Panowie, gdyby koleżka napisał, że nie obsługuje pracowników lokalnej farmy, to można by przymknąć na to oko. Ale jeżeli pisze, ze Polaków, to jest problem. I naprawdę, jeżeli on zechce, to nie obsłuży kogoś kto mu się nie podoba. Może na przykład dawać specjalne pozwolenia. Dla kogoś kto mu się nie podoba pozwoleń nie będzie, będą zaś dla tych co mu się podobają. Napis będzie głosił, 'wejście tylko dla osób z ważnym pozwoleniem'. I szafa gra.
Wyobraźcie sobie, że przyjedziecie do kraju, gdzie na co drugim sklepie będą tablice, że Polakom wstęp wzbroniony. Właściciel wykaże, że jeden lub dwóch Polaków mu coś ukradli, więc jest on poszkodowany i ma prawo uznać Polaków za złodziei. Jak byście się poczuli?