Nie bardzo a raczej wcale nie rozumiecie skąd wzięła się idea longlife. Koncerny musiały się dopasować do klientów flotowch, którzy wymagali wydłużenia okresów międzyserwisowych a co za tym idzie zmniejszenia kosztów tychże serwisów oraz ekologów - im mniej zużytego oleju tym lepiej teoretycznie. Klienta flotowego biorącego w leasing kilkaset samochodów jednym zamówieniem nie interesuje co będzie się z nim działo po skończeniu leasingu czyli właśnie po 3 latach gdy gwarancja się skończy. Po tych 3 latach będzie średnio 150kkm i ok 5 wymian oleju ale czas leasingu przejeździ bezawaryjnie, później auto trafia na rynek wtórny i tu już jest loteria, albo przeżyje dobre 10 lat bezawaryjnie albo sypnie się pomiędzy 3-5 lat. Przy czym trzeba zaznaczyć, że bezawaryjnie nie równa się ze zużyciem eksploatacyjnym takich części jak dwumasa, turbosprężarka czy wtryskiwacze w dieselu. Bezawaryjnie oznacza brak pękających głowic, wydmuchanych uszczelek, pękających wałów i wałków, brak awarii skrzyni przy odpowiednim serwisie.