Ryba żmija
To tajemnica jest węgorza,
Że pochodzi aż zza morza.
W ciemnej, morskiej tam głębinie,
On się rodzi, rodzic ginie.
Z ciepłym prądem on Golfsztromu,
Rusza w podróż, szuka domu.
Spędzi sporo w tej podróży,
W rzeki wpłynie dość już duży.
Jak nauka nam podaje,
Są dwie formy - dwa "rodzaje".
Gdyś rozróżniać je gotowy,
Różni je szerokość głowy.
Tak podają bajki, brednie,
Węgorz na polach se "siednie".
Ma być amatorem grochu,
Lecz nie słuchaj ani trochu.
Faktem jest, po brzegu "chodzi",
Stąd się zatem bajka rodzi.
Wody on tam sprawnie szuka,
Już nie bajka, to nauka.
Gdy tak z ręki się wywija,
Myślisz sobie: Co za żmija.
Jego kształt jest wprost wężowy,
Uciec chyżo wnet gotowy.
Krew trujące ma toksyny,
Wszak nie z jego tutaj winy.
Węża przecież nie udaje,
Na nic ludzkie tu bajanie.
Węgorz (myślisz) - Ach Mazury,
Lecz Ci rzekną: To już bzdury.
Tam rybaków liczne sznury,
Więc pozostał mało który.
Gdy rybacy wodę "czeszą",
Na węgorza już się cieszą.
Towar do delikatesowy,
Mu odpuścić ? Nie ma mowy.
Węgorz dzionki spędza w mule,
Niewidoczny tam w ogóle.
Nocą rusza na swe łowy,
Gdy polować jest gotowy.
W plątaninie tam zieleni,
Różnych karczy i korzeni.
Swoje dzienne ma kryjówki,
Nocą rusza do "stołówki".
Czuły węch jest u niego,
Odnaleźć zdobycz nic prostszego.
To pomaga żyć w ciemności,
Tropić "żarcie" w roślinności.
Na korzystne licz połowy,
W letni, parny dzień burzowy.
Nie mam jednak wątpliwości,
Lepiej łowić jest w ciemności.
Węgorzowa to klasyka,
Rosóweczkę chętnie chwyta.
Jednak wadę ma rosówka,
Często będzie to sznurówka.
Tu dla Ciebie rozwiązanie,
To uklejki stosowanie.
Choć nie zyskasz na ilości,
To z pewnością na jakości.
Zwrotka po zwrotce jakoś mija,
Niezłą historię ma "ryba żmija".
Teraz kończę, bom gotowy,
Tą historię mieć już z głowy.