Autor Wątek: Portret polskiego wędkarza  (Przeczytany 75996 razy)

Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 898
  • Reputacja: 413
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #75 dnia: 07.09.2015, 09:44 »
Mateo niestety ma rację. :(
W moim mieście jest podobnie, albo gorzej, a jak łowiłem kiedyś często na Sanie (odcinek Dynów - Przemysł) to już była kompletna masakra. Min. totalne kłusownictwo szczególnie na jesień (np. szarpaki). Albo grupa miejscowych wędkarzy: nałapali ryb (głównie brzany) a potem w domu nikomu się nie chciało ryb obrać i ... się zaśmierdziały, komentarz: eee... nic się nie stało, przecież rzeka i ryby są nasze, a ryby da się psom...
Za rok planuję tam wrócić, mogę zrobić ankiety. Jak mi odpowiedzą, oczywiście.

PS: Dowiedziałem się, 2 z 3 miejscowych z którymi najczęściej łowiłem - nie żyją. :( . Przyczyna: alkohol + wypadki drogowe.
;)

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #76 dnia: 07.09.2015, 09:50 »
Jeszcze więcej jest osób, które przestrzegają wymiarów,
Tak szkoda tylko, że tych wymiarów przestrzega się tylko w przypadku białorybu. Jak ktoś złowi szczupaka, sandacza czy suma to wszystkie wymiary czy okresy ochronne nagle magicznie znikają... 
Pozdrawiam
Marcin

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #77 dnia: 07.09.2015, 09:52 »
Znikają u większości. U tych, co wymiarów przestrzegają, nie znikają. Taki płynie logiczny wniosek z mojej wypowiedzi ;)

Choć myślę, że wiem, o co Ci chodziło i masz rację - jeszcze mniej osób przestrzega wymiarów ochronnych drapieżników. Są wśród nich tacy, którzy robią to w przypadku białorybu.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

elvis77

  • Gość
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #78 dnia: 07.09.2015, 10:19 »
No właśnie jest nas tylko procent czy tam promil. Czyli to raczej my jesteśmy"chorzy". Skoro 20 czy 30% nic nie daje to co ma dać tak nieliczna grupa. Nic.  Może należy poszukać innych rozwiązań. Skupić się na kłusownikach,a nie pastwić się nad normalnymi  wędkarzami. Zapominacie,że większość z nas do niedawna była po tamtej stronie.
"Zapomniał wół,jak cielęciem był."
Informacja,edukacja,zmiana prawa,RAPR,zmiany systemowe w ZG PZW,kontrole i adekwatne kary,stowarzyszenia itd.itd.
Żadne C&R niczego nie zmieni. Może być tylko uzupełnieniem zmian które trzeba przez wprowadzić.
Dlaczego staram się stosować C&R,bo nic innego nie mogę zrobić,żeby było lepiej,nic co mogło by w większym stopniu pomóc.
Jednak nie mogę żądać od innych,żeby robili tak samo. Mogę co najwyżej prosić. Bez obrażania,wyzywania itp.
To właśnie przez arogancką,a nawet chamską postawę jesteśmy traktowani jak trędowaci.

Ankieta mogłaby być ciekawym źródłem informacji. Tylko jeśliby miałaby zbyt oficjalną formę,mogłaby podobnie jak rejestry połowów zawierać dość duży margines błędu i mogłaby wprowadzać w błąd. Ale w formie koleżeńskiej pogawędki czemu by nie. Chyba,że się mylę. Nie znam się na psychologii.

