Autor Wątek: Waggler method - walka z falą i wiatrem  (Przeczytany 15360 razy)

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #15 dnia: 10.08.2015, 23:04 »
:thumbup:
Pozdrawiam
Mateusz

Offline wichajster

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 4
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #16 dnia: 12.08.2015, 12:42 »
Ktoś coś? Jakieś rady? może jakaś inna metoda gruntowania?

Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 639
  • Reputacja: 1980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #17 dnia: 12.08.2015, 17:35 »
To o czym piszesz, to przesuwanie się spławika z zestawem zakotwiczonym, na fali. Daje to efekt jakby tonięcia, bo spłąwik znoszony jest w bok. Powinieneś mieć jakiś lepiej wystający nad wodę spławik wtedy, o dłuższej antence.

Jednak przede wszystkim sprawdź czy zatapiasz dobrze żyłkę, bo wygląda na to, że robi się łuk. Normalnie nie powinno to tak wyglądać jak opisujesz, dzieje się tak raczej gdy  pozwalasz na zrobienie się łuku, i żyłka ciągnie spławik.
Lucjan

Offline wichajster

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 4
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #18 dnia: 12.08.2015, 22:12 »
Wiesz co też mi się tak wydaje.. Gdy chce zwinąć zestaw rzeczywiście pokazuje się łuk na wodzie i to chyba jest problem.. Musze albo przed każdym łowienie odluszczac żyłkę albo dalej rzucać żeby mieć większy zapas na zatopienie żyłki przy zwijaniu.. Wielkie dzięki za rady trzeba próbować dalej..

Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka


Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #19 dnia: 12.08.2015, 22:21 »
albo dalej rzucać żeby mieć większy zapas na zatopienie żyłki przy zwijaniu..
No właśnie. Z ciekawości spróbuj oszacować ile metrów żyłki podciągasz w celu zatopienia żyłki.
Pozdrawiam
Mateusz

Offline wichajster

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 4
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #20 dnia: 12.08.2015, 22:22 »
Tak zrobię..

Wysłane z mojego LG-D855 przy użyciu Tapatalka


Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #21 dnia: 19.08.2015, 09:27 »
Jeśli mogę, wtrącę kilka istotnych kwestii. Jeśli w łowisku występują prądy lub wieje silny wiatr, które znoszą nam spławik, należy przede wszystkim użyć cięższego spławika. W wędkarstwie obowiązują, tak jak w innych dziedzinach czyste prawa fizyki. Nie należy bać się dużych gramatur. Ja, łowiąc np. na zalewie rybnickim stosuję spławiki od 10 do nawed 20 gram. Przy występujących prądach i dużej fali, łowiąc na 30-50 metrach musimy zastosować odpowiednio ciężki zestaw. Mimo to, wcale nie eliminuje on brań i skutecznego odławiania jakiejkolwiek ryby, nawet 10 cm płotek, które taki spławik wciągają jednym ruchem pod wodę - wszystko to kwestia wyważenia spławika, prawidłowego wygruntowania zestawu jak również jego budowy.

Jeśli chodzi o położenie dużej ilości obciążenia na dnie - tego, szczególnie podczas złych warunków należy się wystrzegać. Takie coś działa jak kotwica, co przy źle zatopionej żyłce i dużej fali po prostu prowadzi do zatapiania spławika. Efekt ten bardzo dobrze można obserwować na rzekach, gdzie podczas przepływanki występuje na danym odcinku pewna różnica głębokości. Jeśli nasz zestaw napływa na miejsce płytsze i obciążenia zaczyna szorować po dnie, spławik momentalnie chowa się pod wodą. Obciążenie go zatrzymuje a nurt ciągnie w drugą stronę, stąd jego przytapianie. Na jeziorach, stawach takie warunki rzecz jasna nie występują, jednak efekt ten choć mniej zawuażalny to występuje. Dlatego też, na dnie z reguły kładziemy tylko niewielką śrucinę sygnalizacyjną (z reguły, przypadków jest wiele i trudno tutaj uogólniać), reszta obciążenia czy to w postaci oliwki czy niewielkich śrucin odpowiednio rozłożona wędruje na żyłkę.

