Ukryta opcja niemiecka w propagandowym natarciu:
https://www.onet.pl/informacje/wodne-sprawy/wedkarstwo-a-humanitarna-ochrona-ryb-w-swietle-rozwiazan-prawnych/3n9djql,30bc1058
No jest to jakiś siewca wątpliwości
Moim zdaniem my jako wędkarze nie mamy nawet ustalonej jakieś wspólnej i sensownej linii obrony czy uzasadniającej nasze hobby. Przede wszystkim ja nie rozumiem, dlaczego ktoś kto zabiera ryby i je zjada, nie ma być sadystą, a tym ma być ten co je wypuszcza? Gdyby brakowała żarcia jak za komuny czy wcześniej, to jest jakiś powód. Ale tutaj? Przecież mamy co jeść, stać na zakup żywności, często dużo lepszej niż jakieś leszcze z brudnej rzeki. Więc do tego można się jeszcze mocniej przyczepić. Myśliwy też nie zabija aby mieć co zjeść, nieprawdaż? Za to ile wydał na osprzęt, ubiór, paliwo i amunicję (o broni i opłatach nie mówię), można by się dobrze objeść
Dlatego ktoś, kto zabiera wszystko jak leci aby zapełnić zamrażarkę (opróżnianą regularnie przez żonę) jawi się dużo gorzej
Nie zapomnę, jak Kotwic z Rybalem pitolili swoje kawałki o tym, jak to stosując no kill jesteśmy sadystami. Ale ilu wędkarzy zabija swój połów humanitarnie? W większości przypadków zabiera się siatę z rybami, te zdychają w męczarniach. Co lepsze, wielu jedzących wigilijnego karpia, też go dusi (lub dusiła), bo niesiono go w małej ilości wody, w której szybko brakowało tlenu
Więc właśnie no kill i wiedza o tym jak nie męczyć ryb powinna być mocno propagowana, bo tutaj mocno ograniczamy to. Podobnie zresztą jest z hodowlą trzody czy bydła, gdzie ogranicza się męczenie zwierząt. Sama hodowla jest też kontrowersyjna, i tu też można się przyczepić do czegoś
Dlatego powinniśmy umieć pokazać dlaczego stosujemy no kill, bez dawania się wkręcać w jakieś sadyzmy