Autor Wątek: Instytut Rybactwa Śródlądowego - czy naukowcy rozumieją wędkarzy?  (Przeczytany 255606 razy)

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Tu naprawdę nie ma co szukać winnych, bo winne jest polskie podejście do ryby.
Ryby nie są chronione. Zabicie okazu to powód do dumy. Kłusowanie na rybie to drobne przewinienie, kłusowanie na zwierzynie jest postrzegane jako dużo poważniejsze wykroczenie. Zwykłe drzewo czy krzew "ma" większe prawa niż ryba.
W Polsce ryby muszą być dostępne wszędzie. I są. W każdym hipermarkecie dostaniemy leszcze, płocie, okonie, a nawet krąpie itp. Kto kupuje ryby inne niż szczupaki, sandacze i spore leszcze (choć i te kiepsko schodzą)? Przeważnie nikt i idą na zmarnowanie. Taka jest prawda. Polskie jeziora nie są w stanie wytrzymać takiego zapotrzebowania. Tym gorzej dla nich, przynajmniej przy obecnym podejściu. W Polsce zawsze będziemy jeść ryby słodkowodne, ale trzeba zmienić podejście, inaczej będzie już tylko coraz gorzej. Rzeczywistość tego dowodzi i nie ma co się z tym kłócić. Ryba powinna być dostępna w knajpach położonych przy zbiornikach, w których jest odławiana. I w specjalistycznych sklepach rybnych. Nie w każdym markecie i spożywczaku. Inaczej wody opustoszeją, taka jest prawda i nie ma co się z tym kłócić. Fajnie, że ludzie mogą sobie zakupić świeżego leszcza w Warszawie, ale skoro taki model nie przystaje do rzeczywistości, to chyba trzeba go zmienić, a nie zaklinać rzeczywistość, prawda? Większość ryb przeznaczonych do konsumpcji powinna pochodzić z hodowli. W Skandynawii nie wolno zabijać dzikich łososi. Wszystko, co dostępne w sklepach, pochodzi z akwakultur właśnie.

Potem zostaje kwestia zaostrzenia przepisów, wymiary górne i dolne, limity i... kary. Egzekwowanie ich i dotkliwość. Bez tego do niczego nie dojdziemy.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Kotwic

  • Gość
Na czystych jeziorach ryb brak, więc historie o fosforanach i strefach beztlenowych nie są wcale takie istotne,

Woda brudna, nawet wykąpać się jest trudno (wierzcie lub nie, ale na Mazurach trudno o wykapanie się w jeziorze),

Podaj mi proszę przykłady tych dwóch skrajnych wód i opisz trochę dokładniej co masz na myśli.
Chodzi mi głównie o interpretację słów: czyste jeziora oraz woda brudna.
To naprawdę ważne określenia i wiele mogą namieszać w podczas analizowania danych.


W Polsce ryby muszą być dostępne wszędzie. I są. W każdym hipermarkecie dostaniemy leszcze, płocie, okonie, a nawet krąpie itp.
W Polsce zawsze będziemy jeść ryby słodkowodne, ale trzeba zmienić podejście, inaczej będzie już tylko coraz gorzej. Większość ryb przeznaczonych do konsumpcji powinna pochodzić z hodowli.
I dojdziemy szybko do wniosku, że areał wód krajowych, powinien zapewnić rozrywkę wędkarzom (w liczbie około 1,5 mln osobników, czyli ok: 4% społeczeństwa).
Bo dla nich liczy się najbardziej pasja, kontakt z rybą i walka z potworami i żądza uprzywilejowanego traktowania.
Znacząca reszta społeczeństwa powinna się zadowolić rybą z hodowli, bo to nie kłóci się z podejściem wędkujących.
Co zabawne, wędkarze oczekują, że ktoś w ich imieniu lub za nich dokona koniecznego "uzdrowienia wód naszych" przy jednoczesnym oporze we współdziałaniu (choćby rejestry połowów).