Kolejna niezwykle istotna kwestia - żyłka. Żyłka powinna być jak najmniejszej średnicy. Tą, rzecz jasna musimy również dobrać do ryb, które chemy odławiać i zestawu. W każdym razie, żyłka małej średnicy (tutaj również fizyka) stawia o wiele mniejszy opór. Jest mniej podatna na działanie fali i prądów ale również zdecydowanie lepiej się zatapia. Jeśli mimo wszystko sprawia nam problemy - traktujemy ją płynem do mycia naczyć rozcienczonym wodą. Najlepiej zorganizować sobie buteleczkę z jakimś atomizerem, dzięki temu takim roztworem pryskamy szpulkę co jakiś czas. Stary i sprawdzony sposób, bardzo popularny - nie trzeba w tej kwestii nadmiernego kombinowania. Pomaga i spełnia zadanie, ryb nie odstrasza.

Jeśli chodzi o kwestie technicznych umiejętności to warto wspomnieć o zarzucaniu. Jeśli obierzemy sobie punkt łowienia na 30 metrze to zawsze musimy sprawdzić, czy danym zestawem jesteśmy w stanie zarzucić co najmniej 5 metrów dalej. Warunki są zmienne - to raz, dlatego warto mieć pewien zapas. Po drugie - skuteczne zatopienie żyłki i jej prostopadłe ułożenie względem brzegu i wędkarza gwarantuje tylko przerzucenie o co najmniej kilka metrów zestawu i odpowiednie zatopienie żyłki poprzez włożenie szczytówki w wodę, kilka porządnych ruchów korbką kołowrotka i energicznym, pewnym ruchem wędki w górę. Nie machamy wędką w górę i w dół w powietrzu, w ten sposób tylko wyciągamy żyłkę z wody, która znów opada na powierzchnię. Ten ruch ma odbyć się z włożoną szczytówką w wodę a zakończyć się dosłownie 20 cm nad powierzchnią. Wtedy prawidłowo i dobrze zatopimy żyłkę.

Moim zdaniem wystarczy zastosować kilka, bardzo prostych zabiegów i trzymać się kilku zasad a łowienie będzie przyjemne. Wiatr i prądy nie powinny sprawiać problemów nawet podczas łowienia na dużych dystansach.
Grzegorz

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #22 dnia: 19.08.2015, 21:14 »
Jeśli mimo wszystko sprawia nam problemy - traktujemy ją płynem do mycia naczyć rozcienczonym wodą. Najlepiej zorganizować sobie buteleczkę z jakimś atomizerem, dzięki temu takim roztworem pryskamy szpulkę co jakiś czas.
Faktycznie, żyłka lepiej tonie po czymś takim. Z tym, że mam jedno "ale" już jakiś czas temu na forum pisane był, że płyn do mycia naczyń wypłukuje smar z rolki kabłąka, a ten przestając się kręcić podczas zwijania żyłki powoduje jej niemiłosierne skręcanie. Lepszym sposobem niż pryskanie z atomizera byłoby raczej użycie gąbki lub szmatki.
Pozdrawiam
Marcin

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #23 dnia: 20.08.2015, 00:51 »
Dzięki matchless za wartościowy wpis!

