturę z 5-8 gram na 1.5-2 grama, rurka antysplątaniowa poszła do kosza. Ale to tylko technika... Po pewńym czasie zauważyłem, że o ryby się dba - robi tak prawie kazdy. I wtedy po jakimś czasie zrozumiałem...
Otóż pewne rzeczy biorą się z tego, że ludzie naśladują jedni drugich. Uczą się, kupując gazety, biorąc udział w zawodach, oglądają filmy, poszerzają swoją wiedzę kupując 'szkolenia' - gdzie łowi się z kimś dobrym cały dzień. Przede wszystkim zaś stoi za tym organizacja, która pomaga we wszystkim i dba. Same kluby lub łowiska komercyjne mają swoje przepisy - i tam jest zawarty regulamin, który trzeba przestrzegać.
Dlatego teleskopa nie uświadczysz w UK, tutaj nazywa się to 'travel rod' - ale nikt go nie chce, bo to kij o gorszych parametrach. Matchówkę składa się tyle co teleskopa, więc historie o tym, że chodzi o 'szybkość' - to po prostu brak znajomości tematu. Kaźdy ma podbierak, większość matę (wyczynowcy łowiący z kosza jej nie stosują), haki bezzadziorowe to norma. Sporo wędkarzy łowi na takim zwykłym poziomie, stosuje alarmy, jest wygodna... Ale ma wiedzę podstawową, sporo jest też gadżeciarzy i samych karpiarzy, tam trzeba 'mieć' - naprawdę wielu ma sprzęt za kilka tysięcy funtów...
Ale nie chodzi mi o to aby pokazywać, że Angole są lepsi, bo nie są. Mają po prostu inne podstawy. Tych brakuje w Polsce. Bo to, że ktoś zarzuca w pewien sposób wynika z jego niewiedzy. Nie ma jak się tego nauczyć, sąsiedzi łowią podobnie, to nawet nie ma kogo naśladować. Jestem pewien zaś, że każdy kogo by się zapytało, czy chciałby kupić poradnik lub dowiedzieć się, jak łowić dwa razy więcej, byłby tym zainteresowany. Po prostu - brakuje wiedzy!
Zaliczyłbym do tej wiedzy też również znajomość ryb, łowisk, sytuacji nad polskimi wodami. Dlatego tak krytykuję PZW - jego kierownictwo, a WW to dla mnie tuba propagandowa. Bo nie ma tam tak naprawde promocji wędkarstwa. Nie ma wizjonerów, ludzi chcących aby w Polsce było lepiej, lub jest takowych bardzo mało. Jak napisał Mirek - wielu to karierowicze, często piastujący stanowiska dzieki układom i znajomościom, wiedza nie gra wielkiej roli. Na dodatek PZW (kierownictwo) nic nie robi z drastycznie spadającą jakością łowisk. Wilcza Wola i wypowiedź rzecznika, komunistycznego speca od propagandy, mną wstrząsnęła. Gość stwierdził ( utrata rybostanu zbiornika 160 ha), że nic się nie stało. Szok, ale też okrutna prawda o tym jak myśli się tam na górze.
Dlaczego więc wędkarstwo wygląda tak jak wygląda w Polsce? Bo związkiem kierują karierowicze a nie wędkarze. Oni nie działają dla wędkarzy tylko dla własnego dobra. Nawet w nosie mają środowisko, ryby to już w ogóle się nie liczą. Stąd taki kiepski RAPR, stąd brak wizji i nacisków na zmiany w prawie.
I tutaj uwaga. Prawo polskie i jego zmiany - to sejm, oczywiście. Ale kto je ma zmieniać i dla kogo? Gdyby ZG chciał, to by takie zmiany nastąpiły. O dziwo Kotwic jaki naukowiec też mówi, że 'takie jest prawo'. Jakie? Złe? To zmieńmy je, do kroćset! Co to, dziesięć przykazań? No, ale pytanie kolejne - to po co je zmieniać? Przecież jest dobrze! Niektórym...
Dlatego portret polskiego wędkarza to nie jest tylko mentalność Polaka i jego chęć do zabierania, kradzieży, oszustwa za wszelką cenę. Ludzie działają tak jak działają inni - ich znajomi, sąsiedzi, przełożeni. Skoro prezes okręgu X kradnie i robi wały, to dlaczego nie ma ich zrobić w mniejszej skali prezes koła z tego okręgu? A wędkarz jak wie co oni robią też postanawia, że on też sobie weźmie, bo jest przyzwolenie. A regulaminów nie przestrzega prawie nikt...
Jezeli ludziom się pokaże, że może być lepiej, inaczej - to zaczną tak robić. Trudno pewne rzeczy wykorzenić, ale da się. Potrzebny jest jednak przykład. Niestety PZW (kierownictwo) i WW nie chcą uświadamiać, po prostu robią 'swoje'. Stąd brednie o tym, że ryba nie przeżywa holu. Nawet polscy ichtiolodzy nie wiedzą o tym wiele (zastrzeżenia Kotwica co do moich wypowiedzi wskazują o słabej znajomości tematu - ale to normalne, w Polsce jest inny model zagospodarowania wody, złap i wypuść nie jest badane), cytowani są zachodni naukowcy piszący o łososiowatych (kpina jakaś).
Ponadto polski model korzystania z wód jest 'rybacki', nie jest wcale dopasowany do nowej rzeczywistości, gdzie rybacy są coraz większą rzadkością. Nie promuje się łowisk 'no kill', naukowcy są tutaj nieprzygotowani, a przecież można stworzyć setki wód, których nie trzeba będzie zarybiać w przyszłości.
Brakuje u nas w Polsce organizacji stricte wędkarskiej. Nie zarządzającej wodami wcale, ale takiej która pokazuje nowoczesne wędkarstwo, z zabieraniem ryb też, i walczącej o wędkarza. Chcącej aby poziom wiedzy i świadomość takiego gościa była coraz większa, jednocześnie walczącej o jego interesy, o to aby łowił więcej chociażby. Bo PZW może wiele - ma kasę, ma media - ale z jakiś powodów tego nie robi. Nie dziwi to, jeżeli wielu to kumple byłego prezesa SBeka, lub też karierowicze, okopani na swoich stanowiskach, ktore nie są zależne wcale od członków związku, kanciarze i oszuści często (my nie wiemy tego naprawdę, zamiata się wszystko pod dywan) zacofani i nie idący z duchem czasu. Bo zamiast drogich jubileuszy i nagród (za co te nagrody, za co???), można by robić kampanie informacyjne, docierać do wędkarzy w każdym kole PZW... Prosty przykład - można wytłumaczyć dlaczego rejestry są tak potrzebne.
PZW kierują ludzie nie mający absolutnie wiedzy, znajomości języków i biegłości w tym , jak się działa w organizacjach wędkarskich. Bo porównanie go do Angling Trustu tutaj jest śmieszne. Okazuje się, że PZW jest związkiem wędkarskim tylko z nazwy. A jaki pan - taki kram. Niestety!