Autor Wątek: Instytut Rybactwa Śródlądowego - czy naukowcy rozumieją wędkarzy?  (Przeczytany 255594 razy)

Grendziu

  • Gość
 Dalej w tej samej tabelce

Charakter presji na wody:

"Ograniczona głównie do jezior oraz niektórych odcinków dużych rzek i kilku
zbiorników zaporowych;
1 rybak na 450 ha wody;
Połowy mogą odbywać się cały rok;
Umowy prawa rybackiego użytkowania na okres min 10 lat;"

Nie wiem jak jest na Warmii i Mazurach ale 1 rybak na 450ha wody, jak to się ma w rzeczywistości?

U mnie na wodach "rządzi" Spółka Maj, niestety i codziennie prawie na każdym akwenie są sieci, pływają agregatem non stop, wód mają w posiadaniu ponad 20 różnych akwenów - jedna osoba tam nie pracuję, codziennie ich wszędzie gęsto i pełno nad każdą wodą, więc presja na wodzie jest bardzo mocna wywierana przez rybaków. Oni do etycznych rybaków nigdy nie należeli i pewnie nie będą należeć, a na wodach są około 30 lat jak nie więcej, a eldorado dla nich skończyło się jakieś 10/15lat temu. Teraz w większości to już tylko z karłowatych rybek żyją.

Co ciekawe, sądzę że wędkarze łowiący na tych wodach sieją  "dzisiaj" większe spustoszenie, ale łowią "popierdułki" na mielone, a nie ryby.

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
[...] i tak jest nam rybak potrzebny, bo potrzebujemy chociażby materiału zarybieniowego co roku:)

Z pewnością cieki wodne należące do Skarbu Państwa i wody przepływowe nie mogą być pozbawione opieki. Ja jednak używając słowa „rybak” mam na myśli człowieka, który zajmuje się połowem ryb w celach handlowych, czerpiąc z tego korzyści finansowe. W tym sensie powiemy, że rybacy pracują w gospodarstwach rybackich (podobnie jak hodowcy konia wierzchowego w hodowlanych stadninach koni). Gospodarstwa rybackie zajmują się przemysłowym łowieniem ryb oraz ich przetwórstwem.
Nie neguję jednak konieczności zatrudnienia osób, które zajmowałyby się odławianiem ryb na materiał zarybieniowy. Oczywiście można nazywać rybakiem człowieka, który trudni się rybołówstwem i w tym sensie każdy, kto łowi ryby jest rybakiem, ale moim skromnym zdaniem, gwałci to (choć może to za dużo powiedziane) znaczenie nazwy „rybak” w języku polskim. Jest to po prostu określenie za szerokie. Ichtiolodzy też trudnią się rybołówstwem, a rybakami się są. Wędkarze podobnie.

43-47 kg/rok/wędkarza – wędkarskie połowy z jezior (licencja całoroczna);"


Wydaje mi się to mało prawdopodobne, zważywszy na fakt, że wielu wędkarzy to wędkarze niedzielni, czy jedynie wakacyjni. Podpisuję się więc pod pytaniem Grendzia, jak się to oblicza?
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Ja natomiast odniosłem wrażenie, że w tekście sugeruje się, że bez rybaków nie będzie zarybień. Ale przecież system dzierżawy wody na to nie pozwala. Wody 'rybackie' zostaną przejęte i tak przez PZW lub stowarzyszenie wędkarskie i zarybienia będą...

 Inna sprawa to fakt, że sugeruje się, że rybak jest ściśle monitorowany i kontrolowany. Oczywiście, więcej służb może go skontrolować (i słusznie, bo dostarczają żywność) - ale w rzeczywistości jest jak jest. Kto go kontroluje? A co z kontrolą NIKu?
 Ja nie słyszałem o tym, aby kiedykolwiek rybak odmówił sprzedaży ryb, nigdy tez nie wystawia faktur ani rachunków - jest to więc załątwiane 'pod stołem'. To bardzo istotna rzecz, gdyż jest to czarny rynek poniekąd. Taksówkarz, dentysta, fryzjer - wszyscy są 'sfiskalizowani' - rybak jednak korzysta z ochrony.