Jeśli mogę, wtrącę kilka istotnych kwestii. Jeśli w łowisku występują prądy lub wieje silny wiatr, które znoszą nam spławik, należy przede wszystkim użyć cięższego spławika. W wędkarstwie obowiązują, tak jak w innych dziedzinach czyste prawa fizyki. Nie należy bać się dużych gramatur. Ja, łowiąc np. na zalewie rybnickim stosuję spławiki od 10 do nawed 20 gram. Przy występujących prądach i dużej fali, łowiąc na 30-50 metrach musimy zastosować odpowiednio ciężki zestaw. Mimo to, wcale nie eliminuje on brań i skutecznego odławiania jakiejkolwiek ryby, nawet 10 cm płotek, które taki spławik wciągają jednym ruchem pod wodę - wszystko to kwestia wyważenia spławika, prawidłowego wygruntowania zestawu jak również jego budowy.
Faktycznie, przy takich warunkach nie należy bać się dużych spławików. Jeśli łowimy na dużej wodzie z silną falą i silnymi prądami, to nie ma innego wyjścia.
Tu dodam jeszcze informacje dla adeptów spławika.
Nie należy jednak sądzić, że odpowiednio wyważony duży i bardziej wyporny spławik będzie równie czuły jak spławik mniej wyporny.
Przy tej okazji podłączam do tematu inny ciekawy wątek na temat wyporności i czułości spławików -> http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=478.0
Często spotyka się argumentację, że skoro na spławik 20 gramów złowiła się płotka 10 cm, to znaczy, że jest to bardzo czuły zestaw. Nie do końca oddaje to istotę sprawy. To, że złowimy takie rybki nie znaczy, że na spławik mniej wyporny nie złowilibyśmy ich znacznie więcej :)

Jeśli chodzi o położenie dużej ilości obciążenia na dnie - tego, szczególnie podczas złych warunków należy się wystrzegać. Takie coś działa jak kotwica, co przy źle zatopionej żyłce i dużej fali po prostu prowadzi do zatapiania spławika. Efekt ten bardzo dobrze można obserwować na rzekach, gdzie podczas przepływanki występuje na danym odcinku pewna różnica głębokości. Jeśli nasz zestaw napływa na miejsce płytsze i obciążenia zaczyna szorować po dnie, spławik momentalnie chowa się pod wodą. Obciążenie go zatrzymuje a nurt ciągnie w drugą stronę, stąd jego przytapianie. Na jeziorach, stawach takie warunki rzecz jasna nie występują, jednak efekt ten choć mniej zawuażalny to występuje. Dlatego też, na dnie z reguły kładziemy tylko niewielką śrucinę sygnalizacyjną (z reguły, przypadków jest wiele i trudno tutaj uogólniać), reszta obciążenia czy to w postaci oliwki czy niewielkich śrucin odpowiednio rozłożona wędruje na żyłkę.
Tutaj wszystko zależy od wyporności tej części spławika, która wystaje nad wodę. Oczywiście, należy założyć, że żyłka jest dobrze zatopiona i nie jest bardzo podatna na działanie fali oraz prądów.
Im bardziej wyporna część wystająca nad wodę, tym więcej obciążenia będzie można położyć na dnie. Trzeba bowiem mieć świadomość, że fala działa również na sam spławik (nie tylko na żyłkę), przesuwając go. Tak więc, jak napisał matchless, jeśli antenka będzie zbyt mało wyporna, a zestaw mocno zakotwiczony, to spławik będzie nam znikał pod wodą.
Z kolei zbyt mała kotwica może skutkować tym, że ruch samego spławika będzie przesuwał zestaw.
Inaczej będzie się z kolei zachowywał zestaw w przypadku stopniowego jego przegruntowywania. Niektórzy tę metodę również stosują w walce z falą i prądem. Stopniowo zwiększają grunt, kładąc na dnie kolejne śruciny. Coraz więcej spławika zaczyna wystawać nad wodę, zaś pomiędzy częścią leżącą na dnie a spławikiem żyłka przyjmuje coraz bardziej płaski (skośny) przebieg. W końcu dochodzi do momentu, w którym całość się stabilizuje, zaś wystający nad wodę nadmiar spławika zostaje skorygowany przez napierający prąd.