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Prosta historia. Polskie wody zostały odrybione według pewnego schematu. Od połowy lat 90 mniej więcej nastąpił straszny spadek 'rybności'. Mam na myśli obecność dużych sztuk, nie biomasę ryb. Jeżeli przyłożyć to do otwarcia się polskiego rynku na zachód, i wprowadzaniu nowoczesnym technik wędkarskich, nowoczesnego sprzętu wędkarskiego - to okazuje się, że wody te prędzej lub później zostały wyjałowione. Operat rybacki i zarybienia były określone źle, nie mogły one wypełnić luki, jaka pozostawała po zabranych rybach.

Teraz kolejna rzecz Kotwic. W Polsce od początka lat 90tych zaczęto budować oczyszczalnie ścieków i na wielką skalę kanalizować wsie, miasteczka i skrajne obszary większych miast. Zbudowano kilkaset oczyszczalni, które zazwyczaj wprowadzają ścieki oczyszczone do odbiorników rzecznych. Jeżeli iść tutaj drogą którą poruszacie w swoich pracach, to jakoś pomija się fakt, że na Tamizie i Renie, które uznawane były za wody bezklasowe, po wprowadzeniu odpowiednich działąń i znaczącej poprawie jakości wody, ilość gatunków występujących w rzekach tych wzrosła. W Polsce natomiast ryb ubyło, co ciekawe spotkałem się wręcz z twierdzeniem, że brak działającego kolektora w Warszawie spowodował znaczne zmniejszenie się populacji płoci i leszcza.
Katastrofy ekologiczne i śnięcia ryb były w latach 80tych na porządku dziennym, mieszkałem nad Odrą i wiem coś o tym, na takich zbiornikach jak Turawa czy lokalnych starorzeczach tez było pełno śniętych ryb. Teraz jest to marginalne zjawisko.


To tylko pokazuje, że wzrost skuteczności wędkarstwa, w połączeniu ze zbyt małymi zarybieniami (niekoniecznie jest to wina operatów - na porządku dziennym były oszustwa przy zarybieniach, często istniały one tylko na papierze) i z kłusownictwem (które również było coraz skuteczniejsze) odpowiada za obniżanie się ilości większych ryb w łowiskach. Brak kontroli nad wodą, kulawy RAPR, to wszystko razem sprawia, że ryb jest coraz mniej. Na dodatek nie robi się nic aby to zatrzymać, a wędkarstwo z roku na rok jest coraz skuteczniejsze - teraz na przykład wchodzi Metoda, która wielu rybom po prostu nie da szans.


A co do czystych wód - to ryb tam nie ma, bo są łatwiejsze do złowienia. Rozmawiałęm z wędkarzem w Augustowie, nad jednym z czystych bardzo jezior, rozmawiałem z kilkoma nad innym bardzo czystym jeziorem niedaleko Olsztyna. Takie wody znów są idealne dla kłusowników, dla wędkarzy również. Ryby widać, mozna je namierzyć 'wzrokowo', wiadomo gdzie postawić sieć, łatwiej kłusuje się ościeniem. Wody są dobrze natlenione a ryb mimo to nie ma.

Jak dla mnie - to ryby sa tylko na niektórych odcinkach rzek - co się daje wytłumaczyć prostym faktem, że ludzie jeść ich nie chcą, bo 'śmierdzą'. Są też na zaporówkach, tam wędkarzom jest trudniej łowić, łatwiej o kontrole, z racji specyfiki linii brzegowej -chyba dlatego. Na wodach PZW jednak panuje ogólne bezrybie - co widać na podstawie łowionych na forum linów i ich wielkości. Niestety również polski Bałtyk to obraz nędzy i rozpaczy, w porównaniu do innych wód straszliwie przełowiony. Wystarczy zobaczyć co się dzieje jak śledź spływa na tarło, ludzie wpadają w amok i łowią, stojąc jeden przy drugim.

