Mięsiarz to raczej taki, który bierze bez opamiętania, jakby jutra nie było.
Chodzi głównie o rozsądek, przynajmniej mi się tak wydaje i tego się trzymam. Jeśli człowiek ma dobre branie, łowi przykładowo 10 niezłych leszczy i jednego lub dwa sobie weźmie, to nie jest to jakaś straszna tragedia.
Inny delikwent w tej samej sytuacji bierze wszystko, zje 3, a resztę mrozi lub zaniesie sąsiadce, na dodatek na drugi dzień jest na rybach w tym samym miejscu i odławia dalej. To się kwalifikuje na mięsiarstwo.
Tak ja to widzę.
Z przykrością stwierdzam, że takich osób jest całkiem sporo, w moich okolicach na pewno większość... Mieszkam na Śląsku, tak jak i Wiesiek dla przykładu. Zapewniam, że rybaków i sieci tu nigdy nie było (chyba, że ze strony kłusowników), a większość wód to pustynia...
Michał ciekawy temat poruszył.
Myślę, że do takiej sytuacji doprowadził związek, a w zasadzie jego władze. Co to konkretnie ma na celu- nie wiem. Ochrona swoistego monopolu jaki ma PZW? Liczba członków robi wrażenie, może być kartą przetargową. Duże składki oznaczają mniej członków i utratę pewnego statusu wielkiego stowarzyszenia. Tak tylko gdybam...
Takie straszenie rzeczami, które nie są straszne jest dość popularne w naszym kraju
Nie podniesiemy składek, bo ludzi odejdą i będą się buntować. Jak ceny paliwa, masła, Zusu czy Vat idą w górę to jakoś nikt buntu nie wznosi
Coś tam pomarudzą, pokrzyczą i płacą dalej nie? To czemu PZW nie podnosi opłat?