Kolejna niezwykle istotna kwestia - żyłka. Żyłka powinna być jak najmniejszej średnicy. Tą, rzecz jasna musimy również dobrać do ryb, które chemy odławiać i zestawu. W każdym razie, żyłka małej średnicy (tutaj również fizyka) stawia o wiele mniejszy opór. Jest mniej podatna na działanie fali i prądów ale również zdecydowanie lepiej się zatapia. Jeśli mimo wszystko sprawia nam problemy - traktujemy ją płynem do mycia naczyć rozcienczonym wodą. Najlepiej zorganizować sobie buteleczkę z jakimś atomizerem, dzięki temu takim roztworem pryskamy szpulkę co jakiś czas. Stary i sprawdzony sposób, bardzo popularny - nie trzeba w tej kwestii nadmiernego kombinowania. Pomaga i spełnia zadanie, ryb nie odstrasza.
Przy tej z kolei okazji przypomniał mi się też ciekawy wątek, w którym zawarłem rozważania na temat grubości żyłki a jej zatapialności.
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=176.0

Jeśli chodzi o kwestie technicznych umiejętności to warto wspomnieć o zarzucaniu. Jeśli obierzemy sobie punkt łowienia na 30 metrze to zawsze musimy sprawdzić, czy danym zestawem jesteśmy w stanie zarzucić co najmniej 5 metrów dalej. Warunki są zmienne - to raz, dlatego warto mieć pewien zapas. Po drugie - skuteczne zatopienie żyłki i jej prostopadłe ułożenie względem brzegu i wędkarza gwarantuje tylko przerzucenie o co najmniej kilka metrów zestawu i odpowiednie zatopienie żyłki poprzez włożenie szczytówki w wodę, kilka porządnych ruchów korbką kołowrotka i energicznym, pewnym ruchem wędki w górę. Nie machamy wędką w górę i w dół w powietrzu, w ten sposób tylko wyciągamy żyłkę z wody, która znów opada na powierzchnię. Ten ruch ma odbyć się z włożoną szczytówką w wodę a zakończyć się dosłownie 20 cm nad powierzchnią. Wtedy prawidłowo i dobrze zatopimy żyłkę.
Warto też dodać, że dobrze jest, aby po zarzuceniu żyłka utworzyła lekki łuk (nie była w linii prostej). Kiedy jest wiatr, to on wykona za nas tę czynność. Kiedy wiatru nie ma, to możemy sami zarzucić w taki sposób, żeby żyłka opadła na wodę lekkim łukiem.
Łatwiej jest wtedy ją zatopić niż w przypadku, gdy biegnie ona prosto.
Pozdrawiam
Mateusz

Offline marian190975

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 416
  • Reputacja: 39
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kraśnik
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #24 dnia: 20.08.2015, 09:35 »
Na wiatr i falę poszukaj spławika w rodzaju TRAPER G11, świetnie sprawdzają się w takich warunkach, część nad korpusem wykonana z pręcika węglowego stawia bardzo mały opór fali, spławik nie przesuwa się tak łatwo i nie podskakuje na fali. Ja używam spławika hand made u mnie pręcik ma ok. 25 cm, antenka ok. 5 cm - rurka tzw. leszczowa, a całkowita długość to ok.  40 cm. Pewien czas temu straciłem podobny Sensasa, był długości 47 cm z czego sam pręcik to co najmniej połowa jego długości. Taki spławik  bardzo dobrze sygnalizuje brania,  a  w szczególności podnoszone,  podniesienie przez rybę śruciny sygnalizacyjnej powoduje  uniesienie się spławika o co najmniej połowę długości pręcika, widać z kilkudziesięciu metrów.

Offline marian190975

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 416
  • Reputacja: 39
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kraśnik
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #25 dnia: 20.08.2015, 10:32 »
Mój spławik nie tylko na falę