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 049
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #79 dnia: 07.09.2015, 11:59 »
Prosty przykład przytocze:
moje jezioro PZW zarybia 2600kg karpia kroczka (3szt na 1kg)
Teraz troszkę matematyki
2600kg * 3 szt = 7800szt
jeden stały bywalec powiedzmy że jest 20 dni w miesiącu nad wodą ... powiedzmy że łowi dziennie 3 szt karpia (nie zwracają uwagi czy miarowy czy nie biorą po prostu wszystko ) - dla teorii przytaczam ten przykład aby zobrazować skuteczność wędkarzy białkowców ......
20dni *3szt = 60 szt miesięcznie
niech w sezonie łowi 5 miesięcy czyli
5*60 = 300ryb złowi jeden człowiek
7800szt / 300ryb = 26 stałych bywalców

czyli obliczenia z grubego palca wyssane z sufitu ale obrazują skuteczność masakry jak odbywa się na naszych wodach

wiadomo można mnożyć liczbę łowiących itp. ale to nic nie zmienia

wnioski zwiększyć liczbę zarybionych ryb , poprawić skuteczność kontroli , wprowadzić górne wymiary , ograniczyć limity zabieranych ryb , - zachować zdrowy rossądek przy zabieraniu ryb , uświadamiać , uświadamiać , uświadamiać !!!!

a najlepiej w okręgu PZW na dany okrąg gdzie są dwa zbiorniki jeden wprowadzić nokil drugi niech se dziady łowią i biorą ......
Maciek

Offline MarioG

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 126
  • Reputacja: 312
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Prawie pod Warszawą
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #80 dnia: 07.09.2015, 19:19 »
Nie badzmy świetsi od papieża.
Ludzie bedą brali i powiem wam że NIE MAMY PRAWA żądać od nich innego zachowania.
Tępić należy kłusownictwo choc realnie oceniając nie mamy na to wplywu poza telefonami na policję czy SSR. Zwalczymy kilka procent max.
Edukacja? Ale kto ma edukować i kogo?
Naprawdę wierzycie że rozmowy z wędkarzami ktorzy zabieraja wszystko co sie da coś zmienia?
Wybaczcie mój pesymizm ale uwazam, że ryby muszą sie skonczyć i musi pierdzielnąć ten chory układ i system zanim można będzie budować coś od nowa.
Moim zdaniem na naprawę nie ma sznas i jest na to o kilka dekad za późno.

To takie moje nowe przemyślenia.

Prosta sprawa. Jesli wedkarz ma płacić i nie mieć możliwości zabrania ryby to jaki jest sens istnienia PZW? Czy kiedykolwiek PZW zaoferuje wiecej niz komercja?
Zadbane stanowiska? Parasole? Pomosty? Czystosc i porzadek? Ryby?
Nie.
Nic poza ladnymi widokami. Ale to nie jest akurat zasługą PZW.

Mario
Mazovia Fishing Team

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #81 dnia: 19.10.2015, 00:17 »
Dziś byłem na spacerze nad wodą. Oblężenie. Zarybiono karpikiem.
Z tego, co słyszę, to nad wieloma wodami jest podobnie.

https://splawikigrunt.pl/forum/gallery/16_19_10_15_12_05_33.jpeg

Tak sobie spacerowałem, stałem z tyłu i obserwowałem.
Zauważyłem, że tych wędkarzy łączyło wiele wspólnych rzeczy:
- każdy łowił z rurką antysplątaniową;
- zarzucając, każdy podciągał zestaw jak najbliżej szczytówki (ciekawe czy ktoś tę technikę rozpowszechnił??);
- zarzucając, każdy stał przez dłuższą chwilę z wędką odchyloną do tyłu i dopiero potem robił wymach do przodu;
- każdy był w tzw. gumofilcach;
- ci, którzy rozmawiali, bardzo mocno przeklinali (uszy bolały :()
- karpik nie brał, ale niektórym wieszały się płotki, takie po 20 cm - nikt płotki nie wypuścił; wszystkie lądowały w wiaderkach lub siatkach widocznych na zdjęciach;

Był tylko jeden, który odróżniał się tym, że nie miał gumofilców, tylko inne gumowce i miał rod-poda.

