Kamil jeśli łowisz na dzikich wodach, to kulki czy dumbelsy, są mało skuteczne, bo skąd ryby mają znać takie rarytasy? Tam zdesydowanie bardziej sprawdzi się robak, czy kukurydza, tak przynajmniej jest u mnie, choć ja zawsze jak jestem np na Bytyniu, to jedną wędkę wyrzucam z kulką, a na drugą łowię na robaki - jeszcze nic na kulkę tam nie złapałem, czego nie mogę powiedzieć o robakach, bo te robią robotę i leszcze, krąpie i płotki chętnie się na nie łapią.
Co do ustawienia wędki na podpórkach, to ja zawsze mam podpórkę tuż za drugą przelotką, tak aby maksymalnie dużo kija mogło amortyzować branie. Co do zatapiania żyłki, to ja wyrzucam koszyk, czekam chwilę aż opadnie na dno i następnie delikatnie ściągam żyłkę, aż szczytówka się napnie, przy dobrze wykonanym rzucie - co nie zdarza mi się często
, wystarczy dosłownie kilka obrotów korbką i gotowe. Generalnie tak jaak pisali koledzy po opadnięciu koszyka zanęta zaczyna niezwłocznie pracować, tak więc trzeba bardzo uważać, aby koszyka nie przesunąć po dnie. Co do śruciny na przyponie, to czasami go stosuję, a czasami nie i jakoś nie widziałem drastycznej różnicy w ilości brań na kulki pływające.
Ponieważ ja nie łowię na kołowrotki z wolnym biegiem, to zawsze po ułożeniu wedki na podpórkach, ustawiam hamulec, tak, aby żyłka przy wyciąganiu stawiałą lekki opór. Jak skręcisz za bardzo, to przy silnym braniu, możesz stracić wędkę, a jak za bardzo rozkręcisz hamulec, to możesz poprostu nie zauważyć brania w odpowiednim momencie. I pamiętaj o braniach do brzegu, są one dużo rzadsze, ale się zdarzają, sam pamiętam moje pierwsze branie do brzegu, jak szczytówka ugiąć się jak zawsze, to wyprostowałą się i nic się nie działo. Dobrze, że wtedy instynktownie zaciąłem, bo pewnie straciłbym tą rybę, a tak karp wylądował na macie.
Połamania