Jako, że znalazłem trochę czasu, to wrzucam fotki i wyjaśniam co złego narobili w owym Prestonie
Sorki za zdjęcia, niezbyt piękne, ale robione na warsztaciku i pod sztucznym światłem.
Na pierwszy ogień pochwała, bo nawój całkiem ładny.
Jak wspomniałem konstrukcja bazuje na Ryobi Arctice. I generalnie byłoby wszystko ok, bo Arctica w rozmiarze 5000, to nadal jedna z lepszych konstrukcji do feedera, za niezbyt dużą kwotę. W miarę dobry napęd, metalowy korpus, nieduże przełożenie, odpowiednia masa i gabaryt. Jakość Ryobi znacznie spadła na przestrzeni lat, ale inni producenci też sobie postanowi odpuścic
Co więc z Prestonem?
Wszystko spoko, ale metalu to w nim nie ma na obudowie, plastik fantastik i to taki, jaki spotykamy w najtańszych modelach typu Ecusima. Źle to czy dobrze? Niech każdy sam się zastanowi. Jeśli porównam ceny i porównam do pierwowzoru (Arctica) to wypada gorzej.
No i teraz będzie najlepsze.
Otwieram obudowę, patrzę... a tam brak jednego metalowego pręcika
(przerywana, czerwona linia)
Nawet jakby ktoś chciał go założyć, to nie bardzo jest jak...
Aczkolwiek oczko w wodziku posuwu jest.
A po co tam w ogóle ten pręcik?
Wrzucę poniżej foto z Arcticą Ryobi i wyjaśnię.
Czerwona strzałka to brakujący w Prestonie element.
Podczas pracy kołowrotka na szpulę i rotor działają siły (zielone strzałki z przodu - czyli po lewej), im większe obciążenia, tym siły większe. Część z tych sił przenosi się na drugi koniec osi głównej, czyli koniec, który jest wewnątrz obudowy. Jest on przymocowany do wodzika posuwu (zwał jak zwał), który porusza się po mimośrodzie i odpowiada za oscylację szpuli (ruchy w przód i tył). Siłą rzeczy siły działające na szpulę i oś, przenoszą się na drugi koniec osi i na wodzik- zielone strzałki po prawej stronie. W tym momencie, ów niepozorny, metalowy pręcik, stabilizuje nie tylko sam wodzik, ale też i oś. W pewien sposób pochłania część sił jakie powstają podczas pracy. Dzięki temu prostemu rozwiązaniu praca kołowrotka pod obciążeniem nie zmienia się w drastyczny sposób, można powiedzieć że zazwyczaj jest mało zauważalna różnica. Wpływa też na dobry nawój mimo obciążenia (posuw szpuli oparty o zębatkę i mimośród dodaje mocy całej konstrukcji i napędowi, z drugiej strony przejmuje część obciążeń i pod ich wpływem może pogarszać się nawój- oscylacja). Po wtóre konstrukcje z przednim hamulcem, które korzystają z takich rozwiązań pracują płynniej, przyjemniej, lżej. Konstrukcji, które korzystają z takich rozwiązań jest sporo, chociażby Daiwy czy Shimano.
Co więc złego w tym, że owej części nie ma?
Jak wspomniałem w poście wyżej, byłem w lekkim szoku, gdy dostałem kołowrotek i pokręciłem korbką. Tragedia!
Nie wiem czy wszystkie egzemplarze tak mają, ten miał. Młynek nowy, niedawno kupiony, w sumie nawinięta tylko żyłka.
Przywołam jeszcze raz zdjęcie i strzałki
Zielone prezentują kolejny raz siły nacisku działające na oś, poprzez szpulę, rotor. Jeśli połączymy oś z wodzikiem, a dodatkowej jego stabilizacji brak, wówczas wodzik i oś będą miały większą swobodę i mogą następować pewne ich ruchy, w kierunkach, które wskazują strzałki czerwone.
Co więc z tego wynika?
Kołowrotek może pod wpływem obciążenia, w mniejszym lub większym stopniu może "tracić moc", może pogorszyć się mu nawój, może pojawić się hałas, nierówna praca, brak płynności. Na dodatek te mankamenty mogą występować pojedynczo lub w zestawach, a co gorsza, mogą pojawiać się, po czym zanikać!
Pewnym ratunkiem byłoby przytwierdzenie osi do wodzika dwoma śrubkami. Nie myślałem nad tym jednak, nie wiem czy to możliwe (fabrycznie jest jedna). Oś przykręcona jednopunktowo nie daje gwarancji, że jeśli złapię dobry kąt pomiędzy jednym a drugim elementem, to ten kąt się utrzyma.
Także...
No słabo