Dlatego właśnie wędkarze w głównym stopniu odpowiadają za zaistniałą sytuację, ale nie do końca jest to ich wina - gdyż brakuje przepisów regulujących nadmierne odłowy. Jeżeli zwykły wędkarz nie rozumie po co jest rejestr to znaczy to, że jest źle. Z drugiej strony jeżeli analizuje się takie rejestry i nie wpływa na PZW aby rzetelnie je wypełniało, jest to znakiem tego, że państwo działa źle. PZW po nałożeniu kary na jeden lub drugi okręg szybko nauczyłoby się co można a co nie. To jest niestety Polska, jeżeli będzie jakaś dziura prawna, zaraz ją się będzie wykorzystywać.
Lucjan

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
To ja dorzucę swoje spostrzeżenia.
Łowię głównie w swojej okolicy. Zarybienia są prowadzone, a ryb jakby coraz mniej. Co prawda nie mamy w kole i nawet w okręgu dużych zbiorników. Największe mają dwadzieścia parę hektarów.
Okazów jakby coraz mniej. Nie mają miejsca przynajmniej w mojej okolicy a i w okręgu sądzę że też odłowy sieciowe. Rybaków nie ma, a ryb jakby coraz mniej.
Wina leży tylko i wyłącznie po stronie wędkarzy. Są nad wodą osoby, które siedzą tam codziennie. Na rydwanie jest z 5-6 takich osób. Niech każdy wyciągnie 5-10 płoci. Okazyjnie raz w tygodniu lina, i parę leszczy w tygodniu się złapie. To będzie 700- 1400 płoci, 140 linków, z 400 leszczy... To wyciągnie 7 wędkarzy.  To jest poziom zarybień jakie się na tej wodzie odbywają.
Marcin

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Bo większości polskich wędkarzy wydaje się że z rybami to jest jak z grzybami - wytnie się do zera a za rok znów nowe urosną
Pozdrawiam - Gienek

Grendziu

  • Gość
Druid nic dodać nic ująć :bravo: :beer: :thumbup:

Offline Rybal

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 9
    • Galeria
    • Publikacje


Nie jestem ichtiologiem, żeby czytać literaturę fachową, ale potrafię ocenić to i owo. Polecam poczytać choćby "Journal of Applied Ichthyology". Czasopismo z podobnej bajki, co "Komunikaty Rybackie". Nie chodzi o to, aby „Komunikaty…” osiągnęły nagle poziom tego pierwszego periodyku, ale żeby trochę się starać nawiązywać współpracę z innymi instytucjami, próbować dyskutować...

W monografii którą poleciłeś, patrząc tylko od strony ilościowej, liczba odnośników do literatury światowej jest znikoma. Jeżeli jednak są, to z reguły nie do badań najnowszych, ale tych z lat 80-tych lub wcześniejszych. Wyjątkiem jest tu tekst Marka Trelli i Arkadiusza Wołosa. Na przykład, polecany przez Ciebie Twój tekst posiada głównie odniesienia do literatury polskiej z wyjątkiem następującym [cyt:] „Masowe tworzenie stanowisk wędkarskich lub miejsc rekreacji poprzez wycinanie zakrzaczeń, szuwarów, usuwanie roślinności wodnej, stanowi poważną ingerencję w środowisko wodne i pośrednio przyczynia się do pogłębiania procesów eutroficznych (Murphy i Pearce 1987). Osobnym problemem jest pozostawianie szeregu zanieczyszczeń w strefie brzegowej (Edwards i Cryer1987), a nawet zatrucia ptactwa wodnego ołowiem stosowanym przez wędkarzy (Thomasiin.1987).”
Nie chcę tu być niczyim recenzentem, ale pragnę zwrócić uwagę na to, że (1) są to odniesienia do badań sprzed 28 lat!!!, co w naukach przyrodniczych jest dość znacznym okresem czasu, (2) dotyczą spraw dość oczywistych, (3) mają uzasadniać zbójecki wpływ wędkarstwa i wędkarzy na stan wód i populację ryb, co implicite należy odczytywać w ten sposób, że wędkarze przynoszą straty gospodarstwom rybackim. Większość artykułów produkowanych przez IRŚ, w których w jakiś sposób dotyka się kwestii wędkarskiej, jest w mniejszym lub większym stopniu obarczonych takim przekazem.

