Myślę, że feeder linki to dobry przykład na to, co robią głupie przepisy - a za takie wielu uważa zasady międzynarodowych zawodów feederowych. Otóż głównym powodem ich stosowania było to, żeby przynęta była jak najbliżej koszyka, co dawało więcej brań i aby były one 'szybsze'. Czyli 10-15 cm przedłużka sprawiała, że było dużo lepiej.
Niech mi ktoś powie, dlaczego te przepisy są dobre? Po co ten 50 cm przypon? Bo co, bo feeder to 'klasyk' a nie helikopter i Metoda? Stagnację widać właśnie w spławiku, gdzie są równie porąbane przepisy, mówiące jak zestaw spławikowy ma wyglądać, kiedy nim nie jest. Jakby nie miało się liczyć kto więcej złowi
W ten sposób coraz mniej osób łowi tyczką na takich zawodach, zainteresowanie maleje straszliwie. Gdyby nie Górek, to byłaby juz padaka kompletna, gościu swymi filmami reanimował tę, tfu, dyscyplinę. Bo wędkowanie powinno być przede wszystkim proste, nie zaś podlegające wielu rygorom i skomplikowanym regułom. Ci, co łowią na poziomie nazwijmy to 'mistrzowskim', doskonale dadzą sobie radę z każdym zestawem.
Do tego nie uważajmy, że FIPSed to są jacyś wędkarscy guru, to głównie Włosi, sfiksowani na punkcie pewnych rzeczy. Nie nakazują jednak oni tak wędkować w żadnym kraju, to reguły na mistrzostwa świata. A co robi dany kraj to ich sprawa. A że u nas kierują tym komuchy, co do PZW dostały się dzięki układom, bo byli w SB, WSI, PZPR lub byli tajnymi współpracownikami, to nie rozumieli o co w wędkarstwie chodzi. Dla nich najwygodniejsze było zrobienie dyscypliny sportowej wzorowanej na sportach olimpijskich, dzięki czemu można by ciągnąć kasę z organizacji zawodów, szkolenia młodzieży i tak dalej. To dlatego chcieli być związkiem sportowym, bo była możliwość poszerzenia koryta.
Niestety, Polacy mają kompleks niższości, i dziś wielu uważa te przepisy za dobre, bo są one 'międzynarodowe'. A tacy Angole od początku pukali się w czoło, i stąd rozwiązania niestandardowe, aby ułatwić sobie życie. Fajnie jakby polscy wędkarze tak robili (kombinowali), zamiast przyjmować wszystkie decyzje FIPSed-u, jakby to było jakieś 10 przykazań.
A najbardziej kiepskim argumentem, który broni polskich przepisów skopiowanych prawie jota w jotę z regulaminu MŚ jest ten, że dzięki temu zawodnikom z polskiej kadry będzie łatwiej na mistrzostwach świata. Jezu Nazareński, tu chodzi o to aby wędkarstwo hulało jak ta lala, aby biznes się rozwijał, działał pod wędkarzy, nie zaś o to, aby kilku gości miało łatwiej. Bo jak nie będą w pierwszej piątce to co, Ziemia przestanie się obracać okół własnej osi? Słońce wstanie na zachodzie a zajdzie na wschodzie? Baba z babą spać będzie (z 'Konopielki')? Proste - jak nie potrafią tak łowić to nie dla nich bycie w kadrze. O wiele ważniejszy jest rozwój wędkarstwa w kraju, jak największa liczba zawodów, z jak najliczniejszą obsadą, super nagrodami, sprzętem robionym pod startujących przez rodzime firmy. To jest rozwój, nie zaś trzymanie się skostniałych reguł, stworzonych przez leśnych dziadków. Z przepisami których nie rozumieją zawodnicy i sędziowie daleko zajechać się nie da. Do tego powtarzanie przepisu na porażkę (czyli patrz co się dzieje z wyczynem spławikowym w Polsce) to dowód na krótkowzroczność i głupotę po prostu. Małpie dajemy prowadzić autobus. I tak właśnie uważam, że Iwański jest czy był tam tak dobry jak małpa za kierownicą (zawiadywał kapitanatem sportowym przez lata). Zauważcie też, że nikt nie chciał raczej aby jego i innych 'Kiepskich' stamtąd wywalić. Tak, to też i nasza wina, że jest jak jest. Bo małpę należy umieścić tam, gdzie jej miejsce. To dlatego rozwój jest tak opóźniony, dlatego eksplozja feedera, wagglera i kilku innych technik ma miejsce tak późno. I mam radochę, że zmiany w Polsce wymusili wędkarze postępowi, w dużej mierze tacy jak my tutaj, i przestajemy być skansenem wędkarstwa