Nie mogę się też zgodzić, że wędkarze powodują eutrofizację poprzez wycinanie krzaków i usuwanie roślinności. Jest to cytat z pracy brytyjskich ichtiologów, z roku 1987. Tylko, że wtedy wędkowało trzy lub cztery razy więcej osób w UK niż dzisiaj, łowisk komercyjnych jeszcze nie było. Jak wyglądaja łowiska, na których brakuje wędkarzy ja wiem bardzo dobrze. Wody Reading District AA są zarośnięte przez krzaki właśnie - i woda zarasta na potęgę. Jest tam rzęsa wodna, pojawiają się strefy 'bagienne'. Łowisko najnormalniej w świecie zarasta i się wypłyca. Połowa łowisk RDAA nie nadaje się do wędkowania od czerwca. Zarastają, mnóstwo jest roślinności podwodnej, są zakwity. CO lepsze - wędkarzy praktycznie tam już nie ma. Każdy powie, kto tam łowił - że dawniej, jak łowiących było sporo to nie było tak źle! Jeżeli nic się nie zrobi - te wody najnormalniej znikną z map, powstaną trzęsawiska.

A co z raportem NIKu? Pokazali, że ilość pieniędzy uzyskana ze sprzedaży pozwoleń wędkarskich przewyższa zysk ze sprzedaży ryb. Jakoś nikt tego nie ubrał w odpowiednie propozycje. Czyli na przykład - redukujemy liczbę rybaków łowiących, tak aby dostarczali wciąż ryby 'społeczeństwu' - i resztę kierujemy do pilnowania, tak aby działali wspópracując z wędkarzami, stając się rengersami pilnującymi danej wody. Zarybienia i częste kontrole spowodowałyby, że ryb nie ubywałoby w zastraszającycm tempie, jeżeli łowiących byłoby więcej, możnaby też więcej zarybiać.
Oczywiście w tym układzie Zarząd Główny PZW nie mógłby łupić wód na maksa, musiałby zacząć bardziej się starać o zyskowność i wykazywać wszystko...

Ogólnie dobra praca, jednak brakuje mi bardziej trafnych wniosków. Trochę są one robione pod takich ludowców z PSLu mam wrażenie. Brakuje bardziej odważnych tez, które mogłyby coś zmienić. NIe ma co ukrywać, że rybacy egzystują na granicy zysku - warto by pomyśleć jak im pomóc, tak aby mogli żyć w normalny sposób. Takie Czechy mogą pomarzyć o takich zbiornikach jakie my mamy w Polsce - to do naszego kraju powinni zjeżdżać się wędkarze z całej Europy, aby łowić wielkie ryby. Niestety, na Mazurach można się spełnić łowiąc batem drobnicę, nic więcej.
Lucjan

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Ja natomiast odniosłem wrażenie, że w tekście sugeruje się, że bez rybaków nie będzie zarybień.

Ja odniosłem takie samo wrażenie, a na dodatek bez rybaków woda zostanie pozbawiona wszelkiej kontroli. To jednak nieprawda, ponieważ sposobów gospodarowania wodami może być wiele.

Ja nie słyszałem o tym, aby kiedykolwiek rybak odmówił sprzedaży ryb, nigdy tez nie wystawia faktur ani rachunków - jest to więc załatwiane 'pod stołem'. To bardzo istotna rzecz, gdyż jest to czarny rynek poniekąd. Taksówkarz, dentysta, fryzjer - wszyscy są 'sfiskalizowani' - rybak jednak korzysta z ochrony.

Tak jak rolnik. Niestety, ale to strefa wpływów PSL-u.

P.S. Nie oceniam tego, bo szczerze mówiąc uważam, że szara strefa w Polsce jest sporą siłą napędzającą gospodarkę. Niemniej jednak w wielu sektorach niesie też ze sobą negatywne zjawiska. I jeżeli w rolnictwie pewnie nie powoduje to negatywnych skutków dla środowiska, to już w przypadku korzystania z zasobów naturalnych może być inaczej.
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Ja nie słyszałem o tym, aby kiedykolwiek rybak odmówił sprzedaży ryb, nigdy tez nie wystawia faktur ani rachunków - jest to więc załatwiane 'pod stołem'. To bardzo istotna rzecz, gdyż jest to czarny rynek poniekąd. Taksówkarz, dentysta, fryzjer - wszyscy są 'sfiskalizowani' - rybak jednak korzysta z ochrony.