Ciekawe jak jest u Was po jesiennych zarybieniach karpikiem.
Pozdrawiam
Mateusz

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #82 dnia: 19.10.2015, 00:26 »
- zarzucając, każdy podciągał zestaw jak najbliżej szczytówki (ciekawe czy ktoś tę technikę rozpowszechnił??);
- zarzucając, każdy stał przez dłuższą chwilę z wędką odchyloną do tyłu i dopiero potem robił wymach do przodu;
O, ja też tak robię? To jakiś duży błąd?
Pozdrawiam
Marcin

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #83 dnia: 19.10.2015, 01:01 »
- zarzucając, każdy podciągał zestaw jak najbliżej szczytówki (ciekawe czy ktoś tę technikę rozpowszechnił??);
- zarzucając, każdy stał przez dłuższą chwilę z wędką odchyloną do tyłu i dopiero potem robił wymach do przodu;
O, ja też tak robię? To jakiś duży błąd?
Ciężko to rozpatrywać w kategorii błędu. Każdy rzuca, jak mu wygodnie.
Z punktu widzenia techniki rzutowej, jest to z pewnością bardzo kiepska metoda.
Mnie zaciekawiło dlaczego wszyscy mieli dokładnie taką samą metodę. O co chodzi z tym podciąganiem zestawu pod samą szczytówkę??
Pozdrawiam
Mateusz

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #84 dnia: 19.10.2015, 06:55 »
U mnie tak jak pisałem wcześniej w wątku o wynikach  , gdzie nie zarybią tam jest najazd . Wczoraj jednak ilość chłopa na metr kwadratowy mnie mocno zaskoczyła , dosłownie każde miejsce zajęte :thumbdown: Ogólnie większość wędkarzy łowiło z gruntu na koszyk . Spławikowców też wielu , najbardziej podobają mi się wędkarze , którzy łowią dosłownie 2-3 m od szczytówki swojego trzymetrowego teleskopu . Wielkie spławole , chłop prawie nad nim stoi , tam niecałe 2 metry wody - nic nie bierze - :D ;)   To wszystko jest spowodowane tym , iż o ryby ciężko na innych wodach i ludzie są spragnieni powalczyć z silną rybą , dla niektórych to może być jedyna okazja w sezonie . Oczywiście większość przyjechała tam po karpie na wigilie ale pewnie znajdą się też sportowcy .

Offline bigdom

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 696
  • Reputacja: 66
  • Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!!!
  • Lokalizacja: Olsztyn
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #85 dnia: 19.10.2015, 07:55 »
- zarzucając, każdy podciągał zestaw jak najbliżej szczytówki (ciekawe czy ktoś tę technikę rozpowszechnił??);
- zarzucając, każdy stał przez dłuższą chwilę z wędką odchyloną do tyłu i dopiero potem robił wymach do przodu;
O, ja też tak robię? To jakiś duży błąd?

Ja też tak robię. Tylko, że u mnie w wielu przypadkach nie da się inaczej. W koło mam drzewa i krzaki i efektywny zamach kończyłby się konfrontacją szczytówki z gałęzią, a pozostawienie dłuższego odcinka linki i zestawu od szczytówki skutkowałoby pozostawieniem podajnika lub spławika na drzewie lub w krzakach (co i tak się dzieje czasami).

Patrząc na fotkę rzeczywiście panowie mają dużo wolnego miejsca. Gdyby nie dalszy brzeg na horyzoncie, to szybkim rzutem oka można pomyśleć , że to wędkarstwo plażowe - morskie :D
Może ten styl wywodzi się po prostu z tego, że kiedyś łowili w  krzakach i tak im zostało. Każdy łowi, jak lubi :)
Nigdy w życiu nie złowiłem karpia i dobrze mi z tym :)
Dominik

