Duża płoć to niemałe wyzwanie. Ja sporo swojego wędkarskiego życia poświęciłem tej rybie. Pewnie, gdym łowił w innych rejonach i w innych wodach, to łowiłbym o wiele większe płocie. Łowię jednak tu, gdzie łowię i stąd płoci +40 nie widziałem już dawno. Staram się jednak zawsze, o ile to możliwe selekcjonować i łowić te największe w danym łowisku.
Nie jest to łatwe. Płoć, nawet ta duża, ma stosunkowo niewielki pyszczek. Ciężko więc dobrać przynętę/zanętę, która sprawi, że będą brały tylko te duże. Kiedyś nawet pokusiłem się o pomiary pyszczków płoci w różnych rozmiarach
Gdzieś to mam w notesie zapisane
Ktoś napisze, że na płoć jest bardzo dobra ochotka, ktoś inny, że konopie lub pinka, pszenica, czy też pęczak.
Owszem, wszystkie te przynęty będą dla dużej płoci smakołykami.
Jeśli jednak na swoim łowisku wrzuciłbym do wody kilo pęczaku, to za pół godziny już by go nie było, bo zostałby wyżarty przez leszczyki, krąpiki i małe płotki.
Dlatego stosuję głównie kukurydzę (wiosną z puszki, później gotowaną), łubin oraz groch.
Długotrwałe nęcenie płoci nie ma sensu, bowiem płoć jest z natury podróżniczką i stale przemieszcza się w zbiorniku. Tak więc nie zanęcimy jej tak, jak to robimy w przypadku polowania na karpie, liny czy leszcze. Jeśli będziemy regularnie sypać do wody np. groch, to prędzej okaże się, że zaczną nam brać liny lub karpie na miejscówce.
Płoć trzeba więc namierzyć. Trzeba wiedzieć gdzie znajduje się w danych porach dnia i dostosować się do tego.
Na dużych zbiornikach zaporowych zdarza się, że ławice przebywają w danym obszarze przez tydzień lub dwa. Potem odchodzą. Mimo że wszyscy sypią do wody spore ilości towaru.
Jeśli takie miejsce namierzymy i mamy pewność, że drobnicy nie ma tam w nadmiarze, to z powiedzeniem można łowić na mniejsze przynęty, jak właśnie pęczak, czy pszenica.
Tak było w zeszłym roku na jednej ze śląskich zaporówek o powierzchni 430 ha. Ładna płoć 25-30 cm zgromadziła się na jakieś 2 tygodnie w pasie 30-40 metrów od brzegu i można było ją dostać ze spławika z dalszych rzutów. Brała dobrze zarówno na kukurydzę, jak i na pęczak.
Z kolei na innym małym jeziorze łowię zwykle w jednym miejscu i czekam, aż płocie przypłyną. Czasem przypływają i odpływają kilka razy w ciągu sesji. Można je trochę przytrzymać za pomocą konopi, ale nie zawsze się to udaje. Jeśli zaś stado jest mieszane i znajdują się w nim zarówno płocie po 20 cm, jak i takie po 28 cm, to wtedy trzeba użyć jakiejś przynęty selektywnej. Wolę poczekać dłużej na konkretne branie i złowić kilka takich po 28 cm niż większą ilość tych mniejszych. Kukurydza z puszki jest słabszym selektorem, ale groch i łubin są już znacznie lepsze.
Płoć lubi, kiedy przynęta wolno opada w dolnej partii. Ryba podąża za przynętą w dół i chwyta ją w pobliżu dna. Obserwowałem to kiedyś w wielkim akwarium, które miał mój znajomy wędkarz.
Stąd wielu wędkarzy łowi ją z opadu, ustawiając grunt na styku z dnem.
Ja z reguły trochę przegruntowuję, ale to dlatego, że oprócz większej płoci, chcę też dopaść lina, nie pogardzę dużym leszczem czy karpikiem. Kiedy jednak nastawiam się typowo na płoć, to standardowo zaczynam od łowienia na styku.
Czas kończyć I część mojej płociowej epopei i iść spać. Mam nadzieję, że wątek się rozwinie