Tak jak rolnik. Niestety, ale to strefa wpływów PSL-u.

P.S. Nie oceniam tego, bo szczerze mówiąc uważam, że szara strefa w Polsce jest sporą siłą napędzającą gospodarkę. Niemniej jednak w wielu sektorach niesie też ze sobą negatywne zjawiska. I jeżeli w rolnictwie pewnie nie powoduje to negatywnych skutków dla środowiska, to już w przypadku korzystania z zasobów naturalnych może być inaczej.

Też uważam, że szara strefa nie jest tak do końca zła. Jednak w tym przypadku nie chodzi o samą sprzedaż, ale o pozyskiwanie 'towaru'. Jak wcześniej pisałem, rybak może wybrać się na fuszkę i przytulić sporo węgorza. Mój znajomy był pomocnikiem rybaka przez kilka lat - i mówił, że nie dostawał żadnej kasy - płacono mu w węgorzach. On te wymieniał na alkohol (rybacy pili sporo mówił), jedzenie, sprzedawał... Wszystko bez żadnych papierów. Twierdził, że węgorz jest swojego rodzaju walutą na Mazurach, masę rzeczy załatwiał w ten sposób. Nie miał ani jednej kontroli...
Lucjan

Grendziu

  • Gość
Też uważam, że szara strefa nie jest tak do końca zła. Jednak w tym przypadku nie chodzi o samą sprzedaż, ale o pozyskiwanie 'towaru'. Jak wcześniej pisałem, rybak może wybrać się na fuszkę i przytulić sporo węgorza. Mój znajomy był pomocnikiem rybaka przez kilka lat - i mówił, że nie dostawał żadnej kasy - płacono mu w węgorzach. On te wymieniał na alkohol (rybacy pili sporo mówił), jedzenie, sprzedawał... Wszystko bez żadnych papierów. Twierdził, że węgorz jest swojego rodzaju walutą na Mazurach, masę rzeczy załatwiał w ten sposób. Nie miał ani jednej kontroli...

Luk a uważasz, że coś się zmieniło? Papier wszystko przyjmie, fajnie to jest opisane, jest może jakiś odsetek rybaków jak i wędkarzy którzy myślą o przyszłości, ale tak to się tłucze na potęgę i na lewo jak się da. W ciągu doby nie wysilając się pewnie mógłbym poszukać z trzech rybaków, którzy za tydzień na imprezę dostarczyliby mi rybę jaką chcę, kasa czyni cuda :)

Rzeka "Dziwna" - zalew kamieński, czy też zalew szczeciński - nawet nie chce mi się myśleć co się tam dzieję, ale jak z rybakami rozmawiam, to faktycznie dla nich samo zło to wędkarz, rozmawiam z "tubylcem" - rybacy wszystkiemu winni, a w plastikowym wiaderku okonki po 8-10cm.

Koło się zamyka >:O

Grendziu

  • Gość
"Zastanawiające jest również to, iż na znacznym areale jezior, w których w ostatnich 20 latach mocno ograniczono lub wręcz zaprzestano połowów komercyjnych,
pogłowie ryb nie stanowi większej atrakcji dla wędkujących. I nie wpłynęło to również na zwiększenie ruchu turystycznego związanego z wędkarstwem. Powierzchnia
takich wód może obecnie przekraczać nawet 30 tys. ha."

Panowie naukowcy proszę zatem o poradę i złoty środek, co należałoby zrobić aby to zmienić???

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
[...] jest może jakiś odsetek rybaków jak i wędkarzy którzy myślą o przyszłości, [...]

Ichtiologów też by się pewnie kilku znalazło  :beer: A więc to już całkiem pokaźna i zróżnicowana grupka :)
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline Modus

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 6 533
  • Reputacja: 1110
  • Ulubione metody: trotting
Ja odniosłem takie samo wrażenie, a na dodatek bez rybaków woda zostanie pozbawiona wszelkiej kontroli. To jednak nieprawda, ponieważ sposobów gospodarowania wodami może być wiele.