Offline RafałOrłoś

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 19
  • Płeć: Mężczyzna
  • Zarząd G. PZW też posiada "teczki", dlatego rządzi
  • Lokalizacja: Poznań, Eindhoven (NL)
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #86 dnia: 19.10.2015, 10:04 »
Polskie wędkarstwo zmarło śmiercią tragiczną 25 lat temu. To wtedy do negatywnie zweryfikowanego funkcjonariusza SB przyszli towarzysze by powiedzieć, że jest interes do zrobienia. Interes warty kilkadziesiąt milionów złotych rocznie a obecnie już ponad 100 milionów.
Towarzysze z bezpieki słusznie doszli do wniosku, że gdzieś się trzeba zahaczyć na stare lata, bo z miernej emeryturki SB-ckiej w wysokości 6 czy 7 tysiaków, wyżyć się nie da a pieniądze leża na ulicy a właściwie na kontach głupkowatych wędkarzy stowarzyszonych w jakimś stetryczałym tworze z czasów realnego socjalizmu.
Na czym polega problem dokonania zmiany w tym zgniłym tworze? Jest to problem zachowań. Stowarzyszenie liczy obecnie około 600 tyś członków przez bardzo małe c. Około 80% tych tzw. członków, ma głęboko gdzieś, kto stoi na czele stowarzyszenia i co tam robi. Oni pod przykrywką legitymacji członkowskiej wykupują pozwolenie na legalne kłusownictwo.
Około 10% to wędkarze z krwi i kości, dla których istotne jest złapanie ryby a nie jej zżarcie. Ryba jest pretekstem do bytowania z przyrodą i do samodoskonalenia. Tych wędkarzy nie interesuje działalność w strukturach stowarzyszenia. Nie interesują ich stołki czy to na poziomie Okręgu czy na szczeblu centralnym, gdyż jest to dla nich strata czasu.
Pozostałe 10% to osobnicy zainteresowani stanowiskami w strukturach stowarzyszenia od poziomu Koła, przez Okręg a na Zarządzie Głównym kończąc. Tych z kolei nie interesuje stowarzyszenie jako organizacja dbająca o wody ale interesuje ich jak z tego stowarzyszenia wyciągnąć te 100 milionów do własnych kieszeni.
Jak więc widzisz podział ról jest dokonany. Doskonale o tym wiedzą różnej maści cwaniaki, znajdujący się w tej ostatniej grupie i praktycznie są bezkarni w tym co robią. Jeśli liczysz na współczesnych Judymów czy Wokulskich, to zapomnij. Idea przegrywa z wymierną mamoną.
Dlatego od 25 lat Zjazdy Delegatów są tragifarsą a naiwniacy Twego pokroju łudzą się nadzieją ewoluowania tego tworu, jakim jest PZW. Ze zlepka słabości nie da się skleić czegoś mocnego.
Z PZW jest tak jak z chorobą weneryczną. Można zaleczyć, ale skutki choroby będą odczuwalne do końca życia, także u potomków. Aby nie przenosić dalej choroby konieczna jest separacja zakażonych i ich eliminacja. W każdym innym przypadku choroba ze stanu utajonego przejdzie do ofensywy i zarazi zdrowych.
Za tak myślącym Ryszardem Sierakowskim (wędkarzem) – podpisuje się Mirosław.

Mirku, Twoja analiza nie zaciekawiła forumowiczów (jest to bardzo smutne) a problem poruszony przez Ciebie jest dużo poważniejszy, dużo szerszy, to jest problem polityczny, bo taka sytuacja miała miejsce w całym kraju, we wszystkich dziedzinach-obecne PZW jako twór niemożliwy do istnienia w poważnym kraju, z punktu widzenia prawnego choćby (związek sportowy, stowarzyszenie, podmiot gospodarczy w jednym) istnieje i odciska swoje smutne piętno na tysiącach wędkarzy.
Ale, no właśnie, jakich wędkarzy, bo wracam do tematu tego wątku. Wielokrotnie słyszałem od członków PZW, którzy działają w ramach swojej lokalnej wody, swojego koła, że oni z Z. Głównym to nie mają nic wspólnego, że to ich w ogóle nie interesuje i nie utożsamiają się z tym co robi Z.G. To można zadać pytanie, skoro tak jest to dlaczego działają z logo PZW na piersi. Odpowiedź jest prosta, bo tak jest najłatwiej, każdy wie że PZW=wędkarz, rybak i załatwianie spraw z urzędnikami jest prostsze. Jak bardzo jest to silne może świadczyć fakt, że (tutaj znam przykład wody stojącej leżącej na ziemi samorządu, zatem poza RZGW) fakt przekazania tej wody dla lokalnego koła PZW odbył się ustnie, i wiem to od urzędnika tej gminy.

