Zmiany w wędkarzach też są. Nie we wszystkich i nie wszędzie, ale widać, że jest nieco inaczej.
Ja to widzę w każdym razie, zwłaszcza na wodach dodatkowo płatnych, kosztujących sporo $$. Nietrudno na nich o pana w wieku lat 60-ciu, w kurtce z Koruma, który zagaja o młynek Daiwy i pokazuje na smartfonie zdjęcia okazów, które wyłowił i wypuścił.
Zresztą skoro mój ojciec dzwoni do mnie, i chwali się, że złowił 3 karpie, 5 linów, leszcze i 6 karasi, po czym z radością oznajmia, że wszystko wypuścił, za to wczoraj wziął 2 karasie i zjadł z mamą na kolację, a resztę wypuścił, to naprawdę jest lepiej
Wcześniej pakował wszystko do lodówy, i jeszcze rozdawał sąsiadom. Usilne przekonywanie, że i tak tego nie je, a sąsiedzi nic mu w zamian nie dają, odniosło skutek. Chociaż nic na to nie wskazywało, bo cały czas szedł w zaparte. Chyba chciał "zachować twarz"
Nie mógł tak po prostu przytaknąć synowi, że ma rację
Druga sprawa, że widać ile ludzi jest w stanie płacić za licencje na wody niedostępne dla każdego. Jak bardzo są oblegane zbiorniki najlepsze, zazwyczaj też znacznie droższe. Aby to miało ręce i nogi, opłaty muszą iść w górę. Konkurencja też jest potrzebna. Jeśli PZW straci jeszcze trochę wód, zwłaszcza tych większych, to jest szansa, że się ocknie.
W moich okolicach poczta bardzo się poprawiła, ale musiał ją zdusić inpost, trochę kurierzy.
To samo stało się z placówkami zdrowia. Nagle ośrodki typowo państwowe funkcjonują dobrze, jest miło, czysto i szybko, bo pojawiła się presja od strony prywatnej.