E tam, gadacie sobie i żartujecie, a przecież taki sum to bardzo cenny kąsek i wartości odżywczych ma sporo. Słyszałem tu zdziwienie Michała, połączone z niedowierzaniem, że można takie wielkie i tłuste monstrum zjeść. Przecież rekiny się je, a są o wiele większe. Zresztą sum do rekina z paszczy nawet podobny. Poza tym, tłuste rybie mięso jest bogate w witaminę D. Na tranie oszczędzić można. I to sporo, bo tran drogi jest, a przecież też z ryby. Równowaga zachowana, bo zmniejszy się popyt na tran, na dorsze i rekiny w rybnym. Będą więc mniej łowić na morzach i oceanach. Koniec końców, sum ten podobny jest nie tylko do rekina, ale nawet do wątroby dorsza, jako dostawca tranu. Pomysłowość nasza jest przecie duża, więc może i skórawkę da się wyprawić. Ileż to będzie kozaków i rękawiczek... Wąsy suma, tak słyszałem, są dobre na potencję, zupełnie jak rogi nosorożca i jądra bycze. Dwa w jednym. A ze szczeny da się zrobić popielniczkę. Koledzy wymieniają tu same minusy postępowania rekordzisty Polski w wędkarstwie sumowym, ale nie widzą, że te minusy przesłaniają im plusy...