Inny przykład, PZW jako dajmy na to stowarzyszenie, nie tworzy w tym kraju prawa (wielu osobom wydaje się że tak jest, ale są w dużym błędzie) prawo tworzy sejm, to prawo to ustawy (w Polsce nie ma innego prawa jak te wprowadzane przez ustawy) i teraz, PZW publikując regulamin Amatorskiego Połowu Ryb powinno tenże regulamin dostosować do ustawy która wprowadza taki regulamin dla wędkarzy, mowa cały czas o wodach publicznych, płynących (RZGW) oraz stojących (samorządy) bo PZW wód kupionych na własność (stojących, bo tylko te można kupić) posiada promil. PZW jednak RAPR-u nie dostosowuje, no bo i po co? A kto zmusi PZW do tego, skoro Państwo jest tak słabe, PZW może sobie pozwalać na wiele bo nikt nie zajmuje się tym co robi PZW, bo przecież PZW wie najlepiej jak działać. Ale wracając do wątku portretu polskiego wędkarza. Otóż jak silnie są zakorzenione skojarzenia że wędkarstwo w Polsce to PZW niech poświadczy jeszcze inny przykład. Wędkowałem sobie rok temu na małym, całkowicie prywatnym jeziorku, a było to gdzieś tam na Kaszubach, był to okres majówki, tkz długi weekend, od 1 maja do 3 maja. Rano, 1 maja, czy też było to 2-go, nad tym jeziorkiem pojawił się pewien teleskopowy wędkarz w gumofilcach, taki stereotypowy, jak tu koledzy wspominali i zapytał czy może obok mnie rozłożyć wędki, na co ja oczywiście ochoczo przytaknąłem że owszem, dlaczego nie, po czym rozłożył dwa wspomniane teleskopy i zarzucił dwa żywczyki na szczupaka, rozmawialiśmy, szczupaczki brały, wędkarz ów schował takiego 50-aka do torby i po pewnym czasie się oddalił, ale wcześniej cały czas powtarzał że on stosuje się do wszystkich zasad regulaminu no i skoro mamy okres 1 maja, to jak najbardziej może odławiać szczupaczki. Wszystko pięknie, ale...jakiego regulaminu...to było prywatne jezioro, a ów wędkarz to był miejscowy, znał właściciela tego jeziorka.

Wnioski:

1. statystyczny polski wędkarz utożsamia PZW ze wszystkimi aspektami dotyczącymi ryb, sądzi że PZW to prawo i milicja (celowo nie użyłem policja) wędkarska w jednym (nawet niektórzy na tym forum nie rozróżniają PSR od SSR i nie wiedzą jak kolosalna różnica jest między tymi dwoma formacjami),

2. statystyczny polski wędkarz to rybak amator, który łowi ryby w celach konsumpcyjnych przy pomocy wędki,

3. statystyczny polski wędkarz to statystyczny Polak...

4. obraz statystycznego polskiego wędkarza zmieni się wraz ze zmianą pokoleniową, tak samo jak zmienia się obraz statystycznego Polaka.

Grendziu

  • Gość
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #87 dnia: 19.10.2015, 11:38 »
Mateo ale chyba tym widokiem nie byłeś zszokowany mimo wszystko? Przecież tak się łowi od prawie zawsze w Polsce...