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #26 dnia: 20.08.2015, 10:38 »
Jeszcze jedna kwestia dotycząca spławików na trudne warunki mi się przypomniała. Ja, łowiąc np. na Pławniowicach, Goczałkowicach, Rybniku przy bardzo dużej fali stosuję spławiki jak najdłuższe. Średnio jest to 45-55 cm. Znam jednak osoby, które używają spławików nawet 70-80 cm! (to nie żart). Takie długie spławiki mają zastosowanie przy łowieniu podczas dużej fali (żyłka jest naturalnie niżej, pod powierzchnią) i oczywiście analogicznie podczas łowienia na dużych dystansach -50-80 metrów (to też nie żart). Z reguły nie ma oczywiście takiej konieczności, jednak zdarzają się sytuacje, kiedy ryb należy szukać bardzo daleko np. na zalewie rybnickim, by trafić w strefę ciepych prądów wodnych, gdzie przebywają duże leszcze lub na Goczałkowicach, gdzie w niektórych miejscach 40-50 metrów od brzegu jest po kolana wody. Wtedy trzeba sięgać po naprawdę duży kaliber. W każdym razie, długi spławik z pewnością poradzi sobie lepiej podczas fali i intensywnych wiatrów. Będzie się lepiej zarzucało jak i jego stabilność powinna być dużo większa. Takie spławiki są jednak rzadkością, głównie robi się je samemu z trzciny, pawiego pióra itp, robią je też domorośli fachowcy. Jak tyko spotykam takie spławiki w sklepach od razu kupuję kilkanaście sztuk.

Kolega wyżej podał dobre przykłady. Spławik ze zdjęcia bardzo dobry na trudne warunki.
Grzegorz

Offline focathrone

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 12
  • Reputacja: 0
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #27 dnia: 30.05.2022, 11:15 »
No to musisz ściągnąć śruciny do przyponu, zwiększyć lekko grunt (5-10 cm), niech śrucina sygnalizacyjna leży na dnie. Zamiana spławika na cięższy pomaga, bo więcej ołowiu zaczyna kotwiczyć zestaw...
Czy dobrze rozumiem, że 75-80% obciążenia ciągle ma być przy spławiku, a po prostu reszta ma być nad przyponem? Jeśli chciałbym zakotwiczyć taki zestaw to to 20-25 % obciążenia utrzyma spławik? Powiedźmy typu driftbeater. Ostatnio łowiłem na płytkim łowisku, kilkadziesiąt cm głębokości, występował prąd, czasami wiatr, a na dnie roślinność. Przyznam, że się namęczyłem :)

Offline zwykly_michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 486
  • Reputacja: 197
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: UK
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #28 dnia: 30.05.2022, 12:19 »
Dużo zależy od tego jaki jest Twój driftbeater. Z mojego doświadczenia 3ld+3g sprawdza się najlepiej, lżejsze wersje są znoszone przez fale. Rozłożenie śrucin zależy od tego jak mocno wieje i zwykle wystarczy podwójny krętlik nad przyponem do wyważenia antenki, im mocniej tym więcej przesuwam od spławika do przyponu. Taki zestaw bardzo dobrze pokazuje brania podnoszone bo spławik wyskakuje aż do korpusu :)

Używam takiego https://www.expertfloat.pl/expert/splawik-expert-203-56-403-1050

Offline focathrone

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 12
  • Reputacja: 0
Odp: Waggler method - walka z falą i wiatrem
« Odpowiedź #29 dnia: 30.05.2022, 12:42 »
Ja się ogólnie zastanawiałem nad Driftbeaterami od Drennana, one nie są dociążane i występują w gramaturze od 2 - 4,5 g (przynajmniej takie widziałem). Myślałem również nad ewentualną możliwością wykorzystania ich do lift method i pójściem z prawie całym obciążeniem na dół. Naczytałem się na ten temat, ale obawiam się trochę czy taki zestaw nie będzie mi się plątał. Póki co próbowałem zastosować zmodyfikowany zestaw do lift method, który pokazywał Anglik na YT, chodziło o to żeby niejako kotwicą była nieduża śrucina, która zmienia wynurzenie spławika od całej antenki do tylko czubka, oczywiście przegruntowany itp. Z racji tego wszystko było lekkie, a owa śrucina nie była w stanie utrzymać spławika przy dryfcie. W teorii było fajne, ale w miejscu z dryftem się nie sprawdziło. Na łowisku, gdzie chciałbym użyć driftbeatera, nie lokuję zestawu daleko od brzegu, i jak wspominałem jest płytko. Czy przy takich warunkach przy dryfcie jest konieczność użycia tak ciężkiego spławika jak wspominałeś?