Zupełnie nie rozumiem dlaczego człowiek zabijający i jedzący mięso (ssaka, ptaka, ryby) ma być nazywany zwyrodnialcem, a ten wypuszczający już nie. W sumie polowanie to taka ludzka natura.
Już wyjaśniam (aczkolwiek nie nazywa się tu ludzi zwyrodnialcami, raczej wąsatymi dziadami, mięsiarzami etc.) - w Polsce ryb jest bardzo mało, wytępiono je. Jeżeli więc dalej się zabiera ryby, pomimo świadomości, że dzisiejsze połowy to mały ułamek tych sprzed lat, to można mówić o pewnym zacięciu do 'mięsiarstwa', robienia rzeczy głupich. Głupich, bo takie postępowanie to szkodzenie samemu sobie, nie myślenie o innych, zwłaszcza o kolejnych pokoleniach. 'Po mnie choćby potop'...
To właśnie łapanie i wypuszczanie zwierząt dla własnej przyjemności jest zwyrodnieniem!
OMG
Błędne stwierdzenie. Łowisz z czystym sumieniem, bo zabijasz i zjadasz to co złowisz (adresuję to do Ciebie jakbyś zabierał)? Nie czujesz satysfakcji z tego, że ryba bierze, że ją holujesz? Widzisz już kolację podczas takiego holu, czujesz zapach smażonego mięsa? Kaman, po co się oszukujesz? Przecież też zadajesz 'ból' rybie, tylko ściemniasz, że jesteś lepszy, bo zabijasz ją później. Poszukaj co cię kręci w łowieniu ryb. Jeżeli łowisz dla mięsa to jesteś rybakiem z wędką jakby co
To jest kiepska ściema, dla naiwnych. Przyjaciel zwierząt z wędką, co nie zadaje bólu
Koń by się uśmiał. Efekt jest taki, że zadajesz rybom o wiele więcej cierpienia, bo je zabijasz. Musisz je jeść? Nie dasz rady zjeść czegoś innego? Jak to więc jest, zabijasz ryby aby je zjeść dla przyjemności, pomimo, że masz kasę aby jeść co innego? To niby jest normalne? Powodzenia!
Hipokryzja jak cholera!
To że ryba nie piszczy i nie krzyczy nie znaczy, że nie czuje bólu lub nie męczy się walcząc o życie na końcu wędki. Nigdzie też nie natknąłem się na badania, z których by wynikało, że łapanie i wypuszczanie ryb skutkuje pozytywnie na ich zdrowie. Nie róbmy z siebie takich super świętych.
Ale kto tu robi z siebie świętego? Jestem myśliwym, co wypuszcza swój połów. Każdy kto łowi ryby wędką będzie je męczył, mniej lub bardziej. Ale jest wiele hobby które oznaczają, że zwierzęta nie mają dobrze, wyścigi, wystawy psów (trzymanie ich w nieodpowiednich warunkach), jazda konna, akwarystyka i tak dalej i dalej. A co się dzieje jak się bierze antybiotyki? To jest dopiero zagłada zwierząt w układzie pokarmowym. A czy mając wszy powinniśmy je zabijać? A mszyce na różach, musimy je zabić dla własnej przyjemności, by te róże fajnie wyglądały? Tak przesadzać można w nieskończoność
Też inaczej jest ze świadomością zwierząt. Zwierzęciem jest pies, kot, ale też ryba czy rozwielitka. Nie można dac znaku równości pomiędzy nimi, ssaki są najbardziej 'uświadomione', najbardziej 'zaawansowane' ewolucyjnie i ich układ nerwowy jest bardziej skomplikowany. Odczuwają ból o wiele mocniej niż ryby. Nie wrzucajmy więc wszystkiego do jednego wora. Bo można by powiedzieć co by było, gdyby tak ktoś 'ciebie osiodłał i ujeżdżał, waląc batem po tyłku', 'doił dla mleka całe lata'
Myślenie, że C&R jest lepsze lub gorsze od myślistwa jest błędną pętlą
Nie każde myślistwo jest takie samo. Polowanie aby zdobyć jedzenie przez Indian i przeżyć zimę to co innego niż polowanie dla przyjemności. Inaczej się zabija takiego jelenia a inaczej rybę czy też jeszcze ślimaka. Czym innym jest strzelanie do zwierząt i uśmiercanie ich 'byle więcej' zaliczyć (jak to było w Ameryce Północnej, gdzie wybito kilkadziesiąt milionów bizonów dla 'fanu') a czym innym świadome pilnowanie pogłowia zwierzyny i strzelenie czegoś raz na jakiś czas. W kategorii więc myśliwych jesteśmy tymi najmniej szkodzącymi zwierzętom, zwłaszcza jak je wypuszczamy. Do tego dbamy o ryby, jako jedyni praktycznie...
Dlatego nie róbmy 'scen'