1. Monografie  są raportami o bieżącym stanie naszej gospodarki więc cytowanie zagranicznych prac nie jest konieczne.
2. Oczywiście, są też nowe prace dotyczące wpływu rekreacji wędkarskiej na środowisko ale to nie było istotą dyskusji. Można byłby posiłkować się np http://eu.wiley.com/WileyCDA/WileyTitle/productCd-1405156570.html
jeszcze ciepłe , materiały dopiero sie ukażą http://www.dafv.de/files/EIFAAC_Symposium_2015_Programme_and_abstracts.pdf
albo  funkcji w jeziorach znienawidzonego karpia https://books.google.pl/books?id=vsjECQAAQBAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
a można również w najprostszy ze s sposobów
https://www.google.com/search?q=%2C+the+impact+of+recreational+fishing+on+the+environment&oq=%2C+the+impact+of+recreational+fishing+on+the+environment&aqs=chrome..69i57&sourceid=chrome&es_sm=93&ie=UTF-8#q=the+impact+of+recreational+fishing+on+the+environment

3.W naukach przyrodniczych 28 lat to ...mrugnięcie oka. Nawet trudno statystykę do tego zrobić.
4. Ten "przekaz", niby o szkodliwości wędkarstwa, to chyba jakieś przewrażliwienie. Chociaż, jak zauważyli to panowie z Ernst&Young, w Europie istnieje bardzo silne lobby wędkarskie, lobbujące na rzecz jedynej słuszniej formy użytkowania wód, argumentując to jedynie skalą potencjalnych wydatków wędkarzy a pomijając zupełnie kwestie ekologii, kultury i innych aspektów społecznych. 



Kotwic

  • Gość
To ja dorzucę swoje spostrzeżenia.
Łowię głównie w swojej okolicy. Zarybienia są prowadzone, a ryb jakby coraz mniej. Co prawda nie mamy w kole i nawet w okręgu dużych zbiorników. Największe mają dwadzieścia parę hektarów.
Okazów jakby coraz mniej. Nie mają miejsca przynajmniej w mojej okolicy a i w okręgu sądzę że też odłowy sieciowe. Rybaków nie ma, a ryb jakby coraz mniej.
Wina leży tylko i wyłącznie po stronie wędkarzy. Są nad wodą osoby, które siedzą tam codziennie. Na rydwanie jest z 5-6 takich osób. Niech każdy wyciągnie 5-10 płoci. Okazyjnie raz w tygodniu lina, i parę leszczy w tygodniu się złapie. To będzie 700- 1400 płoci, 140 linków, z 400 leszczy... To wyciągnie 7 wędkarzy.  To jest poziom zarybień jakie się na tej wodzie odbywają.
Bardzo dobry wpis, ciekawie pokazuje rzeczywistość i to z punktu widzenia wędkarza. :thumbup:

Pobawię się więc w badania, tak przez chwilę i bardzo ogólnie, oraz zaniżając dane wyjściowe.
Wspomniana woda niech ma powierzchnię 25 ha.
Notorycznych łowców jest  5 osobników.
Łowią przez 5 dni w tygodniu, przez 6 miesięcy w roku.
Mamy więc:
płoć: 10 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 250 szt (tygodniowo)
leszcz: 3 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 75 szt (tygodniowo)
lin: 1 szt/osobę x 5 osób x 1 dzień (połów przez 5 dni, tylko 1 dzień skuteczny) = 5 szt (tygodniowo)
Taka przeciętna płoć to 100 gram, nędznawy leszcz to 300 g, wymiarowy lin to 500 g.
Liczymy więc:
płoć: 250 szt x 0,1kg = 25 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 650 kg w analizowanym okresie.
leszcz: 75 szt x 0,3kg = 22,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 22,5 kg  = 585 kg w analizowanym okresie.
lin: 5 szt x 0,5kg = 2,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 65 kg w analizowanym okresie.
Łączna masa złowionych ryb to 1300 kg.
Wydajność połowowa wynosi: 52 kg/ha.
Wydajność wędkarska wynosi: 260 kg ryby na jednego wędkarza (przyjmijmy, że to roczny wynik).

