Metoda na rzekę to kiepski pomysł. Klasyczny koszyk będzie zdecydowanie lepszy. Wyobraź sobie jak działa metoda w rzece. Koszyk ubity wpada do wody, nurt wymywa towar i uwalnia haczyk z przynętą. Towar wymyty odpływa, zostaje sam hak z przynętą i dynda sobie targany nurtem. KLAPA
Z klasyka zanęta wymywa się stopniowo, płynąc z nurtem w stronę haczyka z przynętą, który jest w odległości nie 10 czy 15 cm a dużo większej i ryby wpływają w tę smugę i sobie jedzą, to co przepływa obok haczyka, aż się skuszą na to co masz na haczyku. Myślę, że tu jest powód kiepskich brań. Co do samych przynęt to już specyfika łowiska.
Mówisz jednak o szybkim i wartkim nurcie. Ja sprawdzałem co się dzieje z pelletami 2 mm na szybkiej wodzie. Nigdzie nie odpłynęły, zatrzymały się w pierwszych wgłębieniach kilka do kilkunastu centymetrów dalej. Metoda jest jak najbardziej OK na rzeki z uciągiem gdzie stosujemy koszyki do 60 gramów, temat przerabiałem wielokrotnie. Łowiłbym tak częściej, gdyby nie problem zejścia do łowiska. Mam często do czynienia ze skarpami, i wygodniej jest mi umieszczać stojak z kijami na górze. Nocą nie robi się też takiego hałasu, siedzi się dalej, nie oświetla lustra wody płosząc.
Jak dla mnie wymywanie zanęty i zawartości koszyka to taki mit. Pamiętam jak kupowałem eliptyczne pellety które rzekomo nie toczą się po dnie jak zwykle. A tu sprawa wygląda całkiem inaczej, towar praktycznie pozostaje w miejscu, woda zabiera jedynie małe cząstki. W przypadku podajnika do Metody jeżeli przynęta spadnie w jego okolicy to już jest dobrze. Właśnie nie powinna być na jego górze ale opaść obok, najlepiej przed niego.
Kolejna rzecz to pod jakim kątem rzucamy. Jeżeli na rzece umieszczamy zestaw na wprost brzegu, pod kątem 90 stopni do linii brzegowej i nurtu, to gdy jest to 3 oz (85 gramów), to przy zarzucie pod kątem 45 stopni będzie to 2 oz (56 gramów). Tak więc sporo można nadrabiać stosując inny kąt, przez co zestaw będzie bardziej odporny na uciąg. Ja używam podajników ESP, i tam są gramatury 56, 70, 85 i 100 gramów, tak więc zawsze można się dopasować - podobne ma w swoich podajnikach Mikado (Fortis). Trzeba tylko umiejętnie łowić, to znaczy stosować łuk żyłki oraz dociążyć miejsce przed podajnikiem, tak aby żyłka nie płoszyła ryby.
Na Tamizie miałem wiele ryb w ten sposób, w tym kilka brzan, na Trencie sporo leszczy. Trudno jednak o dobry brzeg do takiego łowienia. Dodam, że łowiłem z kijami przy wodzie, nie zaś uniesionymi do góry. Sam jestem ciekaw, czy w takim ułożeniu zestaw by działał. Tak brzany i klenie łowi na Wye Martin Bowler od wielu lat, i ma dobre wyniki. Przełamuje pewien schemat właśnie. Wye mocno ciągnie może ale mniejsza głębokość sprawia, że koszyki 50-80 gramów dają tam radę- i dlatego też Metoda się tak sprawdza
Dlatego warto próbować wg mnie, zwłaszcza w wersji z pakunkami PVA i większymi przynętami