W niedzielę trochę zawalczyłem. Złowiłem dwa sandaczyki. Tak, sandaczyki, bo maluchy miały po trzydzieści centymetrów. Cieszy jednak to, że znów się pojawiły w tej wodzie jakiekolwiek sandacze.
Miałem jednak piękne branie z opadu, cudowne. Okazało się, że stado muszelek nie bało się i zaatakowało gumę. Tak mi się to spodobało, że musiałem zrobić zdjęcie zdobyczy. Gdy pokazałem tę fotkę żonie (mojej), to zareagowała na nią wymownie: "fujjj"
Dziwne, przecież to bardzo ładna zdobycz.