Jak widać, zaledwie 5 regularnie łowiących osób, jest w stanie złowić więcej niż zarybia inne łowisko specjalne (choćby info z Rybieńca), oraz skala presji wędkarskiej jest wielokrotnie wyższa, niż dane z publikacji (około 40 kg ryby na wędkarza).

Nie ma sieci, rybaków, pominęliśmy znaczną ilość okazyjnych wędkarzy.
Wnioski można wysnuć dowolne. ;D

Grendziu

  • Gość

Bardzo dobry wpis, ciekawie pokazuje rzeczywistość i to z punktu widzenia wędkarza. :thumbup:

Pobawię się więc w badania, tak przez chwilę i bardzo ogólnie, oraz zaniżając dane wyjściowe.
Wspomniana woda niech ma powierzchnię 25 ha.
Notorycznych łowców jest  5 osobników.
Łowią przez 5 dni w tygodniu, przez 6 miesięcy w roku.
Mamy więc:
płoć: 10 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 250 szt (tygodniowo)
leszcz: 3 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 75 szt (tygodniowo)
lin: 1 szt/osobę x 5 osób x 1 dzień (połów przez 5 dni, tylko 1 dzień skuteczny) = 5 szt (tygodniowo)
Taka przeciętna płoć to 100 gram, nędznawy leszcz to 300 g, wymiarowy lin to 500 g.
Liczymy więc:
płoć: 250 szt x 0,1kg = 25 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 650 kg w analizowanym okresie.
leszcz: 75 szt x 0,3kg = 22,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 22,5 kg  = 585 kg w analizowanym okresie.
lin: 5 szt x 0,5kg = 2,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 65 kg w analizowanym okresie.
Łączna masa złowionych ryb to 1300 kg.
Wydajność połowowa wynosi: 52 kg/ha.
Wydajność wędkarska wynosi: 260 kg ryby na jednego wędkarza (przyjmijmy, że to roczny wynik).

Jak widać, zaledwie 5 regularnie łowiących osób, jest w stanie złowić więcej niż zarybia inne łowisko specjalne (choćby info z Rybieńca), oraz skala presji wędkarskiej jest wielokrotnie wyższa, niż dane z publikacji (około 40 kg ryby na wędkarza).

Nie ma sieci, rybaków, pominęliśmy znaczną ilość okazyjnych wędkarzy.
Wnioski można wysnuć dowolne. ;D

Kotwic ma rację a większość z nas nie chcę tego widzieć. :thumbup:

Ps. Parametry prawie jak z Czarnego z tym, że ja sam na jednej zasiadce łowie więcej linów niż w podanym przykładzie :flowers:

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
''Bo większości polskich wędkarzy wydaje się że z rybami to jest jak z grzybami - wytnie się do zera a za rok znów nowe urosną''








Życzyłbym sobie aby w Polsce tą myśl zrozumiało przynajmniej 30% wędkarzy .Tylko Panowie , teraz już jest za późno na szukanie winnych , teraz trzeba działać . Nie wiem jak , nie znam sie ale będzie katastrofa jak coś nie ruszy .
Chodzę po różnych portalach , czytam i mogę śmiało powiedzieć , że takiej dyskusji z takim udziałem jeszcze nie było na żadnym forum i należałoby to wykorzystać . Co do wyliczeń Kolegi @Kotwica , już dawno o tym pisałem . Wędkarze potrafią wytrzebić wody dokumentnie , nie zmienia to jednak faktu , iż rybacy łowiący na takich wytrzebionych wodach to już całkowita pomyłka .