Czterej czescy rybacy to najwyraźniej prawdziwi herosi kontrolnej roboty - wszak sam Zbiornik Lipnicki ma 4870 ha, a gdzie troskliwy wzrok rybaka nie sięga, tam ryby mają przechlapane ;D

Offline Rybal

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 9
    • Galeria
    • Publikacje
Niestety nie mamy czasu aby szczegółowo odpisywać na każde pytanie i wątpliwości. Nie oczekujcie prostych odpowiedzi i  prostych rozwiązań bo ich nie ma. Nie da się również dyskutować z osobami nieprzekonywalnymi (po co!?;).
[W każdym publikowanej monografii jest opisywana metodologia badań analiz. http://zs.infish.com.pl/]
"Tytułowy problem" polega raczej na tym, iż pracownik naukowy dyskutuje o faktach w postaci liczb, badań, analiz naukowych. Gorzej jest z analizą opinii i stanów emocjonalnych, tym zajmują się inne działy nauki socjologia czy nawet psychologia. Dla mnie odpowiedz na pytanie o rybę: "Panie, nie ma rybów, wyjebali do dna siatami" nic nie znaczy, gdyż jest tylko opinią a nie mierzalnym faktem. Mierzalne fakty możemy uzyskać stawiając np takie pytanie: ile i jakich ryb zostało wyłowionych w ciągu roku z jeziora X.  Dopiero obiektywne metody badawcze pozwalają na wyciąganie logicznych wniosków i stawianie hipotez.
Wystarczy pozbyć się uprzedzeń, w chłodny logiczny sposób postawić pytania i próbować znaleźć na nie odpowiedź.  W dodatku postulat  rybaczenia czy nawet  odebrania jezior dzierżawcom stal się ostatnio tematem politycznym, taką tanią kiełbasą wyborczą. Zestawienie powierzchni wód, gdzie realnie operują rybacy a gdzie nie, jest wymownym przykładem odpowiedzi na pytanie, czy istnieje inny model zarządzania wodami.     
Pod względem zasobności w obszary wodne, jakość środowiska, demografię, gospodarki etc. najbliżej jest nam do Niemców a nie do Skandynawów. U naszych zachodnich sąsiadów nieco inaczej rozwiązują  podobne problemy. W nieco szerszych horyzontach np: 
https://www.youtube.com/watch?t=35&v=zdrtV-E46GM [www.youtube.com/watch?t=35&v=zdrtV-E46GM]

Tomasz Czerwiński

Grendziu

  • Gość
Niestety nie mamy czasu aby szczegółowo odpisywać na każde pytanie i wątpliwości. Nie oczekujcie prostych odpowiedzi i  prostych rozwiązań bo ich nie ma. Nie da się również dyskutować z osobami nieprzekonywalnymi (po co!?;).

Tak jak broniłem Kotwica to tak z Panem się nie zgodzę, wrzucił Pan swoją publikację, dostał zapytania i na końcu stwierdził, po co rozmawiać? Sorry, ale w taki sposób nie da się prowadzić dialogu,

Można te wypowiedź zinterpretować w następujący sposób: ja to badam, ja się na tym znam, a was mam w pompie, bo wymagacie tylko aby były ryby, nic nie robicie tylko jak kormorany niszczycie wody, więc nie jesteście partnerem do rozmów. :thumbdown:

Offline Rybal

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 9
    • Galeria
    • Publikacje
Może inaczej.  Niestety nie potrafię w kilku zadaniach dać odpowiedz na pytanie czemu nie ma ryb. W miarę możliwości czasowych może coś mi się uda wstawić.  Wcześniej padło pytanie o metodologię badań połowów wędkarskich. Precyzyjne opisanie skąd się te liczby wzięło, musi zająć kilkanaście stron a to oznacza czas. Nie mam gotowców tylko te publikacje. Mój Zakład analizą presji wędkarskiej zajmuje się blisko 20 lat. W tym czasie przejrzeliśmy całą górę rejestrów wędkarskich, ankiet wędkarskich, były również stosowane inne metody np kontrola bezpośrednia. Badania obejmowały różne regiony  kraju i bardzo różną liczebność. W przypadku jezior najczęściej połowy wędkarskie szacowane są na podstawie liczby sprzedanych licencji w danym roku. Choć ciekawe są również dane o liczbie i rodzaju licencji sprzedawanych w poszczególnych regionach oraz w poszczególnych latach. Równolegle uzyskiwaliśmy wyników połowów komercyjnych, dane ekonomiczne podmiotów prowadzących działalność rybacką również różnymi metodami. Aby obraz był pełny, trzeba zdobyć dane o stanie środowiska, bo to jakość wody w  pierwszej kolejności decyduje, co w niej pływa....  A to jeszcze nie koniec.
Tomasz Czerwiński

