To chyba było takie "piwo" jakie ja w czasach gdy jeszcze były granice targałem do Polski z Czech. Miałem układ w jednym sklepie gdzie gość przygotowywał mi przepisowe 10 piw które wcześniej wylewał a do flaszek wlewał spirytus i kapslował. I tak sobie przenosiłem po 5 literków spirytusu aż jeden celnik nie potrząsnął butelką i się zdziwił się że "piwo" się nie pieni. Trzeba było zmienić patent i od teraz nosiłem 2 litrowe "soki" które wcześniej właściciel sklepu przy pomocy grubej igły i strzykawki wypompowywał z kartonu a następnie w ich miejsce zapodawał spiryt. Dziurkę zaklejał metką z cena a ja cieszyłem się opinią takiego co ma zajebiaszczą śliwowicę ( resztki soku dawały lekki owocowy posmak spirytusowi) Patent działał aż do otwarcia granic, całe studia nie musiałem palcem kiwnąć a kasy nie brakowało. I komu te granice przeszkadzały że je zlikwidowali...
Ankieta