Offline bigdom

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 696
  • Reputacja: 66
  • Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!!!
  • Lokalizacja: Olsztyn
  • Ulubione metody: feeder
3.W naukach przyrodniczych 28 lat to ...mrugnięcie oka. Nawet trudno statystykę do tego zrobić.

Ja myślę, że z tym mrugnięciem oka, to nie tak do końca. Oczywiście w naukach przyrodniczych (Twoja działka), czy naukach o ziemi (moja) powstały pewne publikacje, które były krokami milowymi i trudno je pominąć choćby z szacunku na wkład autorów w daną dyscyplinę.

Trudno się więc dziwić Darka sceptycznemu podejściu, bo wiele osób ma wrażenie (ja również) pewnego zabetonowania się polskiej nauki, zwłaszcza w niszowych kierunkach, jakim jest np. rybactwo i akwakultura :)

4. Ten "przekaz", niby o szkodliwości wędkarstwa, to chyba jakieś przewrażliwienie. Chociaż, jak zauważyli to panowie z Ernst&Young, w Europie istnieje bardzo silne lobby wędkarskie, lobbujące na rzecz jedynej słuszniej formy użytkowania wód, argumentując to jedynie skalą potencjalnych wydatków wędkarzy a pomijając zupełnie kwestie ekologii, kultury i innych aspektów społecznych.

Patrz rozmowa nt. Jez. Roś w Piszu :)

P.S. Rybal, błagam, stosuj zakładkę "cytuj" lub używaj "[ quote ]", "[ /quote ]" (bez spacji w nawiasach). :D

Nigdy w życiu nie złowiłem karpia i dobrze mi z tym :)
Dominik

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
To ja dorzucę swoje spostrzeżenia.
Łowię głównie w swojej okolicy. Zarybienia są prowadzone, a ryb jakby coraz mniej. Co prawda nie mamy w kole i nawet w okręgu dużych zbiorników. Największe mają dwadzieścia parę hektarów.
Okazów jakby coraz mniej. Nie mają miejsca przynajmniej w mojej okolicy a i w okręgu sądzę że też odłowy sieciowe. Rybaków nie ma, a ryb jakby coraz mniej.
Wina leży tylko i wyłącznie po stronie wędkarzy. Są nad wodą osoby, które siedzą tam codziennie. Na rydwanie jest z 5-6 takich osób. Niech każdy wyciągnie 5-10 płoci. Okazyjnie raz w tygodniu lina, i parę leszczy w tygodniu się złapie. To będzie 700- 1400 płoci, 140 linków, z 400 leszczy... To wyciągnie 7 wędkarzy.  To jest poziom zarybień jakie się na tej wodzie odbywają.
Bardzo dobry wpis, ciekawie pokazuje rzeczywistość i to z punktu widzenia wędkarza. :thumbup:

Pobawię się więc w badania, tak przez chwilę i bardzo ogólnie, oraz zaniżając dane wyjściowe.
Wspomniana woda niech ma powierzchnię 25 ha.
Notorycznych łowców jest  5 osobników.
Łowią przez 5 dni w tygodniu, przez 6 miesięcy w roku.
Mamy więc:
płoć: 10 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 250 szt (tygodniowo)
leszcz: 3 szt/osobę x 5 osób x 5 dni = 75 szt (tygodniowo)
lin: 1 szt/osobę x 5 osób x 1 dzień (połów przez 5 dni, tylko 1 dzień skuteczny) = 5 szt (tygodniowo)
Taka przeciętna płoć to 100 gram, nędznawy leszcz to 300 g, wymiarowy lin to 500 g.
Liczymy więc:
płoć: 250 szt x 0,1kg = 25 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 650 kg w analizowanym okresie.
leszcz: 75 szt x 0,3kg = 22,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 22,5 kg  = 585 kg w analizowanym okresie.
lin: 5 szt x 0,5kg = 2,5 kg tygodniowo, 26 tygodni x 25 kg  = 65 kg w analizowanym okresie.
Łączna masa złowionych ryb to 1300 kg.
Wydajność połowowa wynosi: 52 kg/ha.
Wydajność wędkarska wynosi: 260 kg ryby na jednego wędkarza (przyjmijmy, że to roczny wynik).

