Witam wszystkich serdecznie!
Z racji tego, że to mój pierwszy post na forum to przepraszam, jeśli nie trafiłem z miejscem. Chciałbym opisać problem moich lokalnych jezior PZW i wszcząć dyskusję na ten temat.
W miejscowości, w której mieszkam od urodzenia mamy 4 piękne jeziora rynnowe. Są to jeziora duże i dość głębokie (najgłębsze 32 metry głębokości). Ryb jest dużo z drapieżników głównie szczupak (metrowe mamuśki zdążają się często i regularnie ) okoń, czasami można trafić sandacza i suma. Ryby spokojnego żeru to leszcz płoć krąp karp i lin, w niektórych miejscach karaś (karpie trafiają się nawet 20 kg, linów i leszczy
długości 50 cm też nie brakuje) jednymi słowy w teorii kraina mlekiem i miodem płynąca dla każdego wędkarza gdyby nie pewien fakt.. Mianowicie brak miejsc do połowu ryb.. Przykładowo na jednym z jezior, które ma około 70 ha powierzchni istnieje może 10 pomostów, niby ogólne zrobione przez ludzi ale na każdy z nich jest 10 chętnych do połowu, oprócz tych pomostów jest jeszcze może z 7-8 miejsc, w których można połowić rybę (okazuje się, że nie w spokoju bo są osoby, nie będące członkami PZW, mieszkające w pobliżu, które skutecznie uniemożliwiają spokojne łowienie... Na kolejnym jeziorze jest kilkanaście pomostów PZW ogólnodostępnych od jednej strony jeziora (jeśli wieje wiatr wyrzucenie praktycznie nie możliwe) lecz tam również jest pewien minus-dno pełne gałęzi i resztek starych pomostów. Na pozostałych jeziorach ogólnie krucho z miejscem do połowu z brzegu głównie przez drzewa krzaki i gałęzie ... Nawet jeśli się znajdzie miejsce do połowu to raczej bez scysji się nie obejdzie, ponieważ niektórzy członkowie mam wrażenie są bardziej uprawnieni niż inni (przykład łowię spokojnie w ładnym miejscu złowiłem kilka leszczy 40 cm siedziałem przy zbitej z desek leżącym na brzegu czymś podobnym do "palety" i nagle przyjeżdża samochodem facet i krzyczy na mnie i straszy mnie policją że to jest jego prywatny pomost i muszę go opuścić. Na zadanie pytania " czy ma pan jakieś pozwolenie pisemne czy poświadczenie że to pana prywatne miejsce?" Zostałem zdegradowany krzykiem. A pan oznajmił, że on ma ustne pozwolenie i jest starszy i powinienem mu ustąpić i opuścić łowisko...
No to tak w skrócie
Czy u was jest podobnie? Jak reagujecie ? Narzekacie czasem na brak miejsca i staracie się działać i mobilizować swoje związki do tworzenia nowych miejsc?
Pozdrawiam i liczę na przyjemne wymienienie się doświadczeniami z PZW