Sytuacja z wczoraj, godzina 16ta schodzimy z kutra w porcie Łeba, z Nami do portu wpływa z 10 innych łajb wędkarskich, na parkingu auto z klapą otwartą i trzech chłopaków, leszcze po 3/4kg za 5zł kg, łososie po 23zł za kg, dorsze po 12zł za kg. Nie byli to ani wędkarze ani rybacy tylko kłusownicy.

Zamiast w porcie na Nas powinna czekać kontrola co do limitu i wielkości to handlowali rybą kłusownicy w biały dzień, wiedząc kiedy w niedziele kutry wchodzą do portu... Mnie to nie zdziwiło, nie jest to też normalne, bo płakać się chcę :'(


Jechałem w aucie z Panem, który łowił ryby 18 lat w USA, tam po 5 min masz kontrolę nie wiadomo skąd, gdzie kto i jak, tam są takie kary za źle złowioną rybkę na wędkę, że się w pale nie mieści...,

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #88 dnia: 19.10.2015, 19:25 »
Może ten styl wywodzi się po prostu z tego, że kiedyś łowili w  krzakach i tak im zostało. Każdy łowi, jak lubi :)
To by było jakieś wytłumaczenie. Być może oni wszyscy wychowali się nad takimi wodami i nigdy nie próbowali inaczej rzucać. Widać jednak było, że każdy chciał zarzucić jak najdalej. Niektórzy przy rzucie tracili równowagę i jednemu panu nalała się woda do gumiaka.

Mateo ale chyba tym widokiem nie byłeś zszokowany mimo wszystko? Przecież tak się łowi od prawie zawsze w Polsce...
Zaszokowany to z pewnością zbyt mocno powiedziane. Byłem jednak zdziwiony, że wszyscy łowią dokładnie tak samo. Wcześniej jeździłem głównie na planowane zasiadki karpiowe, kiedy zaś powróciłem do wędkarstwa spławikowo-feederowego, zacząłem unikać towarzystwa nad wodą. Rzadko też bywam nad wodą w charakterze turysty czy spacerowicza. Stąd chyba moje zdziwienie, że przez ten czas, przy dzisiejszym dostępie do informacji, niewiele się zmieniło.
Ciekawe, że nikt nie łowił z ciężarkiem, nikt nie nęcił procą, nikt nie łowił na spławik. Pomijam tu już inne zaawansowane techniki typu metoda, helikopter, nęcenie rakietą, bowiem to są techniki nowoczesne.

Zapomniałem jeszcze napisać, że wszyscy, nawet ten pan z rod-podem, mieli wędki teleskopowe. To też jest ciekawe, bo przecież dawniej do połowu z gruntu używano głównie wędek segmentowych. Bambusy, Germiny, Tokozy.
Tak sobie więc myślę, że przejście na teleskopy należy rozpatrywać jako pewien postęp. To też ciekawe zjawisko. Może nawet warte założenia odrębnego wątku :)

Myślę, że Rafał zawarł w swojej wiadomości cenne obserwacje dotyczące portretu polskiego wędkarza i czynników mających wpływ na jego kształtowanie.
Pozdrawiam
Mateusz

Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 898
  • Reputacja: 413
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #89 dnia: 19.10.2015, 19:37 »
Ciekawe jak jest u Was po jesiennych zarybieniach karpikiem.
U mnie w wodzie sekcyjnej, z którą jestem najbardziej związany 80% wędkarzy "poluje" na nowo dostarczone jedzonko. Ale poziom się podnosi, techniki zarzucania są różne - niektórzy rzucają prawie mistrzowsko no i wędki mają coraz to lepsze (większość to emeryci górniczy, sporo ludzi z dozoru).
Słabo zauważony tekst, o którym wspomnieli Mirgag i R. Orłoś - smutny i chyba prawdziwy w dużym stopniu ....
;)