Jak widać, zaledwie 5 regularnie łowiących osób, jest w stanie złowić więcej niż zarybia inne łowisko specjalne (choćby info z Rybieńca), oraz skala presji wędkarskiej jest wielokrotnie wyższa, niż dane z publikacji (około 40 kg ryby na wędkarza).

Nie ma sieci, rybaków, pominęliśmy znaczną ilość okazyjnych wędkarzy.
Wnioski można wysnuć dowolne. ;D

Troche takie zestawienie jest robione pod osoby nie wędkujące. Bo jak masz 200 linów, to będziesz je łowił często, ale ostatnie 50 bedzie trudne do ruszenia. Ale ogólnie można przyjąć, że łowić się będzie dwa razy mniej (Na Czarnym w kilka dni około 10 wędkarzy nie zabrało ani jednej ryby - słabo brały plus były wypuszczone).

To co pokazujesz, świadczy o tym, że zarybia się zbyt mało w odniesieniu do limitów jakie narzuca RAPR. Jest to fakt. Aby zarybić uzupełniając straty, powinno się wprowadzać minimum dwukrotnie więcej ryb.

Ja mam tylko pytanie - dlaczego pokazujesz to nam?  :D Pokaż ludowcom z PSL co siedzą w rządzie i odpowiadają za polskie prawo wodne. Mam nadzieję, że to już dawno zrobiliście w IRŚ :D  Bez urazy - ale wędkarze chętnie zarybią więcej, większość słusznie główkuje, że zarybia się zbyt mało (to, że zabiera się za dużo to inna bajka), co więc stoi na przeszkodzie???
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder



W Polsce ryby muszą być dostępne wszędzie. I są. W każdym hipermarkecie dostaniemy leszcze, płocie, okonie, a nawet krąpie itp.
W Polsce zawsze będziemy jeść ryby słodkowodne, ale trzeba zmienić podejście, inaczej będzie już tylko coraz gorzej. Większość ryb przeznaczonych do konsumpcji powinna pochodzić z hodowli.
I dojdziemy szybko do wniosku, że areał wód krajowych, powinien zapewnić rozrywkę wędkarzom (w liczbie około 1,5 mln osobników, czyli ok: 4% społeczeństwa).
Bo dla nich liczy się najbardziej pasja, kontakt z rybą i walka z potworami i żądza uprzywilejowanego traktowania.
Znacząca reszta społeczeństwa powinna się zadowolić rybą z hodowli, bo to nie kłóci się z podejściem wędkujących.
Co zabawne, wędkarze oczekują, że ktoś w ich imieniu lub za nich dokona koniecznego "uzdrowienia wód naszych" przy jednoczesnym oporze we współdziałaniu (choćby rejestry połowów).

Bo w Polsce nie ma Instytut Łowiectwa Śródlądowego i ekip łowieckich odstrzeliwujących wszystko, by w marketach był dostępny jeleń, dzik i sarna, by zapewnić rozrywkę myśliwym (których jest pewnie niecały promil albo i mniej całego społeczeństwa)? Czy tak? Czy może powód jest inny. Bo po prostu las nie wydoli. Tak samo jak obecnej presji nie podoła woda i trzeba zmienić prawo i podejście! Bo tu nie chodzi tylko o żarcie ryb, tylko również o całą turystykę z tym związaną. Bo padł tu czy w wątku pobocznym argument, że jedna rodzina zostawia w restauracji na obiad więcej niż wędkarz na pozwolenie. Bo rozumiem, że taki wędkarz nie może mieć rodziny i iść do restauracji na obiad. Nie może przyjechać z rodziną do ośrodka pod Giżyckiem, tylko jedzie do Szwecji, Hiszpanii czy Czech.

