Od razu zaznaczę, że nie jestem na bieżąco obecnie. Okres młodzieńczego maniactwa rowerowego już minął u mnie. Sprzęt nadal mam, a w ubiegłym sezonie i dwa lata wcześniej, śmigałem również na ryby rowerkiem.
Zastanawiam się jednak czy naprawdę jest sens iść w "górala"? Serio. Do rekreacyjnego jeżdżenia, głównie asfaltu, niezbyt mocnego terenu? Zwłaszcza, że jakieś kłopoty zdrowotne...
Przecież do dyspozycji są trekingi jak i hybrydy, czyli crossowe maszyny. Komfort jazdy jak dla mnie znacznie lepszy, szczególnie w crossach, o wiele lepsza pozycja za kierownica, bardziej wyprostowana postawa. Kołami i oponami można też manipulować i ustawić taki rower pod bardziej terenowe warunki lub też bardziej szosowe. Przy tym wszystkim rower nie musi wyglądać jak "od emeryta", czyli błotniczki, lampki, dynamo i pompka.
Tak tylko podpowiadam.
U mnie "góral" i kolarzówka stoją łapiąc głównie kurz, to dla mnie mało wszechstronne maszyny i mniej wygodne, 90% obecnych przejażdżek to cross i treking (ten w zasadzie pod bagaże
).
Tylne zawieszenie to pułapka wielu konstruktorów i marek. Nieraz konstrukcje za grubą kasę i renomowanej marki mają spore wady. W grę wchodzi "machanie ogonem", odbicie lub zatrzymanie pedałów. Bez jazdy próbnej, ja bym tylnej amortyzacji nie był w stanie kupić.