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark

"Tytułowy problem" polega raczej na tym, iż pracownik naukowy dyskutuje o faktach w postaci liczb, badań, analiz naukowych. Gorzej jest z analizą opinii i stanów emocjonalnych, tym zajmują się inne działy nauki socjologia czy nawet psychologia. Dla mnie odpowiedz na pytanie o rybę: "Panie, nie ma rybów, wyjebali do dna siatami" nic nie znaczy, gdyż jest tylko opinią a nie mierzalnym faktem. Mierzalne fakty możemy uzyskać stawiając np takie pytanie: ile i jakich ryb zostało wyłowionych w ciągu roku z jeziora X.  Dopiero obiektywne metody badawcze pozwalają na wyciąganie logicznych wniosków i stawianie hipotez.


Hm - Czech badać nie chcecie, więc pozostaje rozmowa o polskich faktach. Szkoda, że tak często powołujecie się na badania zagranicznych ichtiologów zatem. Co do samego badania, liczb i analiz naukowych - mi brakuje właśnie tych ostatnich. Kto ma je czynić?
Porównywanie wód polskich i niemieckich ma się nijak, bo mentalność Niemca i Polaka to dwie odmienne rzeczy. Jak niemiecki rybak ma odłowić 1000 kilo to odłowi 1000 kilo, porządek musi być. Jak polski rybak ma odłowić 1000 kilo to... porządek musi być, w papierach :D

Mam wrażenie, że trochę w IRŚ źle podchodzicie do tematu. Stąd tez taka skuteczność w walce z kormoranem na przykład. Jeżeli robicie badania i tylko tym się zajmujecie, to musi być ktoś, kto sporządza wnioski, korzysta z nich. Kto zatem?

Co do samych opinii - to jest to ciekawa sprawa. Bo Kotwic stwierdził, że 'ryby są' na Mazurach. A zatem była to naukowa analiza, w tym liczb, podparta badaniami. Zatem my sie mylimy, mówiąc,m że na Mazurach ryb nie ma. Tak mamy to rozumieć? :D Można dojść do ciekawych wniosków... Bo skoro takie operaty są oparte na rejestrach połowów, nierzetelnych, to trudno mówić też o jakiś wnikliwych i dokładnych analizach. Może się nawet okazać, że naukowcy twierdzić będą, że ryby są, bo tak mówią dane :D
Powoli rozumiem, dlaczego badacie rybaków głównie. Bo w większości przypadków, na wodach bez użytkownika rybackiego błądzicie w sporych ciemnościach. I analizujecie różnice między rejestrami połowów w różnych latach, co może mieć większy związek ze zmianą na stanowisku sekretarki lub prezesa okręgu, niż z samymi zmianami w ichtiofaunie.
Podam przykład jednego okręgu. W jednym roku - pani sekretarka powiedziała, że trzeba zdać wypełniony  rejestr. Wędkarze się zdziwili - jak to, wypełniony? A ona na to  - muszą być wpisy, bo nie będzie nowego pozwolenia! No i prawie każdy musiał dopisywać, co czynił na korytarzu. Aż strach pomyśleć, jak pani Stasia wpłynęła na analizę rejestrów połowowych tego roku!

No i teraz mamy przykład z jeziorem Roś. Może uda się zrobić tam łowisko innego typu, z rejestrami połowowymi i tak dalej. Świetna okazja do badań i analiz. Dlaczego Kotwic jest temu przeciwny? Czy to stosunek całego IRŚ? Po raz pierwszy nadarza się okazja aby przebadać coś innego, o wiele dokładniej, sprawdzać jak zachowa się dana woda. Może to być tak pomocne - jak badanie wpływu amurów no dana wodę, które wpuszczono do jednego z mazurskich jezior w latach 70tych bodajże. Możecie przebadać coś nowego, w inny sposób. Czy nie jest to idealna rzecz do takiej analizy?

