Pytanie gdzie pojawia się granica... Wg mnie przede wszystkim w głowie
Wyobraźmy sobie, że łowimy na rzece. Nie ma wielkiego uciągu, na koszyk 50-80 gramów może. Kije ustawione do góry. Polujemy na cos większego raczej, 20 cm wzwyż. Feedery ładnie pokazują brania, dobrze się nimi zarzuca.
Ta sama rzeka, ale podniesiona, koszyki 90-150 gramów wchodzą w grę. Tym razem łowimy brzanówkami, kije w górze tak jak poprzednio. Czy brzanówka to tutaj już nie feeder? Czekamy na sygnalizację szczytówką, dokładnie w taki sam sposób jak przy feederze, przy czym tam szczytówka ugina się mocniej. Gorzej znaleźć taki kij feederowy który dobrze będzie tu łowił. Oczywiście łowimy ryby 20 cm+.
Czy w tym przypadku łowimy feederem czy też nie? Woda stojąca - łowimy ryby 20 cm+, na 30-50 metrach, częste zarzuty dwa kije feederowe, podajniki do 50-60 gramów, mniejsze przynęty. Sygnalizacja - szczytówką za dnia, siedzimy przy wędkach. W nocy? No właśnie co roimy nocą. Świetliki? Nie da się patrzyć w nie non stop przecież. Więc co robimy ? Zakładamy alarmy, aby mieć dodatkowy wskaźnik brań.
Woda stojąca - łowimy ryby 40cm+, na 40-70 metrach, rzadsze zarzuty, większe podajniki, do 100 gramów, możliwość założenia większych przynęt. Niestety, feedery tutaj nie do końca obsługują dobrze takich odległości, często są zbyt sztywne i spinają ryby, z racji ich szczytowej akcji. Więc używamy brzanówek lub lekkich karpiówek, które pięknie miotają takie ciężary, ugięcie mają progresywne. Musimy jednak ustawiać je raczej na wprost, i korzystać z alarmów, łatwiej się holuje ryby dzięki takiemu ustawieniu. O nocy nawet nie ma co wspominać, nie potrzeba świetlików, bobbin informuje nas o każdym poziągnięciu żyłki (alarm musi być odpowiednio ustawiony).
Czy w tym przypadku łowimy feederem czy też nie? Dla mnie odpowiedź jest prosta. To praktycznie ten sam sposób łowienia, zmieniający się w zależności od sytuacji i warunków. Do których się dopasowujemy. Zestaw taki sam, podajnik jest tylko trochę większy, zasada działania identyczna. Czy warto tutaj tworzyć jakies podziały? Wg mnie nie. Po prostu możemy zaopatrzyć się w sprzęt lepiej pasujący do danej roboty. Gdzie sytuacja się zmienia? W podejściu wyczynowym i łowieniu jedną wędką. Na kilkugodzinnych zawodach mamy ciągły kontakt z kijem, tutaj jesteśmy czujni jak ważka w locie, łowimy raczej z kosza, w ciągu dnia
Pytanie czy łowiąc samemu chcemy też tak łowić? Jednym kijem? W nocy na pewno się tak nie da.
Można łowić i feederami wielkie karpie jak się ktoś uprze albo lubi. Jednak i tak najważniejsza będzie technika i strategia. Szukanie mocarnych feederów aby łowić nimi a nie karpiówkami czy brzanówkami na większych dystansach, to może być pułapka przywiązania do techniki, zmniejszająca nasze wyniki. W drugą stronę maja karpiarze. Oni też się szufladkują i oddzielają. Dla wielu użycie zanęty to dyshonor. Co w tym złego jak łowi to duże ryby? Jednak tutaj - oni nastawiają się raczej na jeden gatunek i łowią zazwyczaj na zasiadkach dłuższych. Więc użycie feederów po prostu dla nich odpada lub jest niepraktyczne.
Myślę więc, ze jeżeli już jest jakiś podział, to wg tego, jakie ryby chcemy łowić. Karpiarza celem są duże karpie, ewentualnie amury - i jego podejście jest karpiowaniem. Jeżeli jednak łowimy ryby różne, różniste, to jest to łowienie z gruntu. Dla mnie to praktycznie to samo co feeder
Ja szukam sposobów na dużą brzanę, dużego leszcza, lina, klenia, karpia, amura, płoć ,karasia i tak dalej. Czy ja karpiuję?
Przypomina mi się sytuacja, gdy na forum WMH ktoś zapytał, jaki powinien kupić spławik do łowienia, do matchówki z kołowrotkiem. Ktoś mu odpowiedział, minimum 8 gramów, bo do odległościówki trzeba... Pytanie tylko, czy ta osoba chce łowić odległościówką? A jeżeli w grę wchodzi łowisko do 2 metrów głębokości i ryba jest bliżej brzegu? Dlaczego nie używać wagglerów do kilku gramów? Tamta osoba była związana z wyczynem, i nie dopuszczała takiego rozwiązania
Musi być 'bułkę przez bibułkę' i wirtuozeria. A wszystko zależy jak i gdzie łowimy, jest czas kiedy sprawdzi się jedna technika i zestaw, jak i druga.