One są jak najbardziej OK, ale to taktyka na ciepłe dni, absolutnie nie teraz. Jak dla mnie problemem jest czas ich przygotowania, jest on bardzo długi. Plusem jest natomiast to, że można je mrozić. To co istotne, to aby zestaw nie leżał przed kulami, ale na drodze brzan do kul.
Kule pelletowe stosują też niektórzy łowcy brzan na Trencie, od nich pochodzi ten pomysł, i się to sprawdza, niestety coraz rzadziej. Powodem jest coraz większa ilość wędkarzy na tej rzece i spore ilości towaru jaki sypią. W zeszłym roku byłem świadkiem, jak gość spodował około 30 minut, przy czym przyjechałem jak już to robił. Oczywiście nic nie złowił, bo brzana to nie karp na komercji. Ta ryba unika jak ognia mocno nęconych miejsc. To zresztą bardzo ciekawe, że tak wiele osób nie mając brań sypie jeszcze więcej (mowa głównie o kulkach). Daje to efekt odwrotny od zamierzonego. Mój znajomy tak sypnął pewnego razu, łowiąc w weekend (piątek -niedziela) 3 kg kulek, nie miał ani jednego brania. Jeżeli się siądzie na takim miejscu, to potem jest kiepsko raczej, i się człowiek zżyma
Dlatego najlepiej łowić w miejscach gdzie nie było poprzedników. Na takiej Odrze ludzie łowią z główek głównie, w tym mało kto w nurcie, więc taki problem raczej nie istnieje, inaczej może być na takim Sanie. Tu więc kule pelletowe zdecydowanie polecam (między majem a wrześniem). Jak się jednak robi zimno, to do gry wchodzą białe, i tutaj trudno o kule (to zbyt oracochonne aby je przygotować, i się mija z celem). Jako, że nie trzeba tyle nęcić, dobry koszyk wystarczy, teraz takie oferuje Korum, druciaki trapezowe z dnem (cena 4 funty, masakra jakaś). Można go używać tylko do nęcenia. Aby białe nie wyłaziły, dajemy wpierw konopie, potem białe i wszystko zamykamy zanętą. 4-6 takich koszyków i jest zanęcona linia, jednym koszykiem wprowadza się z 50-60 białych, więc jest ich sporo na dnie. I jak to bywa - mamy branie to zarzucamy ponownie, donęcając miejsce. Jak się brania kończą można wprowadzić znów kilka koszyków, dopasowując się do apetytu ryb.