I po raz kolejny udowadniacie nam, że głównym sprawcą wyrybienia są wędkarze. Co już dawno zostało na tym forum stwierdzone. A jak ktoś to po raz setny napisze, to nagle jest: brawo za odważną wypowiedź...

Tragedyja po prostu...
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Grendziu

  • Gość

(Na Czarnym w kilka dni około 10 wędkarzy nie zabrało ani jednej ryby - słabo brały plus były wypuszczone).


Luk zgadnij ile osób nad Czarnym przestrzega "no kill" pomijając zlot, bo tam byli goście, wędkarze z nowoczesnym podejściem do wędkarstwa? Mimo promocji w mieście, że taka impreza się odbędzie, niestety, ale nikt poza zarządem nie dotarł z wędkarzy aby się zintegrować i porozmawiać o nowy trendach na wodzie :'(

Udało mi się wdrożyć C&R z łodzi i już jest krytyka typu: nikt nie będzie tego przestrzegał, będą kantować na łodziach jeszcze bardziej, dlaczego jak się płaci 40zł za dobę to nie można wziąć ryb i takie różne historię.

Na szczęście tak jak Ty przy poparciu jeziora Roś lubię czasem iść pod prąd i wbrew wszystkim. Niekiedy wystarczy bardzo chcieć to wtedy się udaję :beer:

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark

Tylko Panowie , teraz już jest za późno na szukanie winnych , teraz trzeba działać . Nie wiem jak , nie znam sie ale będzie katastrofa jak coś nie ruszy .

Widzisz, problem w tym, że tutaj źle działa cały system, operaty, ustalanie zarybień, egzekwowanie ich, kontrole nad łowiskami i kontrole dzierżawiących... Jeżeli nie zmieni się takiego systemu, to dalej będzie źle. Bo to, że za dużo się bierze to jedna strona medalu, druga to taka, że strat się nie uzupełnia tak jak powinno, ewentualnie nie wprowadza się limitów, ostrych, egzekwowanych, chroniących dane populacje.

Kotwic stwierdził, że RAPR to jest sprawa PZW. Szkoda tylko, że PZW jest dzierżawcą a nie właścicielem. To właśnie przyzwolenie naukowców i państwa spowodowało, że dopuszczono do takiego wyjałowienia wody. Co gorsza, aby zadowolić fanów rybiego białka, wydaje się zgodę na zarybienia karpiem i amurem w ilościach szalonych, a nawet wprowadza karasia srebrzystego, wypierającego nasze rodzime gatunki. Zamiast uświadomić wędkarzy, utrzymuje się ich w pewnej nieświadomości - ja podczas rozmowy ostatnio z pewnym znajomym, zrozumiałem, że mam do czynienia z betonem, przez który nie sposób się przebić...
W Polsce nie ma w ogóle edukacji wędkarskiej, PZW tutaj pełni fatalną rolę, całe szczęście, że są gazety i internet. Ichtiolodzy nie są w stanie się przebić ze swoimi spostrzeżeniami lub nie chcą. Bo to co Kotwic uświadomił nam na tym forum, każdy z nas powinien wiedzieć 10 lat temu.

I mamy do czynienia ze stanem o którym pisze Gienek, że wędkarze myslą, że z rybami jest jak z grzybami, się wytnie i za rok znowu odrosną. Panowie, mamy do czynienia z potężną nieświadomością u wędkarzy. I nie chodzi tu o promowanie wypuszczania ryb wcale - raczej o to, że aby one były, trzeba o nie dbać. Niestety - ale to tak jak walczyć z analfabetyzmem u 80% społeczeństwa. Bo na tyle oceniam ilość tych co nie rozumieją tego co się wydarza właśnie... Trudno tutaj o natychmiastowe efekty - jest to sporo pracy. I przyznam szczerze, że nie do końca jestem pewien, czy można mówić tu o 'mentalności'. Mi się wydaje, że większość wędkarzy po prostu nie kojarzy pewnych faktów, ewentualnie nie chcą ich dostrzec.




Lucjan