Na koniec - dziwi mnie dlaczego my wędkarze mamy odmienne zdanie od ichtiologów, lub raczej pracowników naukowych IRŚ. Może po prostu nazywamy te same rzeczy używając odmiennych słów? Czy fakt, że wędkarze to nie naukowcy, ma wskazywać, że ci drudzy tylko mają rację? Na tym forum doskonale zdajemy sobie sprawę, jak wędkarze co zabierają wszystko, łupią polskie wody, bez litości. Czy można coś takiego zawrzeć w badaniach i analizach? Czy stosujecie taki 'współczynnik pazerności' przez który mnoży się dane zbiorcze z rejestrów połowowych? Jeżeli tak, to jak się go ustala?

Może problem polskich wód to zbyt małe zarybienia, czyli właśnie źle wykonane badania i analizy?? Nie chcę aby zabrzmiało to jako poważne zastrzeżenia - coś jednak mi się zdaje, że cała ta 'metodologia' jest w Polsce zła. Może czeskie wody są takie rybne, bo oni zarybiają solidnie nie osłabiając naturalnego tarła w takim stopniu jak stało się to w Polsce? :D  Musi być jakiś powód, dla którego polskie wody są takie słabe. Jeżeli zna się powód, powinno się tez znać i remedium... Oczywiście, że gdybam, zgaduję - ale coś tutaj nie gra, nieprawdaż?

Lucjan

Offline Modus

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 6 533
  • Reputacja: 1110
  • Ulubione metody: trotting
Cytuj
Tak mamy to rozumieć?

Wedle ustaleń Pana Kotwica "ryba jest", choć zasadniczo wyłowili ją rybożerni moczykije, którzy powinni poprzestać na uklejkach, a napastują ryby w rozmiarze handlowym, przez co dyrektor Karol Lisiecki został pozbawiony dwutonowej dniówki na jeziorze Roś.

Wedle ustaleń Pana Rybala "nie ma ryb" z bardzo skomplikowanych powodów, a tak w ogóle, rybożerni moczykije zabierają czterokrotne więcej niż rybacy (za wyjątkiem rybaków warmińsko-mazurskich, którzy w świetle raportu NIK zabierają 120% tego, co rybożerni moczykije).

Gdyby jeszcze udało się przekonać Czechów, że z czterema rybakami i bez Instytutu Rybactwa Śródlądowego daleko nie zajadą, mielibyśmy sprawę załatwioną :)

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Cytuj
Tak mamy to rozumieć?

Wedle ustaleń Pana Kotwica "ryba jest", choć zasadniczo wyłowili ją rybożerni moczykije, którzy powinni poprzestać na uklejkach, a napastują ryby w rozmiarze handlowym, przez co dyrektor Karol Lisiecki został pozbawiony dwutonowej dniówki na jeziorze Roś.

Wedle ustaleń Pana Rybala "nie ma ryb" z bardzo skomplikowanych powodów, a tak w ogóle, to rybożerni moczykije zabierają czterokrotne więcej niż rybacy (za wyjątkiem rybaków warmińsko-mazurskich, którzy w świetle raportu NIK zabierają 120% tego, co rybożerni moczykije).

Gdyby jeszcze udało się przekonać Czechów, że z czterema rybakami i bez Instytutu Rybactwa daleko nie zajadą, mielibyśmy sprawę załatwioną :)





Fakt , jak Kolega @Modus pisze , też mam dość tej jałowej gadki , że nic się nie da i wszystko jest taaaakie skomplikowane . Ja jestem prosty chłop , jak studnia wyschła to trzeba głębiej sięgnąć i woda się znajdzie , do skutku .
Dzisiaj w sklepie wędkarskim rozmawiałem z moim kumplem , sprzedaje tam i słucha wędkarzy  . Powiedział krótko , Czesi kilkanaście lat temu zarybiali jednorazowo po kilkadziesiąt ton ryby . Teraz uzupełniają i dbają , nie wiem jak to się ma do tych szumnych badań i innych analiz ale liczą się fakty . Tam są ryby a u nas nie ma ! Tam prawie przez cały rok brzegi rzek i jezior kipią turystyka i wędkarstwem , regiony zarabiają a w Polsce...zresztą wszyscy wiedzą jak jest . Wiem , wiem te Czechy...można się porzygać ! Ale dlaczego nie porównywać się do najlepszych ?